Info

avatar
Imię:
Artur
Wiek:
27
Miejscowość:
Biecz/Libusza Slough

PRAKTYCZNIE NIC NIE AKTUALNE, ALE MAM AMBITNY PLAN WRZUCAĆ CHOĆ CIEKAWSZE WYPADY
Na bikestatsie od: 19.07.2013r.
Kilometry na bikestatsie: 37978.94
Kilometry w terenie: 305.64
Prędkość średnia: 18.31 km/h

TOP

Dystans dzienny:
1. Bieszczady 2016 - 305 km
2. Velka Domasa, Słowacja 251.22 km
3. Góry Lewockie 221.16 km

Dystans miesięczny:
1. Wrzesień 2013 1437.82 km
2. Sierpień 2013 1327.82 km
3. Lipiec 2016 1126.34 km

Max. prędkość: 81.01km/h
Max. podjazdy dobowe: 3546 m
Mój profil na bikestatsie


Najwyższe podjazdy/szczyty:

1.Kralova Hola - 1946 m - wrzesień 2016

2. Velickie Pleso - 1670 m - lipiec 2016

3. Popradzkie Pleso - 1529 m - lipiec 2016

Sezon 2017: button stats bikestats.pl Sezon 2016: button stats bikestats.pl Sezon 2015: button stats bikestats.pl Sezon 2014: button stats bikestats.pl Sezon 2013: 4385.40 km button stats bikestats.pl
Sezon 2012: 3036.03 km
Sezon 2011: 2677.73 km

Zaliczone Gminy

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy parker09.bikestats.pl

Archiwum bloga

Flag Counter

Wpisy archiwalne w kategorii

100 - 200 km

Dystans całkowity:5176.80 km (w terenie 50.60 km; 0.98%)
Czas w ruchu:226:28
Średnia prędkość:21.88 km/h
Maksymalna prędkość:79.98 km/h
Suma podjazdów:60254 m
Maks. tętno maksymalne:184 (92 %)
Maks. tętno średnie:159 (79 %)
Suma kalorii:33335 kcal
Liczba aktywności:43
Średnio na aktywność:120.39 km i 5h 31m
Więcej statystyk
  • DST 109.33km
  • Teren 2.00km
  • Czas 05:04
  • VAVG 21.58km/h
  • VMAX 77.87km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 1507m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wieża widokowa w Jodłówce Tuchowskiej

Niedziela, 12 października 2014 · dodano: 10.05.2015 | Komentarze 0


W planach było jakieś 200 km, ale jakoś się nie zebraliśmy.
Wyjechaliśmy dopiero o ósmej. Spokojnym tempem obraliśmy kierunek wieży widokowej w Jodłówce Tuchowskiej. Na początek przejechaliśmy przez Biecz. Później Święcany. Tam na Kurpielu wpadł Vmax. Natomiast później jeszcze dwa razy wykręciliśmy >70 km/h - z Gilowej oraz Ostrego Kamienia.


Wjeżdżając do Biecza

Wjeżdżając do Biecza
Fara biecka
Fara biecka

Przed zjazdem dnia

Jesienna jazda

Przed nami Park Krajobrazowy Pasma Brzanki. Jesienią prezentuje się bardzo ładnie, zwłaszcza w złoto-pomarańczowych barwach.

Park Krajobrazowy Pasma Brzanki

Podjeżdżamy sobie

Postój przy pomniku

Pomnik z II WŚ
Pomnik z II WŚ

Spokojną drogą

Miłe dla oka kolory

Ostry Kamień

W Ryglicach zrobiliśmy postój na uzupełnienie płynów i napełnienie żołądków. Podczas podjazdu pod Ostry zrobiło się naprawdę ciepło, na szczycie musieliśmy się rozbierać.

Jesienne kolory

Jazda lasem
Początek zjazdu z Ostrego Kamienia
Początek zjazdu z Ostrego Kamienia

Widać już cel trasy. Podjazd pod wieżę całkiem przyjemny.Ruchu praktycznie brak, na szczycie kilku kolarzy.

Podjazd pod wieżę widokową
Podjazd pod wieżę widokową

Dość ostro

I na wieżę
I na wieżę

Widoczność nie dopisała
Widoczność nie dopisała
Rowery stoją

Powrót przez Święcany.



  • DST 172.97km
  • Czas 08:35
  • VAVG 20.15km/h
  • VMAX 65.54km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Kalorie 4914kcal
  • Podjazdy 2416m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Przehyba, Przehybel, Pohybel - jak kto woli

Sobota, 4 października 2014 · dodano: 22.12.2014 | Komentarze 4


Na lotnisku w Polsce jestem o północy. Tam czeka na mnie tata z Arkiem. Pakuje się i jedziemy. Arka zostawiamy u niego i sami wracamy do nas. O drugiej jesteśmy w domu. Przed spaniem znosimy jeszcze ze strychu rower, zakładam pedały i oliwię łańcuch. O trzeciej idziemy spać.
Pobudka o ósmej, przygotowań ciąg dalszy, dobre śniadanie, o dziewiątej wpada Arek, zaraz potem Kuba.
O dziesiątej wyjeżdżamy.
Za mną cały tydzień pracy, choroby i antybiotyku... i jeszcze ta podróż i niedospana noc... Obawiam się, że to będzie ciężki wyjazd, zwłaszcza, że celem jest Przehyba (dla bardziej wtajemniczonych Pohybel, bądź też Przehybel). Jedzie się całkiem fajnie. Kierunek: południowy zachód. Na rozgrzewkę płaski odcinek do Gorlic i dalej. Pierwszy dłuższy podjazd to podjazd pod Ropę. Idzie gładko.
Chłodno, mgliście - tak przez cały czas.

Pierwszy dłuższy podjazd

W Ropie
Za sprawą mgły widoczność bardzo słaba
Za sprawą mgły widoczność bardzo słaba

W Grybowie na światłach odbijamy w lewo na Ptaszkową i bocznymi drogami dojeżdżamy do Starego Sącza. Po drodze zaliczamy długi i stromy podjazd.

W Grybowie
W Grybowie

Przyjemnymi bocznymi drogami
Przyjemnymi, bocznymi drogami

Wygibasy z plecakeim
Wygibasy z plecakeim

O mało co nie skończyło sie to wypadkiem
O mało co nie skończyło sie to wypadkiem

Kościół, nie pamiętam dokładnie w jakiej miejscowości
Linia kolejowa na wysokości 500 m.n.p.m
Linia kolejowa na wysokości powyżej 500 m.n.p.m

Odsłonięte wapienie
Odsłonięte piaskowce

Znowu w górę
Znowu w górę

Łapiemy pobocze?
Łapiemy pobocze?

Na jakimś podjeździe
Sobie podjeźdżam
Królewski Szlak Rowerowy, Biecz - 72 km
Królewski Szlak Rowerowy, Biecz - 72 km.

W Starym Sączu na rynku zatrzymujemy się i bierzemy coś na ząb. Nie siedzimy długo, bo zimno. Z pełnymi już żołądkami ruszamy na kulminacyjny etap wyprawy - Przehybę.

W Starym Sączu
Postój w Starym Sączu
Postój w Starym Sączu

I skręt na Przehybę, a jednocześnie początek podjazdu o długości 12 mk

I skręt na Przehybę, a jednocześnie początek podjazdu o długości 12 kmZaczyna się niewinnie. Pierwsze kilometry idą lekko, średnie nachylenie waha się od 3 do 6%. Już na samym początku wjeżdżamy w mgłę gęstą jak mleko. I tak cały czas. Mimo wszystko kraobraz dookoła bardzo ciekawy. Strumyk biegący wzdłuż szosy, drzewa wyłaniajace się z mgły.
Każdy kolejny kilometr coraz cięższy, powoli zaczynam czuć osłabienie i odstawać za chłopakami. Końcówa dość ciężka, ze cztery kilometry o nachyleniu 10%.

Pierwsze metry podjazdu dniaPierwsze metry podjazdu dnia

Ale jechało się przyjemnie
Podjeżdżamy przez las
Ciągle pod górę
Koniec podjazdu
Wyłaniam się z mgy
Wyłaniam się z mgły

Krótko przed szczytem cała mgła magicznie znika. Pokazuje się błekitne niebo i miejscami chmury. Finishujemy wspólnie, satysfakcja jest, jesteśmy na górze, wyjechaliśmy bez postojów. I w sumie... nie czujemy się jakoś bardzo zmęczeni.

Satisfaction
Satisfaction

Przed szczytem mgła ustąpiła
Przed szczytem mgła ustąpiła

Charakterystyka podjazdu w skrócie:
  • Długość podjazdu: 11 km o nachyleniu 6.9%.
  • Przewyższenie: 764m
  • Maksymalne nachylenie na 200m: 15.9%
  • Największe nachylenie na 500m 13.6%
  • Maksymalne nachylenie na 1km: 11.8%


Pierwsze co, to idziemy na taras. Widok wynagradza tę całą jazdę we mgle, coś pięknego. Później ruszamy kawałek drogą kamienistą i znajdujemy polankę z równie ładnymi widokami. Z tego co pamiętam jest tam lądowisko dla helkopterów.

Panorama z tarasu widokowego na Przehybie
Panorama z tarasu widokowego na Przehybie

Widok z tarasu przy schronisku na Przehybie

Kubcyk i Arek

Widok z tarasu
Widok z lądowiska dla helikopterów
Widok z lądowiska dla helikopterów

We trzech
Wygląda to kapitalnie
Wygląda to kapitalnie

Zadowolony Kubcyk
Zadowolony Arek
Zadowolony ja
Niesamowite błocisko
Niesamowite błocisko

Co za błoo
Wspaniale się po tym jechało

Okolice schroniska
Przy schronisku
Pozuję i przy okazji jem
I dumny ja

Wspólnie
Czas na zjazd. Znów wjeżdżamy w mleko, szybko się nie da, nic nie widać i robi się niesamowicie zimno. Nawierzchnia mokra. Wilgotność duża. Na dół docieramy zmarznięci.

I czas na zjazd


Po zjeździe zatrzymujemy się na ostatni postój. Kupujemy po kanapce z subwaya i w drogę. Już zaczyna robić się ciemno, ale po takiej strawie nabieramy chęci do życia.

Trzeba się posilić - Subway
Ostatni postój
Robi się ciemno

Ostatnie jakieś 50 km przebiega bez specjalnych wydarzeń, nikt nie łapie gumy, ani nic w tym rodzaju. Jedziemy już w całkowitej ciemności. Ja z Kubą z dobrym oświetleniem, Arek trochę gorzej, ale jakoś łapie trochę naszego światła.
Ostatnie 20 km dla mnie już ciężkie, ale jakoś docieram do domu. O godzinie... dziewiątej gdzieś.

Temp. 6-13C

Już jest ciemno
W Libuszy, prawie finish

Koło dwunastej idę spać. Znów się nie wyśpię. Jutro o piątej rano w Bieszczady. Oooo tak!



  • DST 109.11km
  • Czas 03:37
  • VAVG 30.17km/h
  • VMAX 67.28km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 184 ( 92%)
  • HRavg 159 ( 79%)
  • Kalorie 2929kcal
  • Podjazdy 613m
  • Sprzęt Cannondale CAAD8
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z wolnego należy korzystać

Sobota, 16 sierpnia 2014 · dodano: 18.11.2014 | Komentarze 0


Doczekałem się dnia wolnego, a więc jazda. Wystartowałem po 10. Na niebie częściowe zachmurzenie, słońce często się przebijało, temperatura powyżej 20 stopni, i ten wiatr, przez pierwsze pół trasy głównie w twarz. 


Pierwszym etapem było przedarcie się przez Slough. Oczywiście masa świateł, zatrzymywania się co kilkaset metrów. Ogólnie irytujący odcinek. Ale jakoś minął. Dalej Windsor, tam oczywiście masa kolarzy, głównie szosowców. A turyści, ich to dopiero od groma. 

Sporo tu zamków

Nietypowa fontanna

Jakis pomniczek

Po opuszczeniu Windsoru udałem się na dobrze mi już znane dróżki. Cały czas pod wiatr. Tereny całkiem ładne, dużo zieleni. 

Ładnie ale płasko jak na stole

English road

Koło Maidenhead zrobiłem nawrotkę i równoległą drogą pojechałem w kierunku Windsoru. Wtedy to wiatr mi dopisał, przez jakieś 12 km na liczniku miałem ok. 40 km/h. Od Windsoru powrót tą samą drogą. Picie mi się akurat skończyło, więc zajechałem do domu uzupełnić bidony i pojechałem dalej, w kierunku mojej ścianki. Na moim póki co ulubionym zjeździe tu w Anglii wykręciłem Vmaxa, byłby lepszy, gdyby nie koleś, który wyprzedził mnie podczas zjazdu, zaraz kierunek i skręca. Ledwo wychamowałem na pichy, żeby nie wpaść mu w tyłek. Chyba jeszcze z dwa kilometry na niego kląłem. 

Mój piękny kokpit
Tak przy okazji, mój uaktualniony kokpit 

Na wiadukcie

Na koniec zaliczyłem ściankę, a później już w dół do domu. 


Jutro praca.



  • DST 110.02km
  • Teren 3.50km
  • Czas 04:50
  • VAVG 22.76km/h
  • VMAX 62.99km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 1041m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gorlice za dnia, Ołpiny nocą

Środa, 30 lipca 2014 · dodano: 01.11.2014 | Komentarze 2


Gorlice


Wczesnym popołudniem do Gorlic załatwić kilka spraw i zamienić parę słów pod basenem z Kubą i Martyną.
W pierwszą stronę przez Kobylankę i Klęczany, powrót przez Dominikowice i Kryg.


Na odcinku Gorlice - Żmigród
W stronę Dominikowic

Po chleb i do Martyny

Wieczorem już we dwóch, najpierw po pyszny chlebek z domowej piekarni w Kobylance. Później do Martyny. Pojechaliśmy przez Strzeszyn, tam natknęliśmy się na robotników pracujących przy drodze, właśnie kończących pracę. Chwilę musieliśmy poczekać, bo akurat cofali ciężarówkami. Potem podjazd pod Kwiatonowice i grzbietem do Turzy. Zjazd do Rzepienników, tam na dziurach zruszył mi się licznik i prawie przez cały zjazd nie liczył. Podkurzyło mnie to lekko. Na szczęście, gdy byliśmy u Martyny to już mi przeszło.
Powrót chyba przez Racławice i Binarową chyba, nie pamiętam.

Ze świeżutkim chlebkiem
Ze świeżutkim chlebkiem

Świeżutki asfalt
Nowy asfalt w Strzeszynie



  • DST 120.72km
  • Teren 9.20km
  • Czas 05:58
  • VAVG 20.23km/h
  • VMAX 67.83km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 1551m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Jazda w III aktach

Piątek, 25 lipca 2014 · dodano: 26.10.2014 | Komentarze 0


I. Pagorzyna


Pojechaliśmy chyba gdzieś lekko po południu. Robert, Kuba i ja. Pogoda ładna, trochę pochmurno. Na początek, na życzenie mojego brata do lasu między Wójtową, a Pagorzyną pojeździć trochę w terenie. Przy okazji udało nam się nazbierać trochę grzybów, zobaczyć cmentarz wojskowy i zostać wielokrotnie ukąszonym przez komary, których były tysiące.
Potem zjazd w stronę Pagorzyny, gdzie skręciliśmy w lewo w kierunku Harklowej i powrót przez Wójtową.

Młody dał radę i ma potencjał, ale musi ćwiczyć. 


Jadą, jadą


Widoki z Wójtowej

Początek podjazdu
Początek podjazdu

Książkowy wręcz
Książkowy

Trochę trzeba było nazbierać
Będą na kolację

Komarów były setki

Cmentarz w lesie
Cmentarz wojenny

Zjazd

I pozdjazd

Robert ciągnie pod górę

II. Las Grodzki

Późnym popołudniem umówiliśmy się wraz z Kubą na ustawkę z Przemkiem. Zbiórka na targowicy w Bieczu. Nie wiadomo było gdzie jedziemy, więc improwizowaliśmy. Na początek Podwalem i na Kamieniec. Potem kilka kilometrów po lesie Grodzkim i trochę kręcenia się po okolicy. Dobrze się z nim jechało.

III. Wizyta u Martyny

Ostatni już dziś etap miał miejsce nocą. A pojechaliśmy znowu we trzech, ale znów w zmienionym składzie - Arek, Kuba i ja. Noc była ciepła i bezwietrzna, jechało się świetnie, do czasu. Ale o tym zaraz.
Pojechaliśmy na Zagórzany, tam czekał nas pierwszy podjazd, czyli Kwiatonowice, przez połowę którego Arek gadał sobie przez telefon. Dalej grzbietem do Turzy, gdzie skręciliśmy w prawo na zjazd do Rzepiennika Biskupiego. W Rzepienniku Suchym złapały mnie katastrofalne słabości. A to przez to, że nie jadłem przed jazdą, myślałem, że jakąś 30-stkę zrobimy. Podjazd pod Ołpiny przeminął w strasznych katorgach, ale jakoś dotarliśmy do zaprzyjaźnionego miejsca, które na szczęście mieliśmy w pobliżu, czyli do domu Martyny, dziewczyny Kuby. Tam się posililiśmy kanapkami z pomidorem, który jest moim ulubionym warzywem :) Chwilę pogadaliśmy i około północy ruszyliśmy w drogę do domów. Pojechaliśmy przez Racławice i Binarową. Na wypłaszczeniu w Binarowej ostro przycisnęliśmy. Z Kubą rozstaliśmy się koło Biedronki w Bieczu i sami pojechaliśmy do Arka.
Z nocnej trasy
Ostatni etap



  • DST 102.09km
  • Czas 03:46
  • VAVG 27.10km/h
  • VMAX 51.38km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 178 ( 89%)
  • HRavg 147 ( 73%)
  • Kalorie 2381kcal
  • Podjazdy 604m
  • Sprzęt Cannondale CAAD8
  • Aktywność Jazda na rowerze

Windsor Park - sesja zdjęciowa

Poniedziałek, 14 kwietnia 2014 · dodano: 14.04.2014 | Komentarze 0


Cel dzisiejszej wycieczki: zrobić sesję zdjęciową w końcu wyposażonego Cannona i wreszcie dodać go na BS. Udało się. Poniedziałek. Wolne. Piękna pogoda. Więc jadę.

Uznałem, że najlepszym miejscem na sesję będzie przepiękny Windsor Park. A więc jest on pierwszym punktem wyjazdu. 







Kilka fotek 'obiektu sesji'

Z samowyzwalacza
Cannondale CAAD8
Na pięknym tle
Rowerek

Kierownica, licznik
Kask jako podpora
A takie ujęcie
Robione przez brodatego
W cieniu
Na tle skał

Przy okazji i Georgius Rex załapał się na sesję...
Pozostałości po Rzymianach?
Świetnie wyszło
Boski dotyk

Piękny pomnik

Skałki w słońcu

I znów skały

Windsor w oddali

Windsor Great Park
Alejki idealnie nadające się do jazdy rekreacyjnej

Po sesji w parku i dosyć rekreacyjnej jeździe po jego terenie ruszyłem (nieplanowanie) we właściwą trasę. Tam już bez zdjęć, skupiłem się na jeździe. A pojechałem w kierunku swoich ulubionych wiejskich, nieruchliwych dróżek. Przy 60 kilometrze złapał mnie kryzys, głód, a nie miałem przy sobie nic do jedzenia, tylko picie. Jak na złość nie mogłem znaleźć żadnego spożywczaka, na szczęście w końcu się udało, kupiłem jakąś bułkę i ciacha, spożyłem i ruszyłem dalej, a raczej w drogę powrotną. Tam już bez przygód.

Pogoda naprawdę dziś dopisała...



  • DST 117.95km
  • Temperatura 12.0°C
  • Kalorie 2851kcal
  • Sprzęt Cannondale CAAD8
  • Aktywność Jazda na rowerze

Prawie jak przez polską wieś

Czwartek, 13 marca 2014 · dodano: 14.03.2014 | Komentarze 2

Poranna mgła zapowiadała słoneczną pogodę, i taka też nastała. W trasę udałem się gdzieś przed jedenastą. Moim celem było zbadanie dróg na południowy wschód od Windsoru. Po przestudiowaniu mapy, wydawały mi się one odpowiednie do jazdy.
Pojechałem standardową drogą przez Datchet i Windsor, na której nie omieszkałem zrobić kilku fotek.

Zamek Windsor
Przy Tamizie
Ptactwo nad Tamizą

Za Windsorem czekał mnie jeden z moich ulubionych odcinków i zaraz po nim skręt w nieznane. Moje przeczucia okazały się trafne. Trafiłem na całkiem dobre drogi, i co najważniejsze, bez setek samochodów. Ruch jak na typowych polskich, wiejskich drogach. Po obu stronach pola, pasące się konie i krowy, a na samej szosie dziesiątki kolarzy. Po takich terenach aż miło się jeździ.

W oddali dwóch kolarzy
Brak ruchu, jakie to miłe

Po drodze spotkałem też kilka ciekawych przykładów tutejszej architektury.

Kościółek pierwszy
Kościółek drugi


oraz...

Wiosna
...oznaki wiosny

Na jutro planowałem podobny dystans, lecz zadzwonili z pracy z zapytaniem, czy wpadnę na nadgodziny. Więc się zgodziłem, zawsze te kilka groszy wpadnie. No ale niestety nie pojeżdżę...


PS. Wiem, razi w oczy ten brak podstawowych statystyk, ale na szczęście licznik już niedługo powinien być.


  • DST 103.38km
  • Temperatura 14.0°C
  • Kalorie 2728kcal
  • Sprzęt Cannondale CAAD8
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miejska dżungla

Niedziela, 9 marca 2014 · dodano: 09.03.2014 | Komentarze 1


Dzisiejszy cel: 100 km. Trasę rozpoczynam późno, około godziny 11. Pogoda wspaniała, niebo bez nawet jednej chmurki. Zaczynam w podobnym kierunku, jak wczoraj, lecz trochę inną drogą. Na początek przejeżdżam przez Datchet, pierwsze, z chyba sześciu odwiedzonych dziś miast. 

Kościółek w Datchet
Kościółek w Datchet

Tempo równe, bez szaleństw, praktycznie pięć miesięcy przerwy zrobiło swoje. Jedynie na podjazdach dociskam. To lubię. Choć są one tu krótkie... Na podjazdach, i gdy jest się z kim ścigać, a kolarzy, podobnie jak wczoraj mnóstwo. Ale przyznam szczerze, dają mi popalić, ale do czasu :P
Po wyjechaniu w Datchet przecinam autostradę oraz mijam największe lotnisko w Europie - Heathrow.

Potężna autostrada
Potężna autostrada
Lotnisko Heathrow
Lotnisko Heathrow

I kolejne miasto - Ashford, tam bez zdjęć, nic ciekawego, podobnie jak Walton-on-Thames, Weybridge i jakieś tam jeszcze.
Po ok. 50 km robię postój na bułę. Wcześniej tylko króciutkie na gryza czekolady.

Podczas postoju
Podczas postoju

Po chwili oddechu ponownie ruszam w drogę, kolejny cel to jezioro Virginia Water. Gdy tam docieram okazuje się, że jest tam masa.... ludzi... tak - niedziela, zapomniałem. Robię kilka fot i uciekam, ciężko przejechać, taki tłum, dorośli dzieci, na rowerach, hulajnogach, wrotkach, psy, ogólnie wszystko.

Virginia Water
Virginia Water
Jezioro Virginia Water
I znów to samo jezioro

Ostatni odcinek trasy wiedzie już drogą w stronę Windsoru, którego oczywiście ominąć nie mogłem. Jest to chyba najlepszy z odcinków, świetny asfalt i stosunkowo długie jak na te realia zjazdy.

Zameczek
Wiadomo, co to
Wiadomo, co to

A za Windsorem Slough - dom.
Przyznam, że wróciłem dziś zmęczony, nogi jeszcze bardzo słabe, ale mimo wszystko udało się to 100 dziś zrobić, z czego jestem bardzo zadowolony.
Weekend bardzo udany, teraz najprawdopodobniej trzy dni przerwy, godziny pracy nie pozwolą mi pojeździć. We czwartek i piątek wolne, planuję dwie setki, oby pogoda pozwoliła, na razie się utrzymuje.

Na koniec zdjęcie dzisiejszego zachodu słońca
Na koniec zdjęcie dzisiejszego zachodu słońca



  • DST 120.21km
  • Teren 3.00km
  • Czas 05:03
  • VAVG 23.80km/h
  • VMAX 66.49km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Kalorie 3130kcal
  • Podjazdy 779m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Szalowa i długi postój u cioci

Wtorek, 10 września 2013 · dodano: 11.09.2013 | Komentarze 1

Razem z Kubą wyjeżdżamy gdzieś koło 10.30. Na początek Do Gorlic do Lidla. Tam kupujemy czekoladę i jedziemy dalej. W Szymbarku skręcamy w prawo, na Bieśnik.
Na szczycie robimy kilka fotek, bo widoczki bardzo ładne.

Widok z podjazdu w Bieśniku © parker09


Początek zjazdu w Bieśniku, to tam pada Vmax © parker09


W Szalowej zatrzymujemy się u mojej przyszywanej cioci, która przytrzymuje nas chyba ciut długo. Od niej wyjeżdżamy najedzeni i kierujemy się do Moszczenicy. Na rondzie w lewo, w stronę Turzy a później grzbietem przez Kwiatonowice. Ostatni odcinek przez Klęczany, na krzyżówce w Libuszy się rozstajemy.
Za nami ok. 80km.
Wieczorkiem znów się mobilizujemy i dobijamy jeszcze 40.
Jedziemy na Binżdżę i z powrotem.

Trasa:
Libusza > Gorlice > Szymbark > Bieśnik > Szalowa > Moszczenica > Turza > Kwiatonowice > Zagórzany > Klęczany > Libusza > Biecz > Binarowa > Libusza


  • DST 107.03km
  • Teren 5.00km
  • Czas 04:43
  • VAVG 22.69km/h
  • VMAX 76.80km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 2682kcal
  • Podjazdy 1281m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Klimkówka i przy okazji Wawrzka

Piątek, 6 września 2013 · dodano: 08.09.2013 | Komentarze 0

Dziś obraliśmy kierunek na Klimkówkę. Pogoda naprawdę dopisała, zresztą jak prawie zawsze ostatnio. Pojechaliśmy przez Małastów. Tam pierwszy większy podjazd. Na górze w prawo, znów do góry. Później Nowica, Kunkowa i wreszcie Uście. A przed nim świetny zjazd. Tam pada Vmax - 76,80km/h. W Uściu zatrzymujemy się w sklepie, uzupełniamy picie i żołądki po czym ruszamy dalej. Koło Klimkówki robimy kilka fotek.

Klimkówka, widok z drogi głównej © parker09


Następnie podjazd pod Wawrzkę a tam piękne widoki

Piękny krajobraz z Wawrzki © parker09


A tu Kubcyk © parker09


Moja piękna maszyna na jeszcze piękniejszym tle © parker09


Zdjęcie zrobione, "żeby nie było" © parker09


To też "żeby nie było" © parker09


I jeszcze jeden krajobraz © parker09


Maszt na szczycie © parker09


Powrót przez Bielankę, Szymbark, i główną drogą przez Gorlice.

Trasa:
Libusza > Strzeszyn > Libusza > Kobylanka > Dominikowice > Sękowa > Ropica Górna > Małastów > Nowica > Kunkowa > Uście Gorlickie > Klimkówka > Wawrzka > Bielanka > Szymbark > Ropica Polska > Gorlice > Klęczany > Libusza