Info

Imię:
Artur
Wiek:
27
Miejscowość:
Biecz/Libusza Slough
PRAKTYCZNIE NIC NIE AKTUALNE, ALE MAM AMBITNY PLAN WRZUCAĆ CHOĆ CIEKAWSZE WYPADY
Na bikestatsie od: 19.07.2013r.
Kilometry na bikestatsie: 40000.40
Kilometry w terenie: 305.64
Prędkość średnia: 17.80 km/h
TOP
Dystans dzienny:
1. Bieszczady 2016 - 305 km
2. Velka Domasa, Słowacja 251.22 km
3. Góry Lewockie 221.16 km
Dystans miesięczny:
1. Wrzesień 2013 1437.82 km
2. Sierpień 2013 1327.82 km
3. Lipiec 2016 1126.34 km
Max. prędkość: 81.01km/h
Max. podjazdy dobowe: 3546 m
Mój profil na bikestatsie
Najwyższe podjazdy/szczyty:
1.Kralova Hola - 1946 m - wrzesień 2016
2. Velickie Pleso - 1670 m - lipiec 2016
3. Popradzkie Pleso - 1529 m - lipiec 2016
Sezon 2017:





Sezon 2012: 3036.03 km
Sezon 2011: 2677.73 km
Zaliczone Gminy


Kategorie
Rower:
Cannondale CAAD8 2012
Kellys Scarpe 2009
OLYMPIC
Dystans:
0 - 25 km
25 - 50 km
50 - 100 km
100 - 200 km
200 - 300 km
Typ:
>30 km/h
Przejażdżki
Dojazd
Na luzie
Trenażer
Kiedy:
2016
2015
2014
2013
Za dnia
Nocą
Z kim:
Sam
Z kimś
Inne:
Trekking
Bieganie
Siłownia
Fotorelacje
Podsumowania
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Kwiecień15 - 0
- 2025, Marzec12 - 0
- 2025, Luty11 - 0
- 2025, Styczeń10 - 0
- 2024, Grudzień18 - 0
- 2024, Listopad8 - 0
- 2024, Październik13 - 0
- 2024, Wrzesień31 - 0
- 2024, Sierpień12 - 0
- 2024, Lipiec18 - 0
- 2024, Czerwiec8 - 0
- 2024, Maj19 - 0
- 2024, Kwiecień13 - 0
- 2024, Marzec17 - 0
- 2024, Luty25 - 0
- 2024, Styczeń17 - 0
- 2023, Grudzień3 - 0
- 2023, Listopad6 - 0
- 2023, Październik5 - 0
- 2023, Wrzesień11 - 0
- 2023, Sierpień22 - 0
- 2023, Lipiec28 - 0
- 2023, Czerwiec17 - 0
- 2023, Maj5 - 0
- 2023, Kwiecień9 - 0
- 2023, Marzec12 - 0
- 2023, Luty3 - 0
- 2023, Styczeń3 - 0
- 2022, Grudzień3 - 0
- 2022, Listopad4 - 0
- 2022, Październik4 - 0
- 2022, Wrzesień9 - 0
- 2022, Sierpień25 - 0
- 2022, Lipiec16 - 0
- 2022, Czerwiec27 - 0
- 2022, Maj21 - 0
- 2022, Kwiecień10 - 0
- 2022, Marzec10 - 0
- 2022, Luty3 - 0
- 2022, Styczeń3 - 0
- 2021, Grudzień5 - 0
- 2021, Listopad6 - 0
- 2021, Październik17 - 0
- 2021, Wrzesień17 - 0
- 2021, Sierpień24 - 0
- 2021, Lipiec29 - 0
- 2021, Czerwiec28 - 0
- 2021, Maj22 - 0
- 2021, Kwiecień16 - 0
- 2021, Marzec15 - 0
- 2021, Luty7 - 0
- 2021, Styczeń11 - 0
- 2020, Grudzień8 - 0
- 2020, Listopad8 - 0
- 2020, Październik8 - 0
- 2020, Wrzesień20 - 0
- 2020, Sierpień19 - 0
- 2020, Lipiec21 - 0
- 2020, Czerwiec19 - 0
- 2020, Maj9 - 0
- 2017, Lipiec1 - 0
- 2017, Czerwiec7 - 0
- 2017, Maj11 - 0
- 2017, Kwiecień2 - 0
- 2017, Marzec7 - 1
- 2017, Luty2 - 0
- 2017, Styczeń3 - 0
- 2016, Grudzień2 - 0
- 2016, Listopad2 - 0
- 2016, Październik3 - 0
- 2016, Wrzesień16 - 2
- 2016, Sierpień10 - 0
- 2016, Lipiec18 - 9
- 2016, Czerwiec16 - 2
- 2016, Maj11 - 0
- 2016, Kwiecień10 - 11
- 2016, Marzec15 - 1
- 2016, Luty12 - 3
- 2016, Styczeń12 - 4
- 2015, Grudzień9 - 0
- 2015, Listopad5 - 0
- 2015, Październik13 - 5
- 2015, Wrzesień11 - 3
- 2015, Sierpień13 - 4
- 2015, Lipiec15 - 5
- 2015, Czerwiec14 - 2
- 2015, Maj3 - 0
- 2015, Kwiecień7 - 0
- 2015, Marzec2 - 0
- 2015, Luty7 - 0
- 2015, Styczeń6 - 0
- 2014, Grudzień9 - 0
- 2014, Listopad5 - 0
- 2014, Październik18 - 5
- 2014, Wrzesień3 - 0
- 2014, Sierpień13 - 0
- 2014, Lipiec19 - 11
- 2014, Czerwiec4 - 0
- 2014, Maj6 - 2
- 2014, Kwiecień15 - 15
- 2014, Marzec13 - 18
- 2014, Luty3 - 3
- 2014, Styczeń5 - 10
- 2013, Grudzień5 - 18
- 2013, Październik3 - 0
- 2013, Wrzesień42 - 26
- 2013, Sierpień44 - 10
- 2013, Lipiec16 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
100 - 200 km
Dystans całkowity: | 5176.80 km (w terenie 50.60 km; 0.98%) |
Czas w ruchu: | 226:28 |
Średnia prędkość: | 21.88 km/h |
Maksymalna prędkość: | 79.98 km/h |
Suma podjazdów: | 60254 m |
Maks. tętno maksymalne: | 184 (92 %) |
Maks. tętno średnie: | 159 (79 %) |
Suma kalorii: | 33335 kcal |
Liczba aktywności: | 43 |
Średnio na aktywność: | 120.39 km i 5h 31m |
Więcej statystyk |
- DST 124.76km
- Czas 05:06
- VAVG 24.46km/h
- VMAX 68.77km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 1246m
- Sprzęt Cannondale CAAD8
- Aktywność Jazda na rowerze
Haddington Hill
Środa, 6 stycznia 2016 · dodano: 12.01.2016 | Komentarze 0
Start o 10:30, samotnie. Część znanymi drogami, na początek Winterhill, później Henley. Gorąco na podjazdach, niepotrzebnie ubrałem base layera z długim rękawem. Później w górę, czyli Chiltern Hills, tam powyżej 200 m nad poziom morza pojawia się gęsta mgła. Włączam oświetlenie. Potem ostry zjazd z Kingston Hill. Mokro.
Do dole mgła ustępuje. Do samego Haddington Hill jadę po płaskim, dopiero pod koniec zaczynają się hopki. Okazuje się, że tamtejsze pagórki nie są zalesione, więc przy lepszej widoczności z góry panorama na 360. Dziś nic nie byłoby widać, więc nawet nie szukam drogi na sam szczyt.
Jeśli chodzi o drogi to nawet dość fajne, co najważniejsze - spokojne, będę tu częściej wpadał. Dużo górek.
Powrót przez Hazelmere i Beaconsfield. Trochę zmarzłem w stopy. Przez całą drogę dwie bułki domu, cztery banany i 0,7l wody. W domu melduję się o równej 17.
temp. 7 - 4*C

Okolice Henley


Na pagórkach mgliście



Góreczki Chiltern we mgle



Zabytkowy kościół



Kategoria 100 - 200 km, 2016, Anglia, Cannondale CAAD8, Dniem, Fotorelacje, Nocą, Przejażdżki, Sam
- DST 123.04km
- Czas 05:00
- VAVG 24.61km/h
- VMAX 78.04km/h
- Temperatura 13.0°C
- Podjazdy 1264m
- Sprzęt Kellys Scarpe
- Aktywność Jazda na rowerze
Chiltern Hills
Poniedziałek, 28 grudnia 2015 · dodano: 12.01.2016 | Komentarze 0
Ostatni dzień z czterech wolnych na Święta i pierwszy z naprawdę ładną pogodą. Wyciągam Arka i jedziemy na pagórki Chiltern.
Zbiórka zaplanowana na 9:30 pod Metro Bankiem. Przed wyjazdem chcemy jeszcze zaliczyć biuro z przesyłkami, gdzie Arek ma odebrać swoją lampkę oraz Tesco. Pod biurem Royal Maila całujemy klamkę (przecież dziś Bank Holiday, jak mogliśmy zapomnieć), Tesco otwarte, więc zaopatrujemy się w prowiant. Mijając Salt Hill Park okazuje się, że jest cały zataśmowany, a wszystkie wejścia obstawia policja, pewnie znów jakieś zabójstwo... Po drodze zahaczamy jeszcze do mnie po czołówkę dla Arka, w razie nieplanowanego powrotu w nocy.

Wschód słońca jeszcze z okna
Wyjeżdżamy ze Slough i kierujemy się na Burnham Beeches. Tam lekko do góry, wyjeżdżamy na jakieś 100 m.n.p.m. i zaliczamy zjazd do Cookham. Później Winterhill, na szczycie niestandardowo odbijamy w lewo i jedziemy odwróconą trasą z przedwczoraj. Na grzebiecie łapie nas jakiś kolarz w którym ucina się krótka pogawędka. Po kilki kilometrach odbijamy w prawo i lecimy na Henley. Po drodze zaczynamy mijać co raz liczniejsze grupki kolarzy. Przed miastem zaliczamy dwa podjazdy, a na ostatnim zjeździe wykręcamy 75 km/h. W Henley mnóstwo cyklistów, dziesiątki, ale my się nie zatrzymujemy.

Burnham Beeches


Hedsor Towers, zoom 30x to super zabawa
Jedziemy na północ, chwilę główną, po czym skręcamy w prawo. Przy drodze mijamy radiowozy i zabitą krowę, Dokoła pełno pagórków oraz pól z winogronami. Wszystko to oświetlone słońcem wygląda dużo ładniej niż przedwczoraj we mgle. Robimy krótki postój na foty i batona. Ruszając, dojeżdża do nas jakiś gość, wyprzedza nas i nadaje mocne tempo. Po około trzech kilometrach zaczyna robić się stromiej, a Arek odpuszcza. Ja nie odpuszczam ani na długość roweru, do szczytu dojeżdżamy równo, gość odjeżdża, a ja czekam na Arka.







Odbijamy w prawo i jedziemy w kierunku Christmas Common, lekko pod górę. Później już grzbietem dojeżdżamy do rezerwatu Aston Rowant. Widoczność niestety bardzo słaba. Robi się chłodniej, więc nie siedzimy długo.
Zjeżdżamy przez Aston Hill i kierujemy się na Kingston Hill.

Przekaźnik na Aston Hill

Widok z rezerwatu Aston Rowant





Podjazd bardzo fajny do treningu, na szczycie decydujemy się nim zjechać i podjechać drugi raz. Wykręcam 78 km/h. Ponowny podjazd, na szczycie okazuje się, że nie mam licznika. Znajdujemy go 200 metrów niżej, musiałem go trącić wyjmując telefon.
W Stokenchurch zatrzymujemy się pod Tesco Extra. Kupuję jakieś wrapy, coś słodkiego i picie, dychy nie ma...

Podjazd pod Kingston Hill


Powrót przez Oxford Road, którą jeszcze nie jechałem. Początkowo lekko w dół. Po prawej ukazuje się nam łądna dolinka. Mijamy wiatrak, który zawsze widzieliśmy z oddali. Gdy go fotografujemy mija nas rozpędzony gostek. Końcowa część zjazdu bardzo stroma. Przez Fingest jedziemy do Marlow. Jedna hopa przed nami, później już tylko zjazd. Po drodze wyprzedzamy kilku kolarzy i w końcu natrafiamy na delikwenta, który wyprzedził nas jadąc z góry i teraz my go bierzemy.


Miejsce mocy?



W Marlow zatrzymujemy się chwilę na moście i podziwiamy Tamizę. Podjazd pod Winterhill spokojnie. Dalej Cookham kolejny podjazd, czyli Kiln Lane. Do Slough jedziemy przez Stoke Poges, po drodze zaliczając jeszcze dwa mniejsze podjazdy.
W domu jestem o 17.

Tamiza, Marlow


Kościół i most w Marlow

Tempo dziś dość dobre, Arek dał radę. Pogoda też dopisała. Nowy Panasonic sprawuje się elegancko, a 30 krotny zoom optyczny to super sprawa. Owijki też super.
Jutro niestety do pracy.
Zostaje mi 68 km do 5k w tym sezonie.
cad. 77 rpm
temp. 13-10*C
Kategoria 100 - 200 km, 2015, Anglia, Cannondale CAAD8, Dniem, Fotorelacje, Przejażdżki, Z kimś
- DST 170.17km
- Teren 0.60km
- Czas 08:32
- VAVG 19.94km/h
- VMAX 65.14km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 2487m
- Sprzęt Kellys Scarpe
- Aktywność Jazda na rowerze
Sercu Bliski Beskid Niski
Sobota, 17 października 2015 · dodano: 01.11.2015 | Komentarze 0
Początek urlopu nastał. Plany duże, oczekiwania wobec pogody chyba jeszcze większe, a czasu niestety nie tak wiele, niecałe dwa tygodnie. W domu standardowo byłem około północy z piątku na sobotę. Około dziesiątej rano przyjechał do mnie Kuba. Ja już od dawna byłem na nogach i przygotowywałem wszystko, czego potrzebowałem. Żeby poszło szybciej wykorzystałem go do przykręcenia błotników, nie zapowiadało się, że będzie za sucho. Wg prognoz miało krążyć wiele przelotów, a temperatura miała się wahać między 10, a 15 stopni.
Wyjazd ten był przez nas wielce wyczekiwany, więc mimo nie do końca przychylnych prognoz, późno, bo około 10:30 ruszyliśmy w trasę. Póki co, niebo wokół nie wyglądało najgorzej, całkowicie zachmurzone, ale nie zwiastowało deszczu.
Trasa, którą zaplanowałem wyglądała tak:
Całość skupiona była na zahaczeniu o jak najwięcej podjazdów Beskidu Niskiego. Głównie zależało mi na Górze Piorun, Przełęczy Kotowskiej oraz Popradowej Wyżnej. W sumie naliczyłem jedenaście podjazdów, o których warto coś więcej tu napisać.
1. Magura Małastowska (710 m), (my jechaliśmy tylko do przełęczy (604 m))
- Długość podjazdu 5.4 km
- Średnie nachylenie 5.7%
- Przewyższenie: 310 m
- Maksymalne nachylenie na 1 km: 9.4%
- Maksymalne nachylenie na 100 m: 15.2%
Trasę rozpoczął odcinek do Małastowa. Jadąc przez Kobylankę i Dominikowice towarzyszyła nam Maślana Góra co jakiś czas wyłaniająca się zza pobliskich pagórków. Zaczęliśmy lekkim tempem, aby rozgrzać mięśnie. W Sękowej wjechaliśmy na wojewódzką 977 i powoli zaczęliśmy się wznosić do góry, a pierwszy właściwy podjazd rozpoczął się w Małastowie - Przełęcz Małastowska. Całość z w miarę równym nachyleniem, bez ścianek, na początek jak znalazł.
Przed samą przełęczą przywitała nas mgła i zimno. Pod wiatką koło cmentarza zjedliśmy śniadanie i ubraliśmy deszczówki, bo pogoda zaczęła się psuć. Zjazd był bardzo zimny i mglisty, a asfalt mokry. Po wyjechaniu z lasu zobaczyliśmy jak nisko zawieszone są chmury. Wszystkie pagórki były nimi owiane.

Maślana z czubkiem w chmurach

W Dominikowicach

Pod Przełęcz Małastowską


Zakrętasik na Małastowskiej

Mgliście na przełęczy

Jadąc na Regietów

Nisko zawieszone chmury
2. Kiczorka (551 m)
- Długość podjazdu 1.5 km
- Średnie nachylenie 7.3%
- Przewyższenie: 109 m
- Maksymalne nachylenie na 500 m: 10%
- Maksymalne nachylenie na 100 m: 14.1%
Po skręcie na Regietów zaczął siąpić deszcz, po chwili przestał, by przed podjazdem pod Kiczorkę znowu zacząć, mocniej. Ubrałem więc ochraniacze na buty oraz wskoczyliśmy w przeciw deszczówki. Ujechaliśmy kilkaset metrów - przestało.... no nie. Zaparzeni wjechaliśmy na górę, by tam się rozebrać. Wszystkie niedogodności zrekompensował wąski, lecz gładki jak tafla asfalt.
Zjazd poprowadził nas do Hańczowej.

Pod Kiczorkę

Szosa pod Kiczorką

Szczyty Beskidu Niskiego

3. Czarna (585 m)
- Długość podjazdu 2.4 km
- Średnie nachylenie 6.8%
- Przewyższenie: 162 m
- Maksymalne nachylenie na 1 km: 9.3%
- Maksymalne nachylenie na 100 m: 15%
http://www.altimetr.pl/podjazd-czarna.html
Przez Hańczową przelecieliśmy szybko, a w Uściu odbiliśmy w lewo, na Czarną. Podczas podjazdu pogoda znacząco się polepszyła.
Odcinek ten, aż do Banicy przemierzaliśmy ostatnio jadąc na Magurę Stebnicką LINK.

Dziurawy zjeździk w Czarnej
4. Banica (593 m)
- Długość podjazdu 1.8 km
- Średnie nachylenie 5.1%
- Przewyższenie: 92 m
- Maksymalne nachylenie na 1 km: 7.6%
- Maksymalne nachylenie na 100 m: 16.5%
Zanim dotarliśmy do samej Banicy, deszcz zdążył nas jeszcze z raz postraszyć. Przed samym podjazdem zdarliśmy z siebie deszczówki i zabraliśmy się za podjeżdżanie. Za nami nadal chmury wisiały nad samą ziemią. Na szczęście, gdy wyłoniliśmy się zza górki po drugiej stronie ukazała się nam piękna panorama.

Cerkiew w Banicy

Podjazd w Banicy

W Banicy, za nami niskie chumry

Panorama z Banicy

Super ponczo
5. Góra Piorun (743 m)
- Długość podjazdu 2.4 km
- Średnie nachylenie 8.3%
- Przewyższenie: 199 m
- Maksymalne nachylenie na 1 km: 11.4%
- Maksymalne nachylenie na 100 m: 15.9%
Podczas zjazdu do Czyrnej znowu musieliśmy przywdziewać wodoodporną odzież.W owej miejscowości odbiliśmy w lewo i rozpoczęliśmy podjazd pod Górę Piorun. Już na samym początku deszcz puścił się jednym cięgiem, Po jakimś kilometrze trafiliśmy na przystanek, pod którym się schowaliśmy. Przeczekaliśmy deszcz, który jak się później okazało był punktem kulminacyjnym bo od tego momentu nie spadłą już ani kropla i przez długi czas towarzyszyło nam słońce.
Krótką chwilę wymuszonego postoju wykorzystaliśmy na suszenie ciuchów, po czym ruszyliśmy dalej. Podjazd pod Piorun, mimo, że strony, kompletnie nas nie zmęczył, piękne widoki całkowicie przyciągnęły naszą uwagę. Największe wrażenie zrobiła panorama ze szczytu na parujące po deszczu góry.

Podjeżdżając pod Piorun

Świecący asfalt


Panorama z Pioruna

Podczas zjazdu

Lekka hopka


6. Jakubik z Mochnaczki Niżnej (759 m)
- Długość podjazdu 2 km
- Średnie nachylenie 6.5%
- Przewyższenie: 129 m
- Maksymalne nachylenie na 1 km: 8.9%
- Maksymalne nachylenie na 100 m: 13.8%
Zjazd doprowadził nas do Mochnaczki Wyżnej, dalej Niżna i kolejny podjazd - Jakubik. Bez jakiegoś mega przewyższenia, ale całkiem stromy, również z ładnymi widokami, tak i podczas podjazdu, jak i ze szczytu. Zjazd był chyba najniebezpieczniejszym z dzisiejszych. Nawierzchnia kompletnie mokra, zaraz po deszczu, pełno ostrych zakrętów, plus nieznajomości trasy, co równało się bardzo wolnemu zjazdowi. Tak dotarliśmy do Krynicy. W Hitpolu zrobiliśmy zakupy, jakieś batony, oraz bułki, plus oczywiście picie.

Widok z Jakubika

W Krynicy
7. Przełęcz Huta (766 m)
- Długość podjazdu 7.8 km
- Średnie nachylenie 2.9%
- Przewyższenie: 223 m
- Maksymalne nachylenie na 1 km: 6.7%
- Maksymalne nachylenie na 100 m: 9.2%
Wyjeżdżając z miasta rozpoczęliśmy leciutki podjazd pod Przełęcz Hutę. Był to jeden z najbardziej ruchliwych odcinków jakimi dziś jechaliśmy. Na krzyżówce odbiliśmy w lewo i pocieszyliśmy się długim zjazdem w kierunku Sącza. Po drodze minęliśmy zjazd na Kotów i przez Łabową, Maciejową i Frycową dotarliśmy do zdecydowanie najtrudniejszego dziś podjazdu. Przez cały ten czas humor poprawiało nam świecące na całego słońce.

Widoki z Przełęczy Huta

Wyszło motywujące słoneczko




8. Popradowa Wyżna (655 m)
- Długość podjazdu 2.6 km
- Średnie nachylenie 10.7%
- Przewyższenie: 278 m
- Maksymalne nachylenie na 1 km: 12.8%
- Maksymalne nachylenie na 100 m: 19.7%
Nawigacja w telefonie zaczęła nam trochę nawalać i mieliśmy mały kłopot w znalezieniu odpowiedniego zjazdu, ale pomógł nam jakiś budowlaniec, którego spytaliśmy o drogę. Gdy zaczęliśmy podjeżdżać słońce chyliło się już ku zachodowi. Ścianka od początku trzymała duże nachylenie i z każdym kilometrem było coraz ostrzej. Przed samym końcem czekała na nas jedna serpentyna. Sam szczyt jest zalesiony, ale z pozostałych części podjazdu widoki był bardzo ładne. Na na górę zajechaliśmy już po zachodzie słońca, więc nie zobaczyliśmy nawet połowy tego co jest możliwe.
Zjazd oczywiście powoli i uważnie. Na dole byliśmy już o całkowitej ciemności.

Z Popradowej



Po wspinaczce



Zjazd na serpentynę

Serpentynka

9. Przełęcz Kotowska (692 m)
- Długość podjazdu 3.2 km
- Średnie nachylenie 6.1%
- Przewyższenie: 196 m
- Maksymalne nachylenie na 1 km: 12.1%
- Maksymalne nachylenie na 100 m: 15.9%
Główną zalecieliśmy do mijanego wcześniej zjazdu na Kotów. Przed podjazdem chapnęliśmy po batonie. Początek bardzo lekko, zaś końcówka podjazdu była naprawdę stroma. Droga fajna, spokojna i bez jakiegokolwiek oświetlenia. Na szczycie lampki przełączyliśmy na najmocniejsze tryby i puściliśmy się w dół. Zjazd bardzo dynamiczny, w dzień zdecydowanie można przycisnąć.
10. Tania Góra (czekam na altimetr)
Na stacji we Florynce zatrzymaliśmy się na ciepłego Hot-doga. Będąc na tak dużym głodzie smakował nam naprawdę wspaniale. Ale zmarzłem podczas tego postoju niemiłosiernie. Szczęśliwie czekała na nas kolejna górka, która chwila moment nas rozgrzała, można by powiedzieć tanio, bo to Tania Góra. Na szczycie podczas krótkiego postoju na przebieranki zatrzymał się samochód, a gość spytał czy wszystko OK. Miłe i sumie coraz rzadziej spotykane. Dość stromy zjazd doprowadził nas do Ropy.
11. Bielanka (586 m)
- Długość podjazdu 4 km
- Średnie nachylenie 5.6%
- Przewyższenie: 223 m
- Maksymalne nachylenie na 1 km: 8%
- Maksymalne nachylenie na 100 m: 11.4%
W Ropie skręciliśmy w prawo i przez Łosie dotarliśmy do Bielanki. Przez te ciemności to już niewiele pamiętam z tego podjazdu, ale pamiętam jedno - był to już ostatni. Zjazd pozwolił nam odpocząć a ostatni odcinek przeminął bardzo lekko. Był to chyba jedyny tak długi płaski kawałek dziś.
Odwiozłem Kubę pod dom i ostatnie trzy kilometry zrobiłem samotnie. W domu byłem po 22, w pełni zadowolony.
max. wysokość - Przełęcz Huta (766 m)
temp. 9 - 15 C
Kategoria 100 - 200 km, 2015, Dniem, Fotorelacje, Kellys Scarpe, Nocą, Przejażdżki, Z kimś
- DST 125.32km
- Czas 05:17
- VAVG 23.72km/h
- VMAX 78.81km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 1496m
- Sprzęt Cannondale CAAD8
- Aktywność Jazda na rowerze
Góral nizinny
Czwartek, 8 października 2015 · dodano: 09.10.2015 | Komentarze 2
Ostatni wolny dzień przed urlopem w Polsce nie mógł być przeze mnie spędzony inaczej, niż na jeździe. Zwłaszcza, że pogoda udała się wykwintna. Jako, że Arek również miał wolne, miałem kompana.
O 11.15 zbiórka pod Lidlem. Stamtąd znanymi drogami jedziemy na północny zachód. Lasy Burnham Beeches, Cookham, Marlow. Następnie zaczynamy wspinaczkę na płaskowyż. Po wjechaniu zatrzymujemy się na krótki postój. Po pierwszych dwudziestu kilku kilometrach stwierdzam, że jest cieplej niż się spodziewałem i zrzucam z siebie termoaktywne gatki i bluzkę. Zostaje tylko koszulka i spodenki. Jak to miło poczuć się jak w lecie. Przy okazji zjadamy po batonie.
Dalszy etap to ciągłe wznoszenie się do góry z wieloma hopkami po drodze. Po minięciu Stokenchurch osiągamy najwyższy punkt wycieczki, czyli jakieś 264 m.n.p.m., czyli rezerwat Aston Rowant, w którym ostatnio dosyć często bywam. Arek jest tu pierwszy raz. Widoczność mamy dużo lepszą, w porównaniu z ostatnim razem, kiedy byłem tu z Andrzejem.
Po batonie i chwili spędzonej w rezerwacie czeka nas karkołomny zjazd z Kingston Hill. Jadę pierwszy, udaje mi się wyciągnąć prawie 79 km/h. Przy takiej prędkości wyrywa tu już kierownicę z rąk, a adrenalina skacze momentalnie do góry. Gdyby tylko wywali nowy asfalt... Na dole dołącza do mnie Arek. A to jego pierwsze słowa:
- Śmierć przed oczami na tym zjeździe wydziałem!
Po dojechaniu do głównej skręcamy w prawo i tu zaczynają się drogi których nie znam. Po krótkim odcinku znów odbijamy w prawo i z powrotem zaczynamy piąć się do góry. Nowo odkryty podjazd okazuję się być całkiem długi i ostry. Dalej trasa mniej więcej wygląda tak: góra, dół, góra, dół. Na wzniesieniach widoczki całkiem ładne, asfalty znośne. W Great Missenden robimy postój pod sklepem, gdzie kupujemy jakieś bułki. Zaczyna robić się trochę zimno, lecz jeszcze się nie ubieramy, bo wokół łazi pełno ludzi. Słońce zaraz schowa się za linię chmur na zachodzie.
Po dojechaniu do High Wycombe daje się odczuć ocieplenie, mimo, że słońce się już schowało za chmurami. Dobrze, że się nie ubraliśmy, bo trafiamy na podjazd 14%, który dobrze nas rozgrzewa. Po kilku kilometrach włączamy się na główną prowadzącą z Marlow do Stokenchurch, którą jechaliśmy. Kawałek dalej zatrzymujemy się, aby zrobić kilka fot nieba, które wygląda widowiskowo, i udaje nam się też zauważyć latający w oddali balon. Przed ruszeniem dalej decydujemy się ubrać, ponieważ znów się ochładza.
Po zjeździe do Marlow wychodzę z inicjatywą o minimalnym przedłużeniu trasy. Arek przystaje. Biorę go na fajny podjazd z maksem na oko 17-18%. Później kolejny podjazd - pod Flackwell Heath.Dalej ostry (max 20%) zjazd do Wooburn Green. Tam ponownie wychodzę z inicjatywą i przedłużamy trasę o kolejny podjazd. Wyjeżdżamy pod Loudwater, tylko po to by alternatywną drogą znów zjechać do Wooburn Green. Udaje mi się wyciągnąć 70 km/h.
W Wooburn w lewo i od razu ostro w górę - ostatni dziś raz. Jedna czwarta podjazdu, jedziemy sobie bez spiny, a tu zza pleców wypada nam gość na Cannondale'u pedałujący jak oszalały na stojaka. Łapiemy się więc od razu za nim i tak jedziemy około 500m. Z dwieście przed końcem konkurent zaczyna coś mieszać w biegach, a ja widzę, że już opada z sił. Ruszam więc do przodu i odstawiam go na jakieś 30-40 metrów. Zaraz przed końcem na centymetry wyprzedza go również Arek, dołącza do mnie na prostym i po jakiś dwóch kilometrach tracimy go z pola widzenia.
Dalej czeka nas już tylko zjazd, z kilkoma nieznacznymi hopkami. W Slough jesteśmy gdzieś po osiemnastej. Na rondzie koło Lidla rozjeżdżamy się do domów.
Ilość przewyższeń z dzisiejszej trasy cieszy oko. Dobra rozjazdówka przed planowanymi wypadami w Polsce. Pogoda, jak i inne czynniki również dziś dopisały.
Dzięki dla Arka za towarzystwo.
temp. 14-17 C
cad. 72 rpm

Zrobione podczas przerwy na rozbieranie


Dwie mile do Stokenchurch

Wciąż lekko do góry

Drzewo jak z Silent Hill

Miło popatrzeć

M40 w dole

Pola uprawne

Arkadiusz P. - przeżył zjazd.

Po prawej płaskowyż

Fajne chmury







Ścianka za High Wycombe

Ostro w dół

Widoczek na High Wycombe

Niebo się otwiera

Kategoria 100 - 200 km, 2015, Anglia, Cannondale CAAD8, Dniem, Fotorelacje, Przejażdżki, Z kimś
- DST 102.11km
- Czas 04:20
- VAVG 23.56km/h
- VMAX 76.30km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 1010m
- Sprzęt Cannondale CAAD8
- Aktywność Jazda na rowerze
Zjazdy i podjazdy, a na koniec dziurawa dętka
Niedziela, 4 października 2015 · dodano: 05.10.2015 | Komentarze 0
Sobotnie balowanie skończyłem o piątej rano. Z wyra wygrzebałem się około dziesiątej. Wbrew oczekiwaniom czułem się dobrze. Arek wymiękł i powiedział, że nie jedzie. Mimo wszystko musiał do mnie przyjechać, bo zostawiłem i niego przed imprezą rower. Poszliśmy pod Lidla. Tam spotkaliśmy się z Andrzejem, miał być z Irkiem, ale ten też wymiękł. O dwunastej wyruszyliśmy, zamiast we czterech, we dwóch.
Cel : rezerwat Aston Rowant, zjazd z Kingston Hill, podjazd pod Aston Hill
Pogoda: idealna, 18 stopni, leciutki wiatr, niewielkie zachmurzenie
Widoczność: słaba, bardzo zamglone
Tempo: bez spiny, z dociśnięciem na niektórych podjazdach
W pierwszą stronę trochę poeksperymentowałem z trasą w okolicach Marlow, co dało nam kilka dodatkowych kilometrów, ale dzięki temu poznaliśmy fajny odcinek oraz podjazd z ładnymi widoczkami. W samym Marlow zatrzymaliśmy się w rowerowym, żeby pocieszyć trochę oczy i zobaczyć co ciekawego mają. Następnie główną, aż do końca. Cały czas do góry, z wieloma hopkami. W Stokenchurch zrobiliśmy postój, żeby coś zjeść.
Potem już tylko kilka kilometrów i czekał nas zjazd. Z racji, że najostrzejszy odcinek jest przez las, to włączyliśmy lampki i puściliśmy się dół. Mimo, że jechałem nim trzeci raz, nadal dokładnie nie pamiętałem zakrętów (lekkich, ale jednak zakrętów), wykręciłem tylko 76 z hakiem. Puszczając się bez hamulców można wykręcić grubo ponad 80. W dalszej części zjazdu ukazuje się piękny widok na niziny w kierunku Oksfordu.
Kingston Hill w skrócie:
- Długość podjazdu: 2.2 km
- Średnie nachylenie: 6.2%
- Przewyższenie: 136m
- Maksymalne nachylenie na 1km: 11.2%
- Maksymalne nachylenie na 100m: 15.4%
Podjazd dodałem już na Altimetr.pl
http://www.altimetr.pl/podjazd-kingstonhill.html
Po zjeździe dojechaliśmy do głównej i odbiliśmy w lewo i po kilku kilometrach znów w lewo i alternatywnym podjazdem (Aston Hill, nie ma go jeszcze na altimetrze, czeka na zatwierdzenie) pojechaliśmy z powrotem w górę. Był dłuższy, ale z mniejszym nachyleniem, nawierzchnia dużo lepsza i szersza. Na szczycie odbiliśmy do rezerwatu. Tam trochę zdjęć, choć z racji mgły widoki były ograniczone.
Droga powrotna była w większości zjazdem. Nie licząc niewielkich hopek do samego Marlow praktycznie cały czas było w dół. Gdzieś na przedmieściach tejże miejscowości, pod koniec zjazdu Andrzej złapał gumę. Wymienił więc sprawnie dętkę i już zabrał się za zakładanie koła, kiedy zobaczyłem, że przy samej obręczy opona jest mocno przecięta i wylazł już 'cycek z dętki'. Rozebrał więc ponownie koło, ja miałem przy sobie łatki i wpadłem na pomysł, żeby podkleić oponę od wewnątrz. Zadziałało. Na szczęście.
Ruszyliśmy dalej. Trochę się zastaliśmy i zmarzliśmy podczas zjazdu, słońce było już bardzo nisko, a to tego schowało się za chmurami. Przejazd przez Marlow obył się bez większych korków. Z upragnieniem czekaliśmy na podjazd pod Winter Hill, który nas rozgrzał, zwłaszcza, że na samym początku wyprzedził nas jakiś typek. Więc my za nim. do pierwszego zakrętu trzymaliśmy się zaraz za nim. Niestety Andrzej odpuścił, ja poszedłem dalej za typkiem. Jakieś sto metrów siedziałem mu na ogonie, po czym już nie wytrzymałem i wyszedłem na przód. Odstawiłem go na jakieś 200 metrów. Na szczycie zatrzymałem się, żeby poczekać na Andrzeja. A od gościa, który mnie po chwili minął usłyszałem tylko 'well done' ;)
Andrzej, gdy tylko wjechał na górę spytał: Gdzie on pojechał?!
Ja na to, że tam gdzie my jedziemy.
A więc ten od razu ruszył z kopyta. A powiem szczerze, że na prostym oraz z górki naprawdę potrafi docisnąć. Niestety gościa nie dogoniliśmy, pewnie gdzieś skręcił.
Na koniec zaliczyliśmy jeszcze podjazd pod Harvest Hill, a następnie, bez żadnych sensacji zjechaliśmy do samego Slough. Rozstaliśmy się na rondzie koło Lidla. Następna wspólna jazda gdzieś po moim urlopie, na który lecę do Polski, a więc gdzieś w listopadzie.
cad. 69 rpm



Przekaźnik na płaskowyżu


Po udanym zjeździe

A teraz podjazd

Pod Aston Hill


W rezerwacie


W drodze powrotnej

Zmiana dętki
Kategoria 100 - 200 km, 2015, Anglia, Cannondale CAAD8, Dniem, Fotorelacje, Przejażdżki, Z kimś
- DST 105.62km
- Czas 04:20
- VAVG 24.37km/h
- VMAX 68.19km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 1004m
- Sprzęt Cannondale CAAD8
- Aktywność Jazda na rowerze
Aston Rowant National Nature Reserve
Piątek, 28 sierpnia 2015 · dodano: 11.09.2015 | Komentarze 0
Trasę zaplanowałem sobie wczoraj wieczorem. Rano wstałem o ósmej, poszedłem do sklepu kupić jedzenie i picie na drogę. Przed jedenastą wyjechałem.
Początek znanymi drogami Burnham Beeches, czyli na początku do góry, później zjazd z Kiln Lane, na rondzie prosto i po płaskim aż do Marlow. Tam odbijam w prawo i tutaj zaczynają się tereny, w których jeszcze nie jeździłem. Okazuje się, że jest bardzo pagórkowato. Hopka za hopką i tak docieram do Lane End. Wjeżdżam w spokojniejsze drogi, a widoki stają się całkiem ładne. Lasy, pola i pagórki, a ruch znikomy.
Przed nawrotką zaliczam cel wyprawy czyli Rezerwat Aston Rowant położony na ok. 260 m.n.p.m. To dla mnie drugi, po Leith Hill (294) co do wysokości punkt zaliczony w Anglii. Z punktu widokowego rozpościera się panorama w kierunku Oksfordu.
Po wyjechaniu z rezerwatu czeka na mnie dość stromy zjazd, na którym wykręcam 68 km/h. Możliwe było dużo więcej, ale z racji nieznajomości trasy wolałem nie szaleć, następnym razem ;)
Później odcinek po płaskim, aż do Watlington. Tam odbicie w lewo i hopek ciąg dalszy. Tak mija mi odcinek do Nettlebed, potem cały czas zjazd, aż do Henley-on-Thames. Dalej na odcinku prowadzącym do Marlow wymija mnie jakiś kolarz na czasówce, lapię za nim koło i aż do Marlow jedziemy 40-45 km/h. Tam się rozstajemy. Robię sobie postój nad Tamizą i zwiedzam kościółek przy brzegu.
Po krótkiej posiadówie nad rzeczką ruszam dalej, zaliczam jeszcze jeden nowy podjazd, a potem już znanymi terenami jadę w kierunku Slough. Będę musiał częściej wybierać się w te strony.


Szosa za Marlow











Panorama w kierunku Oksfordu




Tamiza z mostu w Marlow

Kościółek i most w Marlow





cad. 72 rpm
Kategoria 100 - 200 km, 2015, Anglia, Cannondale CAAD8, Dniem, Fotorelacje, Przejażdżki, Sam
- DST 121.95km
- Teren 1.00km
- Czas 05:10
- VAVG 23.60km/h
- VMAX 59.50km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 973m
- Sprzęt Cannondale CAAD8
- Aktywność Jazda na rowerze
Leith Hill
Sobota, 22 sierpnia 2015 · dodano: 10.09.2015 | Komentarze 2
Ten wyjazd to drugie podejście zdobycia Leith Hill, tym razem trafiliśmy :D
Wyjechaliśmy koło 10. Słonecznie, ciepło, przyjemnie. Na początek główną do Windsoru, później Staines i kilka innych miejscowości, których nazwy nie mają najmniejszego znaczenia. Generalnie był to mało ciekawy i długi (40 km) odcinek, cały czas miastami i bardzo ruchliwymi i dziurawymi drogami, które mimo wszystko nie zniechęcają kolarzy, których minęliśmy dziesiątki.
W Effingham zrobiliśmy sobie dłuższy postój na uzupełnienie żołądków. Dalej czekał nas dużo przyjemniejszy etap trasy - spokojne i pagórkowate drogi wiodące na Leith Hill. Nawierzchnie niewiele lepsze, niż wcześniej, ale przynajmniej trafił się jeden naprawdę fajny odcinek.
Szczyt wzgórza znajduje się na 294 m.n.p.m. i jest to drugie co do wysokości miejsce w południowo-wschodniej Anglii. Sam podjazd był dla mnie praktycznie nieodczuwalny, bez większych stromizn. Końcowe kilkaset metrów prowadziło ścieżką pieszą i schodami, więc musieliśmy nieść rowery. Na szczycie okazało się, że są też kamieniste podjazdy, aż pod wieżę. Ale tak, czy inaczej nas one nie ustawiały, góralów nie mieliśmy. Zostawiliśmy nasze szosy przy jednej z ławek i poszliśmy kupić bilety na wieżę (Ł1,50 za sztukę). Sam szczyt jest tylko częściowo zalesiony, więc jest co oglądać, zwłaszcza z wieży, na której jest luneta, dzięki której można nawet śledzić lądowania i starty samolotów.
Gdy już nacieszyliśmy oczy trzeba było ruszyć w drogę powrotną. Pojechaliśmy dokładnie tą samą trasą. Podczas zjazdu ze wzgórza kamera powtórzyła psikus z przed kilku dni i uchwyt znów pękł. Spadła w krzaki, więc nic się jej nie stało.
Przed wjazdem z powrotem w tereny miejskie czekał nas jeszcze fajny 18% podjazd. Następnie zrobiliśmy sobie postój w tym samym miejscu co w pierwszą stronę. Po tym czekało nas znowu 40 kilometrów miast, samochodów, świateł i dziur, ale jakoś wymęczyliśmy.

Windsor w oddali

Wielu kolarzy dziś spotkaliśmy

A także wiele kolarek


Kościółek w okolicach Leith Hill


Obczajka trasy

Podjeżdżamy

Na szczycie

Wieża na szczycie





Schodki na dół

Historia wieży



Podjeździk w drodze powrotnej

Prawie w domu - Windsor
temp. 20 - 32 OC
cad. 72 rpm
Kategoria 100 - 200 km, 2015, Anglia, Cannondale CAAD8, Dniem, Fotorelacje, Przejażdżki, Z kimś
- DST 164.44km
- Teren 4.00km
- Czas 08:15
- VAVG 19.93km/h
- VMAX 63.66km/h
- Temperatura 35.0°C
- Podjazdy 1898m
- Sprzęt Kellys Scarpe
- Aktywność Jazda na rowerze
Diable Skały | Jezioro Rożnowskie
Niedziela, 12 lipca 2015 · dodano: 29.08.2015 | Komentarze 1
Start później niż było zakładane, zamiast o 7 ruszamy około 7:20. Ranek dużo cieplejszy, niż wczoraj, około 10 C. Wolnym tempem, przez Kobylankę jedziemy w kierunku Zagórzan. Na rondzie postój na śniadanie. Następnie Szalowa, za centrum trochę się rozbieramy, a plecak przekazuję Kubie. W Stróżach krótki postój w Delikatesach, podczas którego mija nas dwóch kolarzy, których po kilku kilometrach mijamy my i nawiązuje się mała i niestety krótka rywalizacja, gdyż musimy odbić w lewo, na Sącz.
W Niecewie widząc znak "Rezerwat Diable Skały" zjeżdżamy w prawo. Odcinek do niego prowadzący okazuje się dłuższy niż nam się wydaje i tak robimy jakieś dodatkowe 20 km. Przed rezerwatem czeka nas jeszcze podjazd pod Bukowiec. Sam rezerwat to coś w stylu Skamieniałego Miasta w Ciężkowicach. Robimy kilka fotek i wracamy.
Po powrocie na domyślną trasę wycieczki kierujemy się na Korzenną. Dalej na podjeździe w Librantowej pierwszy raz ukazują się nam Tatry. W Klimkówce odbijamy w lewo i po zjeździe wbijamy się w krajową 75. Na szczęście tylko na moment, bo po kilometrze, może dwóch odbijamy w prawo na wojewódzką 975. Tam leśny podjazd pod Dąbrową. Na szczycie znów ukazują się nam Tatry.
Zjazd prowadzi nas już nad Jezioro Rożnowskie. Aż do Gródka nad Dunajcem wijemy się wzdłuż brzegu. W przydrożnym sklepie kupujemy jakąś strawę po czym w najbardziej wysuniętym na wschód punkcie jeziora robimy postój. Po chwili chilloutu wracamy na trasę. Przed Bartkową odbijamy w prawo. Przez Podole-Górową docieramy po raz drugi do Bukowca. Część trasy prowadzi przez jakieś błotniste leśne drogi, część przez płytowe. Na tym odcinku upał bardzo daje się we znaki, więc w jakimś sklepie uzupełniamy zapasy wody, a resztę wylewamy na głowy. Następnie czeka nas jeszcze kawałek podjazdu i zjazd do Bruśnika.
Przez Kąśną Górną i Dolną docieramy do Ciężkowic. Główną mkniemy do Gromnika, gdzie odbijamy w lewo, na Rzepienniki. W Ołpinach robimy postój u Martyny. Kuba zostaje na dłużej, ja jadę do domu dość dobrym tempem.

Boćki

Podjazd pod Bukową




Rezerwat Diable Skały







Jak się dobrze przyjrzeć, to można zobaczyć Tatry w tle



Jezioro Rożnowskie

Tatry, ledwo widoczne

Aż chciało się wskoczyć

Droga wzdłuż jeziora


Gródek nad Dunajcem


Wysepka

Chwila chilloutu


Nieplanowany teren

Po Płytach




Black enegry


Gdzieś w Ołpinach
Kategoria 100 - 200 km, 2015, Dniem, Fotorelacje, Kellys Scarpe, Przejażdżki, Z kimś
- DST 117.73km
- Teren 0.60km
- Czas 05:14
- VAVG 22.50km/h
- VMAX 79.35km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 1337m
- Sprzęt Kellys Scarpe
- Aktywność Jazda na rowerze
Góra Św. Marcina w Tarnowie
Sobota, 11 lipca 2015 · dodano: 24.08.2015 | Komentarze 1
Z Zeusem umówiliśmy się na 5:30 w Święcanach pod szkołą. Z domu wyjechałem o 4:50, po drodze czekał już na mnie Kuba. Pojechaliśmy przez Biecz, miasto jeszcze puste o tej porze. Ciężko było się rozgrzać, było około 4 stopni, trochę się nam do udało podjeżdżając po Kurpiel. Jednak zjazd szybko nas ostudził. Udało mi się dobić do prawie 80 km/h i przyznam, że aż się popłakałem przy tym :P.
O 5:35 zgarnęliśmy Zeusa i pomknęliśmy w stronę Szerzyn. Jadąc we trójkę tempo od razu się poprawiło. Główną dociągnęliśmy do Ołpin, tam skręciliśmy w prawo i zaczęliśmy podjazd pod Ostry Kamień. Przed wjechaniem w las udało nam się jeszcze dostrzec Tatry, ale na zdjęciu nie da się ich dostrzec. Na szczycie zrobiliśmy postój na śniadanie.
Zjazd do Ryglic całkiem szybki, mimo częstych hamowań spowodowanych złą nawierzchnią. W Ryglicach prosto i dalej po płaskim przez Zalasową, Szynwałd i Skrzyszów. Tam utrzymywaliśmy równe tempo ok. 30 km/h. W którejś z tych wsi zrobiliśmy krótki postój pod Delikatesami i przekąsiliśmy coś na szybko.
Tarnów liznęliśmy tylko trochę. Po wjeździe do miasta zaraz odbiliśmy w lewo i po kilku kilometrach byliśmy na Górze Św. Marcina. Na szczycie można podziwiać ruiny średniowiecznego zamku oraz piękną panoramę Tarnowa. Pozwoliliśmy sobie spędzić tam dłuższą chwilę, ale w końcu trzeba było się zebrać i ruszyć w drogę powrotną.
Góra Św. Marcina z Tarnowa (373 m.n.p.m.) - Opis podjazdu w skrócie:
- Długość podjazdu: 2.2 km
- Średnie nachyylenie: 6.6%
- Przewyższenie: 145 m
- Maksymalne nachylenie na 1 km: 7.2%
- Maksymalne nachylenie na 100 m: 8.6%
Wojewódzką 977 pomknęliśmy w kierunku Tuchowa. Po drodze hopa za hopą. W Lubaszowej odbijamy w lewo i lecimy już prosto na Święcany. Praktycznie cały czas z wiatrem, tempo wprost wymarzone, momentami nawet 44 km/h po prostym. W Ołpinach ostatni postój na jedzonko.
W Święcanach odstawiamy Zeusa i przez Kurpiel lecimy na Biecz. W Strzeszynie zostawiam Kubę i sam pykam do Libuszy.

Za moment pokaże się słońce

Parująca Ropa

Zjazd z Kurpielu przed nami

Święcańskie stawy o poranku

Już w komplecie

Podczas podjazdu na Ostry Kamień

Wjeżdżamy w las

Postój na jedzenie

Ciśniemy po płaskim

Patrząc na Tarnów

Panorama Tarnowa


Ruiny zamku na Górze Św. Marcina

Ruiny średniowiecznego zamku




Postój pod delikatesami

Widać Tuchów

Postój w Ołpinach

Ciśniem pod Kurpiel

Biecz za nami
Kategoria 100 - 200 km, 2015, Dniem, Fotorelacje, Kellys Scarpe, Przejażdżki
- DST 101.21km
- Teren 1.00km
- Czas 04:50
- VAVG 20.94km/h
- VMAX 67.91km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 1248m
- Sprzęt Kellys Scarpe
- Aktywność Jazda na rowerze
Warzyce
Czwartek, 9 lipca 2015 · dodano: 23.08.2015 | Komentarze 0
Planowany start o 7. Właściwy o 7.30. Jedziemy przez Biecz, w Siepietnicy za dworkiem odbijamy w lewo w kierunku Lisowa. Tam trafia mnie ptasia mina. Następnie na Wróblową, Ujazd. Przystanek pod HitPolem. Dalej na Kołaczyce i przez Lublę, na Warzyce. Na szczycie postój. Zjazd z Warzyc nieudany, z powodu ciągnika i nie umiejących go wyprzedzić kierowców. Trochę mięsa się posypało.
Następnie krótki odcinek krajową 28 i odbicie w prawo na Tarnowiec. Okrężną drogą na Osobnicę, Harklowa, Pagorzyna i dom.
Ciepło, choć bez porównania z wyjazdem na Słowację. Trochę wiatru, trochę chmur.

Na moście przed Kołaczycami

Z drugiej strony

Rynek w Kołaczycach


Cmentarz, chyba jeszcze w Kołaczycach

Początek zjazdu w Warzycach

Gdzieś na obrzeżach Jasła








Kościół w Osobnicy
Kategoria 100 - 200 km, 2015, Fotorelacje, Kellys Scarpe, Przejażdżki, Z kimś