Info

avatar
Imię:
Artur
Wiek:
27
Miejscowość:
Biecz/Libusza Slough

PRAKTYCZNIE NIC NIE AKTUALNE, ALE MAM AMBITNY PLAN WRZUCAĆ CHOĆ CIEKAWSZE WYPADY
Na bikestatsie od: 19.07.2013r.
Kilometry na bikestatsie: 37978.94
Kilometry w terenie: 305.64
Prędkość średnia: 18.31 km/h

TOP

Dystans dzienny:
1. Bieszczady 2016 - 305 km
2. Velka Domasa, Słowacja 251.22 km
3. Góry Lewockie 221.16 km

Dystans miesięczny:
1. Wrzesień 2013 1437.82 km
2. Sierpień 2013 1327.82 km
3. Lipiec 2016 1126.34 km

Max. prędkość: 81.01km/h
Max. podjazdy dobowe: 3546 m
Mój profil na bikestatsie


Najwyższe podjazdy/szczyty:

1.Kralova Hola - 1946 m - wrzesień 2016

2. Velickie Pleso - 1670 m - lipiec 2016

3. Popradzkie Pleso - 1529 m - lipiec 2016

Sezon 2017: button stats bikestats.pl Sezon 2016: button stats bikestats.pl Sezon 2015: button stats bikestats.pl Sezon 2014: button stats bikestats.pl Sezon 2013: 4385.40 km button stats bikestats.pl
Sezon 2012: 3036.03 km
Sezon 2011: 2677.73 km

Zaliczone Gminy

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy parker09.bikestats.pl

Archiwum bloga

Flag Counter

Wpisy archiwalne w kategorii

Trekking

Dystans całkowity:b.d.
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:0
Średnio na aktywność:0.00 km
Więcej statystyk
  • Aktywność Wędrówka
Uczestnicy

Bieszczady zimą - Dzień I

Niedziela, 22 lutego 2015 · dodano: 24.06.2015 | Komentarze 0


Jeszcze dobrze nie wylądowałem na Jasionce o północy w piątek, to w sobotę o szóstej pojechaliśmy w Bieszczady. 

Trasa pierwszego dnia przebiegła następująco:

Dystans: 22,5 km
Przewyższenie: 1396 m
Obniżenie : 1121 m

Wetlina (651) > Jawornik (1021) > Rabia Skała (1199) > Czerteż (1070) > Krzemieniec (1221) > Wielka Rawka (1307) > Mała Rawka (1272) > Bacówka PTTK pod Małą Rawką (914)

Z Wetliny wyruszyliśmy gdzieś po ósmej. Wskoczyliśmy na zielony szlak i skierowaliśmy się na Rabią Skałę. Na niebie pochmurno, bez słońca i przez cały czas mocny i porywisty wiatr. Momentami nie dało się iść bez rękawiczek i zapatulonej twarzy. Śniegu dużo, miejscami do metra, ale póki co szliśmy po ubitym, więc rakiety nie były potrzebne. Pierwszym szczytem, który zaliczyliśmy był Jawornik, a zaraz po nim Rabia Skała, w okolicach której musieliśmy założyć rakiety, gdyż się bardzo się zapadał i utrudniał wędrówkę.

Zaczynamy trasę
Full ochrona przez zimnym wiatrem
Full ochrona przez zimnym wiatrem

Maszerujemy przez las
Cienie
Cały czas w kierunku Rawki
Z kuzynem
Piękna panorama
Panorama Bieszczad
Na Rabiej Skale

Na Rabiej Skale odbiliśmy w lewo, na niebieski szlak, wiodący wzdłuż granicy. Rabia od strony Słowackiej jest naprawdę ostra, praktycznie jak pionowa skała, więc nie bez powodu nazywa się tak, jak się nazywa.

Za nimi przepaść
Z tyłu przepaść

Aż do kolejnego szczytu, czyli Czerteży szliśmy cały czas grzbietem. Widoki po obu stronach cały czas bardzo piękne.

Idziemy sobie szlakiem
Kolejny piękny widoczek
Z Rabiej Skały

Pora zrobić postój

Pierwszy postój w ośnieżonej wiatce

Sople na wiacie
Czas się posilic
Kolejna wiata
Drugi postój w ośnieżonej wiatce

Niedaleko przed celem wyprawy (celem było wejść na Rawkę przed zachodem słońca) zauważyłem, że jedna rękawiczka wypadła mi z kieszeni. Bez zastanowienia udałem się na poszukiwania. Znalazłem ją dopiero po około 1,5 km. Na maksa wkurzony ponownie ruszyłem w drogę, po drodze spotkałem Arka, który po mnie wyszedł, zaraz potem dołączyliśmy do taty czekającego na nas w miejscu gdzie się rozstaliśmy, po czym rozpoczęliśmy wyścig ze słońcem, które nieuchronnie chyliło się ku zachodowi.  Przed Rawką czekało nas jeszcze podejście na Krzemieniec, szczyt leżący na granicy trzech państw: Polski, Słowacji i Ukrainy. Po nim hopa w dół i podejście pod Wielką Rawkę. 

Od tego momentu był to dosłownie wyścig ze słońcem. Podchodząc, a właściwie podbiegając widzieliśmy jak droga przed nami coraz bardziej się zacieniała i coraz mniejsza część góry była oświetlona. W pewnym momencie wyprzedziliśmy tę linię i na szczyt dotarliśmy zanim słońce zaszło. 

To tutaj zauważyłem, że zgubiłem rękawiczkę
Zaczyna się ściemniać
Czy zdążymy na zachód?

Słońce już zaczyna zachodzić

Gdy tylko wyłoniliśmy się z linii drzew zobaczyliśmy to, co tak bardzo chcieliśmy zobaczyć, ale i w tym momencie przywitał nas niesamowicie mocny wiatr. Ciężko było się utrzymać na nogach, miał na pewno ponad 100 kmh. Na szczycie spotkaliśmy trzech turystów z namiotem wkopanym w śnieg. Na pewno wyspali się w hałasie od wiatru. Zejście rozpoczęliśmy już po ciemku. Miejscami było bardzo strono, śnieg bardzo się ślizgał, więc szło to dość mozolnie.

Na szczęście zdążyliśmy na szczyt

Zdążyliśmy!

Panorama zachodzącego słońca
Satysfakcja, zdążyliśmy ;)
Zachodu ciąg dalszy
Rozżarzyło się jeszcze mocniej

Ostatnia panoramka tego dnia
Już schodzimy
Schodzimy

Do schroniska, z tego co pamiętam doszliśmy około godziny 20:00.
Przed spaniem walnęliśmy sobie gorącego grzańca, trochę pogawędziliśmy, po czym poszliśmy na zasłużony odpoczynek.



  • Aktywność Wędrówka
Uczestnicy

Bieszczady zimą - Dzień II

Sobota, 21 lutego 2015 · dodano: 24.06.2015 | Komentarze 0


Bieszczadzkiego wypadu dzień II.

Dystans: 15 km
Przewyższenie: 512 m
Obniżenie: 786 m

Bacówka PTTK pod Małą Rawką (914) > Mała Rawka (1272) > Wielka Rawka (1307) > Mała Rawka (1272) > Wetlina (651)

Noc w schronisku pod Rawką okazała się okej. Wszyscy w miarę się wyspaliśmy i wypoczęliśmy. Wiedząc, że czeka na dużo krótszy odcinek niż dzień wcześniej wyszliśmy dopiero około 9:30.

Zaczynamy dzień drugi

Zaczynamy dzień drugi

Na początek Mała Rawka
Połoniny

Na początek zaliczamy Małą oraz Wielką Rawkę. Odcinek ten to powtórzenie trasy z wczoraj, lecz widoki całkiem inne. Wczoraj o zachodzie słońca, dziś za dnia, na szlaku znacznie więcej turystów, w tym duża część na nartach.

Widoczność nie najlepsza, lecz też nie najgorsza
Teraz Wielka Rawka
Wielka Rawka przed nami

Na Wielkiej Rawce - Arek
Klasowy alpinista ;)
Rasowy alpinista ;) 

Też z Wielkiej Rawki
Skałki na Rawce

Dalej polecieliśmy zielonym szlakiem aż to Wetliny. Praktycznie cały czas w dół. Po drodze przez cały czas piękne widoki dzięki rozsianym wszędzie połoninom. 

Ciekawy odcień nieba

Postój pod wiatą

Postój standardowo zrobiliśmy pod wiatą.

Lubię te Bieszczadzkie wiaty
Rawki widziane z dołu
Tam byliśmy

Zimowy krajobraz
Zimowy krajobraz dwa

Ostatni odcinek, który miał wieść asfaltem, zamieniliśmy na alternatywny, mianowicie poszliśmy starymi torami. Do końca nam się to nie udało, bo w pewnym miejscu były tak zarośnięte, że nie dało się przejść.

I na koniec mostem kolejowym


O 14:30 byliśmy już pod naszą Cytryną.



  • Aktywność Wędrówka

Babia Góra - Dzień I

Sobota, 11 października 2014 · dodano: 03.05.2015 | Komentarze 1


Po pół roku nareszcie wracam na BS. Nowy lapek gotowy do działania, więc można uzupełniać wpisy.
Nie będą one tak dokładne, jak te robione na świeżo, ale będę nadrabiał zdjęciami.

Na początek Babia Góra.

Trasa:

Skawica > Hala Krupowa (1152)  > Złota Grapa (1241) > Polica (1369) > Cyl Hali Śmietanowej (1289) > Przełęcz Krowiarki (1012) > BABIA GÓRA (1725) > Przełęcz Brona (1408) > Schronisko PTTK Markowe Szczawiny (1188)

Dystans:
~ 23,2 km

Przewyższenie:
~ 1727 m



Z domu wyjechaliśmy o godzinie piątej. Wszystko było ok, aż do momentu, kiedy jadąc przez Nowy Sącz zaczęło coś stukać w prawym przednim kole. Zatrzymaliśmy się na przystanku, aby zlokalizować przyczynę stukania. Okazała się nią olbrzymia pinezka wbita w oponę. Wyjęliśmy ją.... a powietrze zrobiło pssssss......
Nie było rady, musieliśmy zmienić koło. Zapasówka nie była wyciągana od lat ale na szczęście do czegoś się nadawała. Jedyny szczegół, który utrudnił dalszą jazdę to to, że miała ona mniejszą średnicę niż pozostałe koła, tak więc trochę znosiło samochód przy jeździe.
W pewnej miejscowości, której nazwy w tym momencie nie potrafię już sprecyzować, znaleźliśmy punkt kontroli pojazdów. Tam wymienili nam oponę (samego koła nie wymieniliśmy z powrotem, nie było czasu, to się zrobi przed drogą powrotną).

W Skawicy, czyli naszym punkcie początkowym byliśmy gdzieś po godzinie dziewiątej. Samochód zostawiliśmy u jakiejś miłej Pani na podwórku.


Wszystko gotowe

Wszystko gotowe

Już na miejscu. Za moment czas wyruszać
Już na miejscu. Za moment czas wyruszać

Zapasowe koło w akcji

Owe zapasowe kołoNasz cel to oczywiście Diablak. Zaczęliśmy niebieskim szlakiem, który zaprowadził nas do schroniska PTTK na Hali Krupowej. Przez całą trasę widoki przepiękne, cudowna polska, złota jesień, pogoda wymarzona. Już na samym początku musieliśmy się rozbierać.

Kijki idą w ruch
Kijki idą w ruch

Pierwsze widoki, piękna Polska złota jesień
Pierwsze widoki

Pierwsze podejście

Pozowane foto

Widok z Hali Krupowej
Widok z Hali Krupowej


Znak na Hali KrupowejCo za kolory

Na Hali Krupowej

Widać Okręglicę

Panoramka z Krupowej

Jakiś widoczek z Krupowej

Z Hali Krupowej ruszyliśmy czerwonym szlakiem na zachód w kierunku Przełęczy Krowiaki. Po drodze zaliczyliśmy Policę i Cyl Hali Śmietanowej. Przez cały odcinek krajobraz zmieniał się z każdym kilometrem.
Na początek odcinek usłany starymi, zeschniętymi drzewami, następnie aleja połamanych przez wiatr drzew. Były ich dziesiątki, gdyby nie przecinka, przejście przez szlak byłoby nie lada sztuką.
Później wyjście na otwarty teren z widokiem na sterczące jak igły resztki drzew, z Babią Góra w tle.
Zaraz przed przełęczą udało nam się zobaczyć okazałego Myszołowa, który przez kilkaset metrów 'prowadził' nas przelatując z drzewa na drzewo. Niestety ciężko było mu zrobić dobre zdjęcie. Trzymał zbyt duży dystans.

Jakiś zeschnięty pniak

Ten sam zeschnięty pniak

Wiatrołomy
Wiatrołomy

Podobnie jak wcześniej

Pierwszy widok na Babią

Pomnik katastrofy lotniczej samolotu LOT
Pomnik katastrofy samolotu LOTu

Pozowane foto

Rzut na Diablaka
Rzut na Diablaka

Na przełęcz dotarliśmy o 13:30
Tam kupiliśmy bilety do parku i zrobiliśmy przerwę na odpoczynek i jedzenie. Do Babiej zostało nam jakieś 5 kilometrów. Początkowy odcinek lasem, później kosodrzewina a na koniec tylko porosty i kamienie. Widoki bardzo ładne, ale niestety widoczność nam nie dopisała.

Przed nami przełęcz Krowiarki
Przed nami przełęcz Krowiarki

Mapa na Krowiarkach
Mapa na Krowiarkach

Postój przed podejściem dnia
Postój przed podejściem dnia

Zaczynamy podejście
Zaczynamy podejście

Widoczność niestety słąbiutka
Widoczność niestety słabiutka

Panorama na Babiogórski Park Narodowy
Panorama na Babiogórski Park Narodowy

Widoczek z górki

Panorama z Babiej Góry

Piękny widocze

Na szczycie

Skałki na szczycie

To też z Babiej

Skały na Diablaku

Na szczycie udało się nam upolować gościa, który zrobił nam wspólne foto. Spędziliśmy tam jakieś pół godziny i ruszyliśmy w stronę schroniska.

Wspólne na szczycie

Sam szczyt
Sam szczyt

Kontemplacja przyrody na szczycie
Kontemplacja przyrody na szczycie

Piękna panoramka

Początek zejścia
Początek zejścia

Kopiec kreta

Zaczyna zachodzić
Gra cieni

Ładnie to wygląda

Tutaj ścianka niezła

Robi się ciemno

Zanim weszliśmy między drzewa, zatrzymaliśmy się, żeby zobaczyć zachód słońca. Nie był może kosmiczny, ale był ładny ;)

Zaraz będzie ciemno!

Robi wrażenie ten zachód

Schodzimy

Czerwono

Zachodzik

Zachód widziany z Babiej Góry

Pod schroniskiem byliśmy o 18:30. Ostatnia godzina do latarek.

Już po zachodzie
Już po zachodzie



  • Aktywność Wędrówka

Babia Góra - Dzień II

Piątek, 10 października 2014 · dodano: 05.05.2015 | Komentarze 0


Dzień II.

Trasa:Schronisko PTTK Markowe Szczawiny (1188) > Sulowa Cyrhla (881) > Zawoja, Policzne (707) > Mosorny Groń (1038) > Cyl Hali Śmietanowej (1289) > Polica (1369) > Złota Grapa (1241) > Skawica (457)

Dystans:
~19,8 km

Przewyższenie:
~800 m

Noc spędziliśmy w schronisku, nie tak jak było planowane - pod schroniskiem, w namiocie. Okazało się, że nawet pod schroniskiem nie można rozbić namiotu, bo park narodowy... Czego już nie robią, żeby zedrzeć z ludzi kasę.
Dostał się nam pokój czteroosobowy, dzieliliśmy go z całkiem miłą parą. Spało się nawet wygodnie, a niesione namioty możemy uznać, za balast niesiony dla treningu.

O ósmej ruszyliśmy w drogę. Od rana ciepło, ale też wietrznie.
Czarnym szlakiem w kierunku Kolistej Polany, a później aż do drogi asfaltowej prowadzącej do Przełęczy Krowiarki.

Nasze schronisko

Nasze schronisko

Poranek
Poranek

Idziemy autostradą

Coś widać

Lasek

Na dużej części tego odcinka widać mocną ingerencję człowieka, czego dowodem jest poniższe zdjęcie. Co tam będą budować, autostradę, czy może mam się czuć jak w parku miejskim? Po co taka olbrzymia przecinka i cały szlak wyłożony jakimiś kamieniami i krawężnikami?
Pomijając to, teren bardzo malowniczy i ludzi mało.

Autostrada pod Babią Górą
Autostrada pod Babią Górą

Makro, czy coś w tym stylu

Pod wodą :D
Pod wodą :D

Kawałek drogą kamienistą

Babia w chmurach

Po przecięciu asfaltu nareszcie natrafiliśmy na konkretne podejście - Mosorny Groń. Na tym odcinku zboczyliśmy ze szlaku i poszliśmy równolegle z wyciągiem. Wyglądało to fajnie, my we dwóch drzemy pod górę, a reszta ludzi jedzie sobie na siodełkach.
Podczas tego podejścia trochę nas przysmoliło, choć na górze oczywiście wiało.

Wyciąg, my tymczasem pieszo

Ładnie wyszło
Jesteśmy w połowie

Przyjemne podejście

Bajecznie tu

Jesienny widok

Ze szczytu widać było piękną panoramę na Biabią w chmurach.
Po chwili przerwy i zjedzeniu batonów ruszyliśmy żółtym szlakiem w kierunku Policy. Na Hali Śmietanowej wbiliśmy się na czerwony szlak, którym szliśmy pierwszego dnia i już tą samą trasą dotarliśmy do punktu wyjściowego.

Chmurki

Widoczek numer enty

Zejście?

Już koniec trasy
Koniec dobrego, asfalt...

O 14:30 byliśmy pod samochodem. Pożegnaliśmy się z panią, która użyczyła nam swojego podwórka i zadowoleni wyprawą pojechaliśmy do domu.

Było warto!


  • Aktywność Wędrówka

Bieszczady we mgle

Niedziela, 5 października 2014 · dodano: 27.12.2014 | Komentarze 0


Gdy zadzwonił nam budzik, to nie wiedzielismy co się dzieje. A tak, to już piąta rano, Pora wstawać.

O szóstej siedzimy już w samochodzie, a o ósmej ruszamy w trasę w formie pętli, która wygląda tak:

Wołosate (738 m.n.p.m.) > Przełęcz Bukowska (1127 m.n.p.m.) > Halicz (1333 m.n.p.m.) > Tarnica (1346 m.n.p.m.) > Wołosate
Długość: ~20 km
Przewyższenie: 967 m

Dość długi początek trasy wiedzie drogą asfaltową, później kamienistą przez las. Nie jest jakoś specjalnie atrakcyjny. Gdy w końcu wchodzimy na normalny szlak przestrzeń się otwiera, a przy okazji zalewa nas mleko. Widocznść w granicach 20 metrów. Widać niewiele, ale ma to swój ciekawy klimat.
Przy jakiś skałkach zatrzymujemy się na krótką przerwę, aby coś zjeść. Mgła osiada na ubraniach, wszystko od zewnątrz jest wilgne.

Mgły nad Bieszczadami

Mgły nad Bieszczadami

Zaraz wyruszamy
Zaraz wyruszamy

Tutaj mgła jeszcze nie tak gęsta
Tutaj mgła jeszcze nie tak gęsta

Budka z biletami do parku
Budka z biletami do parku

Początkowo drogą kamienistą
Początkowo drogą kamienistą

Po wejściu na właściwy szlak
Pierwsze widoki po wyjściu z lasu

Zalało nas mleko
Zalało nas mleko

Skałki we mgle
Mlecyki, ostatnie w sezonie
Mlecyki, ostatnie w sezonie

Nadal we mgle
W drodze na Halicz
Z kuzynem

Idziemy bardzo wolno, ta mgła w ogóle nie chce się rozejść, czekamy. Wreszcie około trzynastej znika, a nam ukazują się góry. Nie jest to jakaś super, mega widoczność, ale jest dużo lepiej.

Zaczyna przewalać mglę

Zaczyna przewalać mglę

Coś więcej już widać
Coś więcej już widać

Z krzakami na pierwszym planie
Znów z krzakami
Tamtędy wędrowalismy
Mgła puszcza
Zejście z Halicza
Zejście z Halicza

Bieszczady w pełnej krasie
Bieszczady w pełnej krasie

Pochmurne niebo nad Bieszczadami
Góry, góry, góryPanorama numer jeden
Panorama numer dwa
Panoramka numer trzy
Piękna panorama

Miejscowe przejaśnienie
Wspólne zdjęcie
Rodzinnie na zdjeciu
Bieszczady, bieszczady
Okolicy Tarnicy
Ach, te góry
Skałki na pierwszym planie
Przełęcz przed nami
Przełęcz przed nami

Na przełęczy odbijamy w prawo na Bukowe Berdo i podchodzimy pod ostrą ściankę. Tam kilka fot i zawracamy w kierunku Tarnicy.

Bardzo pochmurane

Ze szczytu jest na co popatrzeć. Słońce chyli się już ku zachodowi, a dookoła przewalają się chmury.

Widok z Tarnicy, niedługo przed zachodem słońca

Widok z Tarnicy, niedługo przed zachodem słońca

Paruje, paruje!

Widok na Ukrainę
Zachód słońca
Zachód słońca...

Kończymy praktycznie równo z zachodem słońca. Dobry wypad. Pogoda w sumie dała radę.


  • Temperatura 32.0°C
  • Aktywność Wędrówka

Turbacz - dzień II

Sobota, 2 sierpnia 2014 · dodano: 11.11.2014 | Komentarze 0


Poranek

Wstaliśmy o 7:30, spało się wygodniej niż ostatnim razem w Bieszczadach, ale trzeba coś zrobić z tym ślizgającym się po macie śpiworem.
Śniadanie zjedliśmy przy stoliku z widokiem na Tatry, niestety trochę przymglone. Zaserwowałem kromki z konserwą, mniam. Już około 8 na szczyt wjechało dwóch kolarzy górskich, zdaje się, że wstali trochę wcześniej od nas. 

Turbacz

Na początek krótkie podejście pod szczyt i petęlka wokół niego z powrotem do schroniska. Był to najkrótszy ale i najpiękniejszy odcinek całej wyprawy. Szlak bardzo malowniczy, w okolicach szczytu mnóstwo wiatrołomów, dzięki którym rozciągała się panorama prawie w każdym kierunku. W dolinach zalegała jeszcze mgła, co sprawiło, że wszystko wyglądało jeszcze ciekawiej. Po zejściu czekał nas krótki kawałek szlakiem rowerowym, później powrót na pieszy. Przechodząc koło schroniska kupiliśmy jeszcze dodatkową butelkę wody i ruszyliśmy w dalsza trasę.

Niebieskim na południe

Czyli zejście z 1310 m.n.p.m. na 653 w Łopusznej i nawrotka na czarny szlak prowadzący na północ.
To co zaprezentował nam ten odcinek całkowicie nas zawiodło.
Po pierwsze nie był to tak naprawdę szlak pieszy, tylko droga, ni to kamienista, ni to klepisko, a momentami nawet 'błocisko'. Chwilami szło się naprawdę źle, chwilami lepiej, ale chodzi o sam wygląd...
Po drugie co chwila jakieś prywaciarskie działeczki, samochody, quady. Psuje to cały klimat.
Postój zrobiliśmy przy strumieniu płynącym równolegle do drogi asfaltowej, którą później przecięliśmy i weszliśmy na czarny szlak.
Tam zjedliśmy i co najważniejsze - ochłodziliśmy się wodą. Niestety nie było czasu na długie rozsiadywanie się, a więc zanurzyliśmy nasze Buffy w wodzie, założyliśmy je na głowę i ruszyliśmy w drogę. Tak na marginesie, to są one świetnym rozwiązaniem, można używać ich na wiele sposobów. Sposób użycia można zobaczyć w filmiku, który załączam przy wpisie.

Czarnym na północ

I znowu drogą, a nie szlakiem. Szlag by to trafił. Tym razem trzeba było się usuwać traktorom. Jedynie pod koniec był normalny szlak.
Ten odcinek najbardziej dał nam popalić, cały czas pod górkę i to w straszliwym upale.

Czerwonym na wschód

Czarnym dotarliśmy do czerwonego, którym szliśmy wczoraj. Pozostało tylko zejść do przełęczy Knurowskiej. Po drodze uzbieraliśmy  całą reklamówkę podcieczy. Rosły dosłownie na szlaku.
O 15 byliśmy już koło schroniska. Przegrupowaliśmy się, wsiedliśmy do samochodu i rura do domu.


Dystans ~ 18 km
Przewyższenie:
+ 704 m
- 1086 m
Szczyty, przełęcze:
- Turbacz (1310 m.n.p.m.)
- Wisielakówka (1202 m.n.p.m.)
- Bukowina Waksmundzka (1089 m.n.p.m)
- Tomusiowa (1055 m.n.p.m.)
- Rąbaniska (1127 m.n.p.m.)


Co to Buff?

 Foty

Widać Tatry, ale bardzo słabo
Widać Tatry, ale bardzo słabo

Widok ze schroniska
Widok ze schroniska

Schronisko na Turbaczu
Schronisko pod Turbaczem

W drodze na szczyt, już widać wiatrołomy
W drodze na szczyt, już widać wiatrołomy

Przyjemna ścieżka na szczyt
Przyjemna ścieżka na szczyt

Turbacz - szczyt
Turbacz

1310 m.n.p.m
1310 m.n.p.m

Widok ze szczytu Turbacza
Widok ze szczytu Turbacza

Widoczne przymglone szczyty
Coś wskazuje
Było na co popatrzeć
Powoli zaczynamy schodzić
Było bardzo słonecznie
Niedaleko szczytu
Pościnane drzewa
Kolejny już krajobraz
Ładne korzenie
Plastikowy krzyż
Wygląda jak z brzozy... a to plastik...

Schodzimy
Przepiękny szlak
W większości miejsc szlak wygląda właśnie tak...

Niebo bezchmurne
Zejście

Skocznia!
Skocznia

Domki
Nareszcie się ochłodziliśmy
Zbawienie w postaci zimnego strumyka

Strumień
Podejście dało w kość
Domki na odludziu
Z powrotem w stronę czerwonego szlaku

Tamtędy szliśmy
Tamtym grzbietem szliśmy w dół

Satelita
Satelita

Widać Tatry
Widać Tatry

Ostatnie foto
Z przełęczy Knurowskiej



  • Temperatura 18.0°C
  • Aktywność Wędrówka

Turbacz - dzień I

Sobota, 2 sierpnia 2014 · dodano: 11.11.2014 | Komentarze 0


Z domu wyjechaliśmy bardzo późnym popołudniem, gdzieś koło 17. O 19 byliśmy na Przełęczy Knurowskiej (846 m.n.p.m.). Samochód zostawiliśmy pod schroniskiem. Po zorganizowaniu się, ok. 19.30 czerwonym szlakiem ruszyliśmy w trasę, kierunek - schronisko pod Turbaczem.

Pogoda bardzo ładna, początkowo było jeszcze jasno, ale już na Polanie Rąbaniskiej (1127 m.n.p.m.) zrobiło się ciemno. Chwilę jeszcze dało iść się normalnie, ale gdy już całkiem się ściemniło musieliśmy odpalić latarki. W pewnym momencie przestaliśmy mijać oznakowanie szlaku. Trochę nas to zaniepokoiło, ale po kilkuset metrach znaki znów się pojawiły. Dziwne. Następnie minęliśmy Polanę Gabrowską Dużą (1255 m.n.p.m.). 

Pod samym schroniskiem byliśmy po 22. Chodzenie nocą jest naprawdę świetne.
Całe pole namiotowe było dla naszej dyspozycji. Namiot rozkładaliśmy przy latarkach, trochę przeszkadzał wiatr, ale udało się nam to sprawnie zrobić.
Nadszedł w końcu czas, aby przetestować maty samopompujące. Co mogę powiedzieć. Miększe i wygodniejsze od karimat są na pewno, ale w praktyce wyszedł jeden poważny minus. Mimo, że same maty jak i śpiwory mamy jednej marki (Fjord Nansen) to produkty nie są ze sobą zgrane, strasznie się ślizgają. Trzeba by w ogóle się nie ruszać, żeby zostać na macie. Kolejny problem do rozwiązania.

Dystans ~ 11,5 km
Przewyższenie:
+ 675 m
- 294 m
Szczyty, przełęcze:
- Polana Rąbaniska (1127 m.n.p.m.)
- Polana Gabrowska Duża (1255 m.n.p.m.)


No to zaczynamy
Pod schroniskiem na przełęczy Knurowskiej

Tuż przed startem
Startujemy

Widać Tatry, ale słabo
Widok na przymglone Tatry

Przez lasek
Już zaszło
Ciemna noc
To światełko to schronisko
Już widać schronisko



  • Temperatura 20.0°C
  • Aktywność Wędrówka

W Bieszczady - dzień I

Sobota, 19 lipca 2014 · dodano: 20.10.2014 | Komentarze 0


Dojechać na start


Na jeden z najważniejszych celów mojego urlopu wybraliśmy z tatą Bieszczady. Nareszcie udało się wybrać. Mieliśmy jechać rano, ale wyszło, jak wyszło, ruszyliśmy ok. 14.30. Poza ostrą burzą (naprawdę ostrą, wycieraczki nie wydalały w deszczu), z którą minęliśmy się gdzieś w okolicach Komańczy trasa przebiegła szybko i sprawnie. Jak się na drugi dzień okazało, owa burza zabiła na Tarnicy mężczyznę.
Zdaje się, w Cisnej zgarnęliśmy dwie dziewczyny na stopa. Były po większych przejściach, jedna cała w  błocie. Wyrzuciliśmy je (chyba) w Wetlinie a sami zostawiliśmy samochód w Ustrzykach Górnych, u kogoś pod domem.

W drogę

Wystartowaliśmy o 17.30, tym razem już pieszo, szlakiem czerwonym, w kierunku Połoniny Caryńskiej. Podejście stosunkowo łatwe, początkiem, po drodze minęliśmy kilku turystów, a na samej połoninie zostaliśmy już tylko my i góry... i wiatr, bardzo porywisty. Godzina już dość późna, niebo zachmurzone, bardzo klimatycznie. Na szczycie odbiliśmy w prawo, na zielony szlak, który zaprowadził nas do schroniska Koliba. Zejście na początku dość ostre, potem już w miarę łagodnie przez las. O oddali było już widać jak niektóre szczyty chowają się w chmurach.

Idziemy spać...

Na miejsce dotarliśmy już jak zaczęło się ściemniać, ale udało się nam rozbić namiot jeszcze za widoku. Po przygotowaniu wszystkiego wzięliśmy szybki prysznic w schronisku (w sumie na to nie liczyliśmy). Jakaś kolacyjka, rozmowy na mniej lub bardziej ważne tematy i dobranoc.

Dystans ~ 7 km
Szczyty, przełęcze: 
- Połonina Caryńska (1234 m.n.p.m)

Zdjęcia

Początek trasy
Początek trasy

Już widać szczyt
Już widać szczyt

Piękny krajobraz

I znów ładny widoczek

Nie no, znowu? ;)

Tak, znów krajobraz

Wiało, i to mocno
Wiało

Na szczycie Caryńskiej
Na Caryńskiej 

Jakiś widoczek
Klimatycznie...

I kolejny... widoczek

Schronisko Koliba
Schronisko "Koliba"

Nasz domek
Przygotowywanie noclegu


  • Temperatura 22.0°C
  • Aktywność Wędrówka

W Bieszczady - dzień II

Piątek, 18 lipca 2014 · dodano: 20.10.2014 | Komentarze 0


Pora wstawać


Morał po dzisiejszej nocce jest taki, że karimaty są w najlepszym wypadku średnie. Trzeba będzie się rozglądnąć za jakimiś matami samopompującymi.
Obudziliśmy się gdzieś przed ósmą. Niebo było praktycznie całkowicie pochmurne, dobrze, że lekko wiało, bo namiot wciąż był wilgotny. Ja wziąłem się za robienie śniadania, a tata za zbieranie manatków. Po jedzeniu, którym były, zdaje się kanapki z konserwą, wzięliśmy się za składanie namiotu. Był jeszcze trochę mokry, no ale nie można czekać z nieskończoność.

Podróży ciąg dalszy

Na rozgrzewkę, zielonym szlakiem, podejście pod Przysłup Caryński (795 m.n.p.m.). Dość ostre, ciężkie plecaki dały się odczuć. Na przełęczy zastanawialiśmy się czy zaliczyć dodatkowo Magurę Stuposiańską, która nie była nam po drodze. Odpuściliśmy, będzie na kolejny raz. A więc poszliśmy niebieskim szlakiem w prawo, w stronę Widełek. Zaczęło pogrzmiewać... Na zejściu spotkaliśmy dwóch całkiem spoko kolesi... trochę wstawionych :D Dłuższą chwilę pogadaliśmy i ruszyliśmy dalej. Przecięliśmy się z Wielką Pętlą Bieszczadzką i dalej drogą kamienistą na południowy wschód. W przydrożnej budce kupiliśmy bilety i uzupełniliśmy wodę. Uważam, że dobrze, iż wejście do parku jest płatne. Ci ludzie też muszą z czegoś żyć, bo jak nie z turystyki, to z czego. A cena nie była i tak wygórowana. Grzmiało już coraz bliżej...

Pod wiatą

Po około 200 m odbiliśmy z drogi na ścieżkę, przeprawiliśmy się przez potok i rozpoczęliśmy podejście. Jak ma się rozumieć wkoło nas przeważały buki, choć był też moment, że praktycznie w 100% las był iglasty. Sam szlak bardzo zachęcający, bez widocznej większej ingerencji człowieka. To lubię w Bieszczadach.
Po kilku kilometrach lasem nastąpiło nieuniknione - zaczęło padać. Szczęście, że pokrowce na plecakach mieliśmy już założone, włożyliśmy tylko kurtki i gitara. Fuksem po kilkuset metrach w deszczu dotarliśmy do porządnej wiaty. Tam się zatrzymaliśmy. Zaraz po nas dotarła para Ukraińców, których mijaliśmy na podejściu, a za nimi jeszcze jedna dziewczyna (całkiem niezła :D). Deszcz trochę zelżył, więc wraz z tatą ruszyliśmy dalej. 50 metrów - jak nie lunęło! Biegiem z powrotem! I tak chyba z 40 min straciliśmy pod wiatą.

Bukowe Berdo

Przestało. Prawie. Ruszamy. Ukraińcy wyforsowali się naprzód, my za nimi, laska odpuściła. Uszliśmy może z kilometr i to co ukazało się naszym oczom po prostu zaparło dech w piersiach. Wszędzie dookoła opary, coś wspaniałego. Cały las oddychał. Idąc grzbietem Bukowego Berda widoki były przepiękne, chmury zaczęły się rozchodzić, słońce przebijać. Po lewej mieliśmy dolinę Sanu, po prawej Terebowca. Nie spieszyliśmy się, Ukraińcy uciekli daleko naprzód. Aż trudno uwierzyć, że ten szlak jest jednym z najmniej uczęszczanych w Bieszczadach... ale dobrze, bo byliśmy tam tylko my i natura. Jak okiem sięgnąć nie było widać żadnych oznak cywilizacji, nawet domów w oddali. Po zdobyciu szczytu (1313 m.n.p.m.) czekało nas kilka hopek, następnie Krzemień (1335 m.n.p.m.) i już zejście na przełęcz Goprowską. Tam dogoniliśmy Ukraińców, którzy akurat posilali się pod kolejną wiatą.

''Obiad''

Poszliśmy za ich przykładem. Na palniku zagotowaliśmy wody na zupkę chińską, która w zupełności nas nie zadowoliła. Ani pod względem smaku, ani ilości. Dopchnęliśmy czekoladą i chałwą.
Skarpety poszły do suszenia. W sumie się nie spieszyliśmy, druga nawałnica o której jeszcze nie wspomniałem nas ominęła. Zaczęło robić się słonecznie, ale też bardzo wiało. Posiedzieliśmy jakieś pół godziny.

Ostatni szczyt

A była nim, jak nie trudno się domyślić - Tarnica (1346 m.n.p.m.). Podejścia nie zostało nam wiele, najpierw do przełęczy "Pod Tarnicą" (1275 m.n.p.m.) i później ostatni odcinek na szczyt. Wiało! Niemiłosiernie. Długo nie siedzieliśmy, kilka fotek, parę chwil by nacieszyć oczy i jazda na dół z powrotem na przełęcz i w lewo w kierunku Wołosatego. Zejście szczerze mówiąc dosyć się ciągnęło. Słońce zaczęło powoli zachodzić.

Nocleg

O dwudziestej byliśmy przy drodze głównej. Zeskanowaliśmy teren w poszukiwaniu noclegu. Znalazł się szybko. Namiot rozbiliśmy już w późno wieczornej szarudze. Towarzyszyły nam przy tym dwa małe kociaki.
Prysznic, jedzenie, konwersacja, zerknięcie na mapę, spanie, a raczej staranie się zasnąć. Koty, które na początku wydawały się być słodkie, do końca takie nie były. Usilnie starały się nam przeszkodzić w zaśnięciu. Dochodziły cały czas do namiotu, próbowały wejść, drapały, ocierały się. Chyba nas bardzo polubiły, bo nie my jedyni mieliśmy tam namiot, a tylko nas wkurzały.
Mino wszystko jakoś przetrwaliśmy tę 'ciężką' noc.


Dystans ~ 26 km
Szczyty, przełęcze:
- Przełęcz Przysłup Caryński ( 795 m.n.p.m.)
- Kopa ( 886 m n.p.m.)
- Bukowe Berdo (1073, 1201, 1313 m.n.p.m)
- Krzemień ( 1335 m.n.p.m.)
- Przełęcz Goprowska ( 1160 m.n.p.m)
- Przełęcz pod Tarnicą ( 1275 m.n.p.m.)
- Tarnica ( 1346 m.n.p.m.)


Foty

Składanie namiotu
Miejsce naszego noclegu

Jakiś Misiek
Nazwałem go Misiek

Już coś widać
Pierwsze widoki

Ładne krzaki
Podejście w kierunku przełęczy

Rzeka Wołosatka
Rzeka Wołosaty

Po deszczu, robi wrażenie
Po deszczu, zaczyna parować

Paruje ostro

Cieszy oko
Caryńska

Piękne, piękne
Bukowe Berdo

Jest na do popatrzeć
Wciąż kropi, ale już zaczyna się rozjaśniać

Grzbiet :)

Skałki, skałki
Przepaść?

Więcej skałek
Wychodnie

Widoczek
Ostro paruje

Opary opary

Mistrzostwo świata
Na takie widoki czekaliśmy!

Ja gdzies tam
Na tle połonin

Juz nie wiem co pisac

Chmury straszyły
Niezła nawałnica szła od strony Ukrainy, ale w przeciwieństwie do tej pierwszej, ta już nas ominęła.

Już widać Tarnicę
Już widać Tarnicę
Też ładne
Niezła ścianka, choć nie wygląda

Panoramka Bieszczad

Z Tarnicą w tle

Widok na wschód
Z przełęczy Goprowskiej (1160 m.n.p.m)

Miejsce odpoczynku i posiłku
Czas coś zjeść

Jemy!
Suszenie skarpet

Zupki chińskie
A na obiad chinol...

Pod Tarnicę

Ładnie to wygląda
Przełęcz Goprowska

Na przełęczy
Przełęcz pod Tarnicą (1275 m.n.p.m)

Podchodzi
Krótki odcinek z przełęczy na sam szczyt

Z Tarnicy
Z Tarnicy

I krzyż

Ja na Tarnicy

Tata na Tarnicy

Ostre te kamienie ;)

I schodzimy

W stronę Wołosatego
Zejście w kierunku Wołosatego

Widok z dołu
Widok na Tarnicę od Wołosatego

Już zachodzi
Już zachodzi...



  • Temperatura 26.0°C
  • Aktywność Wędrówka

W Bieszczady - dzień III

Czwartek, 17 lipca 2014 · dodano: 20.10.2014 | Komentarze 0


"Co robimy?"


Pierwsze pytanie jakie zadaliśmy sobie rano brzmiało: jak rozegrać dzisiejszy dzień? Po chwili namysłu zdecydowaliśmy nie taszczyć niepotrzebnie wszystkich rzeczy, a zostawić namiot i część z nich i iść z mniejszym obciążeniem, dotrzeć do Ustrzyk, zabrać samochód i przyjechać po resztę rzeczy.

Coś o weekendowej stonce

Rozpoczęliśmy gdzieś po ósmej. Udało się jeszcze w miarę zacząć przed całym tłumem, choć i tak już zdążyliśmy zobaczyć więcej ludzi niż przez dwa pierwsze dni razem wzięte. Tak to już jest, że podczas weekendów na takich szlakach jest olbrzymi ruch, dlatego zdecydowanie preferuję przyjeżdżanie tu w tygodniu. Tylko, żeby się tak zawsze dało...

Szerokim Wierchem

Początek trasy to podejście na Tarnicę, to którym wczoraj schodziliśmy. Niby powtórka, ale krajobraz całkiem inny, niż wczoraj. Dużo jaśniej, niebo początkowo praktycznie bezchmurne, no i  szliśmy w odwrotnym kierunku. Na przełęczy zatrzymaliśmy się na chwilę, aby się napić i ubrać wiatrówki, bo wiało straszliwie. Teraz czekał nas najładniejszy odcinek dnia - Szeroki Wierch, czyli klika kilometrów odsłoniętym grzbietem. Tam minęliśmy, żeby nie przesadzić, setki ludzi i zauważyliśmy jakiś plus stonki - miał nam kto robić zdjęcia, hehe.

Zejście

Dobre w końcu musiało się skończyć, weszliśmy do lasu. Koniec widoków. Tam już przyspieszyliśmy kroku i bez przystanków dotarliśmy do kamienistej drogi, równolegle do której płynął Terebowiec. Czyściutki i przejrzysty, górski strumień. Znaleźliśmy kawałek kamienistej plaży, umyliśmy z grubsza buty, odświeżyliśmy się i ruszyliśmy w kierunku Ustrzyk. Ostatni kawałek już drogą asfaltową.

Powrót do domu

Około 13.30 byliśmy koło samochodu. Stał cały i zdrowy, trochę nagrzany. Pojechaliśmy zabrać namiot i resztę manatków po czym skierowaliśmy się w kierunku zachodnim, do domu. Około 18 byliśmy na miejscu. Ale ja długo na tyłku nie usiedziałem, ale o tym już w kolejnym wpisie.


Dystans ~ 11.5 km

Szczyty, przełęcze:
- Przełęcz pod Tarnicą (1275 m.n.p.m.)
- Szeroki Wierch (1315 m.n.p.m.)

Podsumowując:

Dystans całkowity 7 km + 26 km + 11,5 km ~ 44.5 km

Szczyty, przełęcze:
- Połonina Caryńska (1234 m.n.p.m)
- Przełęcz Przysłup Caryński ( 795 m.n.p.m.)
- Kopa ( 886 m n.p.m.)
- Bukowe Berdo (1073, 1201, 1313 m.n.p.m)
- Krzemień ( 1335 m.n.p.m.)
- Przełęcz Goprowska ( 1160 m.n.p.m)
- Przełęcz pod Tarnicą ( 1275 m.n.p.m.) 2x
- Tarnica ( 1346 m.n.p.m.)
- Szeroki Wierch (1315 m.n.p.m.)

Fotosy

Wred... słodkie kociaki
Nocne marki

Zwijamy się
Nasz to ten ostatni, po prawej

Na początek podejście pod Tarnicę
Tarnica

Piękna kompozycja kolorów
Piękna kompozycja kolorów

Widok na stronę Ukraińską
Te szczyty w oddali to już Ukraina

Słonecznie było

Szeroki Wierch
Szeroki Wierch

Stamtąd wczoraj schodziliśmy

Uzupełnianie płynów
Uzupełnienie płynów na przełęczy

Na Szerokim Wierchu

Tarnica widziana z Szerokiego Wierchu

Tata na Szerokim

Bukowe Berdo

Nareszcie wspólne zdjęcie

I znów Tarnica

Se siedzi

Se siedzimy

A to Połonina Caryńska

Ponownie Bukowe Berdo

Strumyk
Terebowiec
Pod wodą :D
Pod wodą
Motylek

Już kamienistą drogą
Już prawie przy drodze głównej

A tu asfaltową
Już widać samochód...