Info

Imię:
Artur
Wiek:
27
Miejscowość:
Biecz/Libusza Slough
PRAKTYCZNIE NIC NIE AKTUALNE, ALE MAM AMBITNY PLAN WRZUCAĆ CHOĆ CIEKAWSZE WYPADY
Na bikestatsie od: 19.07.2013r.
Kilometry na bikestatsie: 40000.40
Kilometry w terenie: 305.64
Prędkość średnia: 17.80 km/h
TOP
Dystans dzienny:
1. Bieszczady 2016 - 305 km
2. Velka Domasa, Słowacja 251.22 km
3. Góry Lewockie 221.16 km
Dystans miesięczny:
1. Wrzesień 2013 1437.82 km
2. Sierpień 2013 1327.82 km
3. Lipiec 2016 1126.34 km
Max. prędkość: 81.01km/h
Max. podjazdy dobowe: 3546 m
Mój profil na bikestatsie
Najwyższe podjazdy/szczyty:
1.Kralova Hola - 1946 m - wrzesień 2016
2. Velickie Pleso - 1670 m - lipiec 2016
3. Popradzkie Pleso - 1529 m - lipiec 2016
Sezon 2017:





Sezon 2012: 3036.03 km
Sezon 2011: 2677.73 km
Zaliczone Gminy


Kategorie
Rower:
Cannondale CAAD8 2012
Kellys Scarpe 2009
OLYMPIC
Dystans:
0 - 25 km
25 - 50 km
50 - 100 km
100 - 200 km
200 - 300 km
Typ:
>30 km/h
Przejażdżki
Dojazd
Na luzie
Trenażer
Kiedy:
2016
2015
2014
2013
Za dnia
Nocą
Z kim:
Sam
Z kimś
Inne:
Trekking
Bieganie
Siłownia
Fotorelacje
Podsumowania
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Kwiecień15 - 0
- 2025, Marzec12 - 0
- 2025, Luty11 - 0
- 2025, Styczeń10 - 0
- 2024, Grudzień18 - 0
- 2024, Listopad8 - 0
- 2024, Październik13 - 0
- 2024, Wrzesień31 - 0
- 2024, Sierpień12 - 0
- 2024, Lipiec18 - 0
- 2024, Czerwiec8 - 0
- 2024, Maj19 - 0
- 2024, Kwiecień13 - 0
- 2024, Marzec17 - 0
- 2024, Luty25 - 0
- 2024, Styczeń17 - 0
- 2023, Grudzień3 - 0
- 2023, Listopad6 - 0
- 2023, Październik5 - 0
- 2023, Wrzesień11 - 0
- 2023, Sierpień22 - 0
- 2023, Lipiec28 - 0
- 2023, Czerwiec17 - 0
- 2023, Maj5 - 0
- 2023, Kwiecień9 - 0
- 2023, Marzec12 - 0
- 2023, Luty3 - 0
- 2023, Styczeń3 - 0
- 2022, Grudzień3 - 0
- 2022, Listopad4 - 0
- 2022, Październik4 - 0
- 2022, Wrzesień9 - 0
- 2022, Sierpień25 - 0
- 2022, Lipiec16 - 0
- 2022, Czerwiec27 - 0
- 2022, Maj21 - 0
- 2022, Kwiecień10 - 0
- 2022, Marzec10 - 0
- 2022, Luty3 - 0
- 2022, Styczeń3 - 0
- 2021, Grudzień5 - 0
- 2021, Listopad6 - 0
- 2021, Październik17 - 0
- 2021, Wrzesień17 - 0
- 2021, Sierpień24 - 0
- 2021, Lipiec29 - 0
- 2021, Czerwiec28 - 0
- 2021, Maj22 - 0
- 2021, Kwiecień16 - 0
- 2021, Marzec15 - 0
- 2021, Luty7 - 0
- 2021, Styczeń11 - 0
- 2020, Grudzień8 - 0
- 2020, Listopad8 - 0
- 2020, Październik8 - 0
- 2020, Wrzesień20 - 0
- 2020, Sierpień19 - 0
- 2020, Lipiec21 - 0
- 2020, Czerwiec19 - 0
- 2020, Maj9 - 0
- 2017, Lipiec1 - 0
- 2017, Czerwiec7 - 0
- 2017, Maj11 - 0
- 2017, Kwiecień2 - 0
- 2017, Marzec7 - 1
- 2017, Luty2 - 0
- 2017, Styczeń3 - 0
- 2016, Grudzień2 - 0
- 2016, Listopad2 - 0
- 2016, Październik3 - 0
- 2016, Wrzesień16 - 2
- 2016, Sierpień10 - 0
- 2016, Lipiec18 - 9
- 2016, Czerwiec16 - 2
- 2016, Maj11 - 0
- 2016, Kwiecień10 - 11
- 2016, Marzec15 - 1
- 2016, Luty12 - 3
- 2016, Styczeń12 - 4
- 2015, Grudzień9 - 0
- 2015, Listopad5 - 0
- 2015, Październik13 - 5
- 2015, Wrzesień11 - 3
- 2015, Sierpień13 - 4
- 2015, Lipiec15 - 5
- 2015, Czerwiec14 - 2
- 2015, Maj3 - 0
- 2015, Kwiecień7 - 0
- 2015, Marzec2 - 0
- 2015, Luty7 - 0
- 2015, Styczeń6 - 0
- 2014, Grudzień9 - 0
- 2014, Listopad5 - 0
- 2014, Październik18 - 5
- 2014, Wrzesień3 - 0
- 2014, Sierpień13 - 0
- 2014, Lipiec19 - 11
- 2014, Czerwiec4 - 0
- 2014, Maj6 - 2
- 2014, Kwiecień15 - 15
- 2014, Marzec13 - 18
- 2014, Luty3 - 3
- 2014, Styczeń5 - 10
- 2013, Grudzień5 - 18
- 2013, Październik3 - 0
- 2013, Wrzesień42 - 26
- 2013, Sierpień44 - 10
- 2013, Lipiec16 - 0
Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2015
Dystans całkowity: | 918.56 km (w terenie 19.20 km; 2.09%) |
Czas w ruchu: | 45:14 |
Średnia prędkość: | 20.31 km/h |
Maksymalna prędkość: | 79.35 km/h |
Suma podjazdów: | 10590 m |
Liczba aktywności: | 11 |
Średnio na aktywność: | 83.51 km i 4h 06m |
Więcej statystyk |
- DST 212.07km
- Teren 8.40km
- Czas 10:59
- VAVG 19.31km/h
- VMAX 75.11km/h
- Temperatura 44.0°C
- Podjazdy 2852m
- Sprzęt Kellys Scarpe
- Aktywność Jazda na rowerze
Stebnicka Magura
Wtorek, 7 lipca 2015 · dodano: 23.08.2015 | Komentarze 1
Koncepcja
Na pomysł wyjazdu na Stebnicką wpadłem w jakiś szary dzień w Anglii, siedząc przed komputerem i przeglądając różne pobliskie szczyty. Domyślnie trasa miała wynieść jakieś 150 km, ale w trakcie trochę uległa zmianie i wyszło ponad 200. Dzień wyjazdu również uległ zmianie, mieliśmy jechać od razu po moim przylocie do Polski, lecz Kuba leczył jeszcze zapalenie ucha, więc przełożyliśmy wyjazd na dzień dzisiejszy.
Poranne przebieranki
Start umówiony był na 5:00 ode mnie spod drogi. Co mnie w ogóle nie zdziwiło, Kuba się spóźniał. Nie chcąc stać w miejscu ruszyłem w jego stronę. Ubrany byłem stosunkowo ciepło, bo prócz koszulki i spodenek wdziałem ocieplacze na ręce i nogi. W momencie wyjazdu czułem się komfortowo, ale z każdą minutą coraz bardziej zaczynałem wątpić w swoją decyzję. Spotkaliśmy się na moście. Tam po krótkiej naradzie, doszliśmy do wniosku, że bardzo szybko robi się ciepło i za godzinę albo mniej będziemy się parzyć, nie mówiąc już o tym co będzie w południe. Postanowiliśmy więc po drodze zahaczyć jeszcze do mnie i zrzucić niepotrzebne ciuchy. Zostawiłem tylko koszulkę i spodenki. Jak się szybko okazało, decyzja okazała się trafiona w 100%. Pozbywszy się niepotrzebnego balastu ruszyliśmy w drogę.

Z domu wyjechałem równo ze wschodem słońca

Zbiórka na moście
Pod przełęcz i wyżej
Rozpoczęliśmy bardzo spokojnym tempem. Przez Kobylankę i Sękową dojechaliśmy do Małastowa. Tam czekał nas pierwszy większy podjazd, czyli Przełęcz Małastowska. Nie zdążyło się jeszcze bardzo ocieplić, więc podjeżdżało się bardzo przyjemnie. Na przełęczy zrobiliśmy postój na śniadanie, po czym ruszyliśmy dalej, w prawo, w kierunku Nowicy.

Boćki w Małastowie


Serpentyny pod Małastowską

Łemkowskie widoczki
Po minięciu przełęczy wjechaliśmy w obszary zamieszkiwane przez Łemków, jedną z mniejszości narodowych w Polsce. Tam piękne widoki na Beskid Niski oraz kapitalny zjazd do Uścia Gorlickiego, na którym osiągam Vmaxa - 75.11 km/h, wynik który w ogóle mnie nie zadowolił. Niestety wiatr nie dopisał. W Uściu zrobiliśmy krótki postój na batona pod delikatesami.



Dalej na południe
Po opuszczeniu Uścia przejechaliśmy przez Czarną i Śnietnicę po czym wylądowaliśmy w Banicy, następnie w Izbach. Jechało się super, tereny naprawdę ciche, ruch znikomy. Z asfaltem różnie, miejscami nowy blat, miejscami straszne dziury.
Po wyjechaniu z Izb czekała nas przeprawa przez bardzo nieprzyjemną drogę płytową, która najpierw cały czas pięła się do góry, następnie, aż do końca jechało się w dół. A czemu tak nie przyjemną? A temu, że odległości pomiędzy płytami były tak duże, że jechało się jak po przejazdach kolejowych, a nawet trochę gorzej, do tego co druga była rozwalona, a całość posypana kamieniami. Prędkość na podjeździe wahała się w okolicach 10 km/h, za zjeździe niewiele więcej, bo ok 13 km/h. Jadąc szybciej, to chyba z urywalibyśmy koła.


Banica


W Izbach

Droga płytowa w kierunku Tylicza


Postój w Tyliczu
Po bardzo nieprzyjemnym dla nadgarstków, tyłków i nerwów odcinków znaleźliśmy się w Tyliczu. Po krótkim odcinku główną już byliśmy w centrum, a tam postój w Centrum, delikatesach. Zrobiliśmy porządne buły z wędliną, przepiliśmy Pepsi, na deser po bananie. Na drogę wzięliśmy jakieś chałwy i batony. Po udanej strawie trzeba było ruszyć dalej, niedługo czekał nas wiadomy podjazd, a robiło się coraz cieplej. Pomyśleliśmy: będzie ciekawie...

Tylicz wita

Postój w Delikatesach w Tyliczu

W dół
Kilka kilometrów i już byliśmy na przejściu granicznym w Muszynce, a przed nami jeden z najprzyjemniejszych i najładniejszych odcinków tego dnia - długaśny zjazd, aż do miejsca, w którym zaczyna się podjazd pod Stebicnką. Jak się można domyślić, zleciał szybko, ale też pozwolił nam odpocząć przed podjazdem dnia.

Granica Polsko-Słowacka w Muszynce


Widoki ze zjazdu z Muszynki


Busov


Przyjemnie się leciało


Do góry
W Rokytovie odbiliśmy w lewo i z tym momentem rozpoczęliśmy podjazd. Początek, aż do miejscowości Zlate bardzo łagodny, potraktowaliśmy to jako rozgrzewkę. Tam wszystko elegancko oznakowane, tak, że od razu wiadomo było gdzie skręcić. Po wyjechaniu ze Zlatego zaczęła się zabawa. Nachylenie wzrosło, praktycznie do samego końca wahało się od 9 do 15%. Pogorszył się też stan nawierzchni, asfalt bardzo pozdzierany, dużo dziur i piachu oraz kamieni. Najgorsze były odcinki na otwartym terenie, gdzie zgrzewało, jak na patelni, temperatura wynosiła wtedy prawie 40 stopni. Część lasem, w cieniu, lecz była ona krótsza niż się nam wpierw wydawało. Słońce waliło centralnie z góry, więc często nawet między drzewami nas łapało.
Mimo wszystko udało nam się wyjechać na szczyt bez robienia postojów podczas podjazdu oraz z całkiem dużą rezerwą sił. Na szczycie (tak jak i podczas podjazdu) nie spotkaliśmy żywej duszy. Rozłożyliśmy się pod wiatą, zjedliśmy po batonie, zrobiliśmy kilka fotek i trzeba było ruszać. Szkoda, że nie można legalnie wyjść na przekaźnik telewizyjny mierzący aż 80 m, z którego można podziwiać piękne widoki. Z samego szczytu (przynajmniej w okresie letnim) nie widać nic.
Magura Stebnicka od Zlate (900 m.n.p.m.) - parametry podjazdu w skrócie:
- Długość podjazdu: 9.2 km
- Średnie nachylenie: 6.4%
- Przewyższenie: 587 m
- Maksymalne nachylenie na 1 km: 12.9%
- Maksymalne nachylenie na 100 m: 15.4%


Początek podjazdu pod Stebnicką

Gorrrąco!

Stebnickie lasy



Na szczycie



Karkołomny zjazd
Po podjeździe zawsze musi być zjazd, a ten zapowiadał się bardzo ciekawie - wąski, kręty i bardzo dziurawy. Odpaliłem więc kamerę i puściliśmy się w dół. Przy szybszej jeździe partie aż do Zlatego naprawdę wymagające i niebezpieczne. Momentami udało się nam osiągnąć wysokie prędkości a na dół dojechaliśmy w jednym kawałku, a więc zjazd się udał. Po wyjechaniu z lasu widoki przepiękne. Na bardziej wypłaszczonym odcinku za Zlatem powoli zaczęliśmy rozgrzewać nogi przed prostą do Bardejova.

Czas na zasłużony zjazd

Przekaźnik na szczycie

W górnych partiach zjazdu widać niewiele

Aż wreszcie ukazuje się to

Bardejov i kryzysowe kilometry
W wielkim skwarze bez zatrzymywania przejechaliśmy przez miasto. Przy wylocie musieliśmy zrobić postój, żeby coś zjeść, bo złapały mnie straszne słabości. Nigdzie nie było skrawka cienia i z przymusu stanęliśmy na przystanku. Odcinek do Zborova minął mi w strasznych męczarniach. Na szczęście to tylko kilka kilometrów. W sklepie w Zborovie nakupiliśmy batonów, wody i gnoja (gnój - energetyk lub inne ścierwo tego typu, Rockstar itp.) na teraz. Pomogło.

Wjeżdżamy w Bardejov
Między Słowackimi pagórkami
Odcinek między Zborovem, a przejściem granicznym w Koniecznej minął nam w skrajnym upale, termometr pokazywał aż 44,1 stopnia! Mimo to jechało się lepiej. Korzystając z faktu, iż mieliśmy dużo wody, polewaliśmy się nią w celu chwilowej ulgi.
Po lewej stronie cały czas majaczyła nam Stebnicka. Niespodziewanie, podjazd pod granicę poszedł relatywnie lekko.

Stebnicka




Już prawie w Polsce


Falisty podjazd

Co wam powiem, to wam powiem, ale wam powiem.... ciepło.
Z wiatrem w plecy
W malejącej już temperaturze, ze sprzyjającym wiatrem dolecieliśmy do Przełęczy Małastowskiej. Tam ostatni postój i zjazd. Do domu pojechaliśmy trochę okrężną trasą przez okoliczne wsie.
W trakcie zadzwoniła do mnie mama, że muszę jeszcze jechać z babcią do lekarza, więc nie jechałem nawet do domu, Robert wyjechał do drogi, żeby dać mi buty do przebrania i inne manatki po czym pojechałem do Biecza. Tam przesiadłem się prosto do samochodu i jazda do Gorlic. Na szczęście szybko poszło. Wróciliśmy do Biecza, załadowałem rower do bagażnika i pojechaliśmy do domu.



Podjazd pod Małastowską
Na zachód słońca z Sośnin
Samym wieczorem wzięliśmy jeszcze Roberta i pojechaliśmy na Korczynę na zachód słońca.


Zachód słońca z Sośnin
Jak znajdę chwilę to obrobię i dodam filmik z wycieczki.
Kategoria 200 - 300 km, 2015, Dniem, Fotorelacje, Kellys Scarpe, Przejażdżki, Z kimś
- DST 100.00km
- Czas 05:24
- VAVG 18.52km/h
- VMAX 64.22km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 880m
- Sprzęt Kellys Scarpe
- Aktywność Jazda na rowerze
Nocna seta
Niedziela, 5 lipca 2015 · dodano: 17.08.2015 | Komentarze 1
Wieczorem melduje się u mnie Kuba. W trasę wyjeżdżamy razem z zachodem słońca. Temperatura bardzo wysoka, wciąż około 30 stopni.
Przez Zagórzany i Łużną jedziemy na Ciężkowice. W Sędziszowej zjazd jak zawsze daje radę. W Skamieniałym Mieście robimy postój. Po doskonałym posiłku złożonym z energetycznych batonów szczęśliwi ruszamy w dalszą drogę. Temperatura bardzo nieprzyjemnie skocze, to gwałtownie w dół w dolinach, to momentalnie do góry na wzniesieniach. Trzeba się ubierać i rozbierać. Przejeżdżamy przez Gromnik i udajemy się na wizytę do Martyny. Zaraz za Turzą robimy sobie postój na środku ciepłego asfaltu i dosłownie leżymy podziwiając gwiazdy. Coś wspaniałego.
U Martyny schodzi nam dłuższą chwilę, po której rozpoczynamy ostatni etap jazdy. Do domów udajemy się okrężną drogą przez Wójtową. Tam już zaczyna robić się jasno. Rozstajemy się na moście w Strzeszynie. Temperatura wynosi wtedy 13 stopni. Amplituda wyszła więc dość duża.
Tempo bardzo słabo, całość bez spiny.
Słońce wschodzi jakieś 5 min po moim przyjeździe do domu.

W Zagórzanach na przystanku


Postój w Skamieniałym Mieście

Odpoczynek na środku drogi

Będzie wschodzić






Wschodzi, robione spod domu
Kategoria 2015, 50 - 100 km, Fotorelacje, Kellys Scarpe, Na luzie, Nocą, Przejażdżki, Z kimś
- Temperatura 30.0°C
- Aktywność Wędrówka
Tatry Zachodnie - Dzień I
Sobota, 4 lipca 2015 · dodano: 05.08.2015 | Komentarze 0
Dystans: 19,8 km
Przewyższenie: 1659 m
Obniżenie: 1462 m
Trasa:
Siwa Polana (928) > Dolina Dudowa (1002) > Polana Trzydniówka (1081) > Trzydniowiański Wierch (1765) > Kończysty Wierch (2002) > Jarząbczy Wierch (2137) > Wołowiec (2064) > Rakoń (1879) > Grześ (1653) > Bobrowiecka Przełęcz (1356) > Polana Chochołowska (1108) > Schronisko PTTK na Polanie Chochołowskiej (1148)
To była krótka noc. Poszliśmy spać o 23, a już o trzeciej nad ranem byliśmy na nogach. O czwartej wyjechaliśmy z domu, a o siódmej byliśmy na parkingu na Siwej Polanie. Piątek rano, więc jeszcze praktycznie pusty, zaparkowaliśmy sobie elegancko pod drzewami. Dzień zapowiadał się pięknie, widoczność również. Przebraliśmy się, zjedliśmy,wypiliśmy kawę i ruszyliśmy w trasę.

Zbieramy się
Pierwsze kilometry asfaltem, który na czas weekendu zmienia się w deptak, o czym przekonaliśmy się w sobotę. Trasa od samego początku ciekawa, obok biegnący równolegle strumyk, odsłonięte skały, ostańce. Na Polanie Trzydniowej odbiliśmy w lewo na czerwony szlak prowadzący na Trzydniowiański Wierch.

Pierwsze kilometry asfaltem


Widoki coraz ciekawsze

Wraz z wejściem na czerwony szlak zaczęliśmy pierwsze podejście. Początkowo łagodnie, następnie cały czas stromo, aż do linii kosodrzewiny. Gdzieś tam złapała nas chmara strasznie wkurzających much, która nie chciała nam dać spokoju, aż do samego wieczoru. Nie szło się od nich ogonić, latały wokół nas i siadały na czym się dało. Do tego są na co drugim zdjęciu.

Zaczynamy podejście pod Trzydniowiański

Dłuższy kawałek o sporym nachyleniu
Z każdym metrem w górę widoki robiły się coraz ciekawsze, a po wyjściu na całkowicie otwartą przestrzeń ukazała nam się cała trasa, którą mieliśmy przejść oraz tylko garstka turystów porozrzucanych gdzieś w oddali.

Kominiarski Wierch



Przez Kosodrzewinę, zaraz będzie wszystko widać

Na plan zaczynają wchodzić najwierniejsi kompani wyprawy - muchy, całe dziesiątki

Od lewej: Starorobociański, Trzydniowiański, Kończysty, Jarzębczy, Ostry Rohac, Wołowiec

Tatry Wysokie już się wyłaniają

Widać czubeczek Giewontu
Co do wspomnianych wcześniej turystów, to na szlaku nie spotkaliśmy przez cały dzień takiej ilości ludzi, aby stało się to irytujące. Udało się porobić zdjęcia bez zamartwiania się, że zaraz ktoś wejdzie w kadr. Much nie liczę.

Trzydniowiański na celowniku

Tam dopiero jutro
Po wejściu na Trzydniowiański mieliśmy dwie opcje: w lewo - na Starorobociański, w prawo: na Jarzębczy. Zaplanowane było wybrać tę drugą i tak też zrobiliśmy. Starorobociański zostawiliśmy na drugi dzień.
Zrobiło się jeszcze ciekawiej, więcej skał, ostrzejsze zbocza, jeziorka.

Wysokie jeżą się w oddali






Bardzo skalisty odcinek
Na Jarzębczym zrobiliśmy postój. Na zachód od szczytu ukazały nam się łańcuchy po stronie Słowackiej, z robiącym największe wrażenie Ostrym Rohacem. Teraz czekało nas ostre zejście i kapitalny odcinek poprowadzony zaraz przy skarpie.

Na Jarzębczym Wierchu

Zaczynamy zejście, w tle Wołowiec oraz szczyty po stronie Słowackiej

Dość ostro




Zdjęcie nie obrazuje, tego, jak wyglądało to na żywo

Przed podejściem na Wołowiec zatrzymaliśmy się na chwilę, żeby dłużej popodziwiać niesamowite widoki. Czas mieliśmy dobry więc nie było się co spieszyć.

Postój z pięknymi widokami na Ostry i Placlivy Rohac

Kadr prawie jak z Władcy Pierścieni

Skaliste zejście

Ostry Rohac, niczym Matterhorn

Z Wołowca
Na Wołowiec poprowadziło nas dość ostre skaliste podejście. Na szczycie spotkaliśmy dość dużo ludzi. Porobiliśmy trochę zdjęć i ruszyliśmy dalej.

Lusterka





Wołowiec widziany po zejściu
Na koniec zaliczyliśmy jeszcze Rakoń i Grzesia. Potem już zejście w kosodrzewinę, a następnie w krzaki, znaczy las.


Wchodzimy w kosodrzewinę

Końcówka lasem
W schronisku byliśmy już około 17. Obaj zadowoleni rozsieliśmy się na ławkach i zamówiliśmy zimne piwo i coś ciepłego do jedzenia. Była golonka i jakieś roladki mięsne, ogólnie nawet niezłe.
Wolnych pokoi już nie było (dzwoniliśmy dwa dni wcześniej), więc rozłożyliśmy się na podłodze w sali sypialnej. Weszliśmy jako pierwsi, gdzieś koło 20 i zajęliśmy miejsce przy oknach. Przez noc nazbierało się całkiem dużo ludzi, ale generalnie wyspaliśmy się.

Kominiarski Wierch oświetlony zachodzącym słońcem
Kategoria 2015, Fotorelacje, Trekking
- Temperatura 30.0°C
- Aktywność Jazda na rowerze
Tatry Zachodnie - Dzień II
Piątek, 3 lipca 2015 · dodano: 13.08.2015 | Komentarze 0
Dystans: 18,5 km
Przewyższenie: 1260 m
Obniżenie: 1470 m
Trasa:
Schronisko PTTK w Dolinie Chochołowskiej (1148) > Jarząbcza Dolina (1265) > Trzydniowiański Wierch (1765) > Kończysty Wierch (2002) > Starorobociański Wierch (2176) > Siwy Zwornik (1959) > Iwaniacka Przełęcz (1459) > Polana Iwanówka (1085) > Dolina Dudowa (1002) > Siwa Polana (928)
Budziki mieliśmy ustawiona na szóstą, ale obudziliśmy się już o piątej. Na sali było z pięć razy więcej osób, niż wtedy kiedy zasypialiśmy. Nie tracąc czasu, szybko się zebraliśmy i już o szóstej byliśmy na szlaku.

Kominiarski Wierch w świetle wschodzącego słońca

Sala sypialna

Schronisko PTTK
Dzień zapowiadał się nie gorszy od poprzedniego, choć z samego rana było dość chłodno. Czerwonym szlakiem ruszyliśmy po raz drugi zaliczyć Trzydniowiański Wierch. Jako, że w schronisku nie zjedliśmy śniadania, to w pierwszym dogodnym miejscu zatrzymaliśmy się, aby to uczynić. Kuchnia, z tego co pamiętam zaserwowała: chałwę, batona energetycznego oraz krakersy bieszczadzkie, a wszystko to przepite wodą. Po takiej strawie aż zachciało się iść pod górę.


Pod Trzydniowiański

Tak samo, jak w pierwszy dzień uczepiły się nas denerwujące muchy.





Odcinek zielonym szlakiem od Trzydniowiańskiego do Kończystego powielił się nam z dniem wczorajszym. Na przełęczy Starorobociańskiej zrobiliśmy postój. Nie byliśmy tam sami, towarzystwa dotrzymały nam dwie kozice, które pasły się zaraz obok szlaku. Z przełęczy jeszcze z 200 m podejścia i już byliśmy na Starorobociańskim - najwyższym szczycie Tatr Zachodnich po stronie polskiej.

Kozica na stoku




Dalszy odcinek to klasa sama w sobie, widać to na zdjęciu poniżej. Po lewej stronie przepaść na kilkaset metrów, na wprost Tatry wysokie, a po prawej Tatry Zachodnie. Podczas zejścia zaczynamy mijać coraz większe ilości turystów.
Na Siwym Zworniku odbiliśmy w lewo, na czarny szlak wiodący grzbietem Ornak. Tam na szlaku spotkaliśmy jeszcze jedną kozicę, która po kilku minutach ustąpiła nam miejsca na szlaku (pasła się na samym środku).
Słońce zaczęło zgrzewać coraz mocniej.... całe szczęście, że zostało nam już tylko zejście.

Tatry Wysokie w oddali

Kozackie foto

Kapitalny szlak

Kozica numer trzy


Ornak

Gdy weszliśmy w linię kosodrzewiny, słońce zaczęło już zgrzewać nie na żarty, a my zaczęliśmy mijać coraz większe zastępy turystów idących dopiero do góry. Co piąta grupka pytała czy jeszcze daleko... Już wyglądali na wykończonych, a dopiero zaczynali...



Wiatrołomy

Ostatni odcinek - wzdłuż potoka Chochołowskiego sobie ułatwiliśmy i zjechaliśmy na wypożyczonych rowerach. Był to slalom, bo na ścieżce setki turystów...

Końcówka na rowerach

Zjazd już pod sam parking
Przy parkingu oddaliśmy rowery, a w budce z drobiazgami kupiliśmy kilka oscypków.
Parking kipiał od samochodów.

Trochę się nazbierało tych samochodów

I koniec wyprawy
Kategoria 2015, Fotorelacje, Trekking
- DST 62.75km
- Teren 0.60km
- Czas 03:01
- VAVG 20.80km/h
- VMAX 78.80km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 657m
- Sprzęt Kellys Scarpe
- Aktywność Jazda na rowerze
Staszkówka z pit stopem w Szalowej
Środa, 1 lipca 2015 · dodano: 23.07.2015 | Komentarze 0
Jedymy przez Gorlice, w Szymbarku odbijamy na Szalową, długi podjazd pod Bieśnik. Na zjeździe pada Vmax. W Szalowej robimy postój u cioci. Następnie kierunek Staszkówka. Podjeżdżamy pod cmentarz, potem postój pod delikatesami, czy jakoś tak. Wracamy górą, przez Turzę, Moszczenicę, Kwiatonowice, później Zagórzany i Kobylanka.
Pogoda super.



W lewo skręt na Maślaną



Ferdek - niekiepski wafel

Z jakimś Pimpkiem
Kategoria 2015, 50 - 100 km, Dniem, Fotorelacje, Kellys Scarpe, Na luzie, Przejażdżki, Z kimś