Info

avatar
Imię:
Artur
Wiek:
27
Miejscowość:
Biecz/Libusza Slough

PRAKTYCZNIE NIC NIE AKTUALNE, ALE MAM AMBITNY PLAN WRZUCAĆ CHOĆ CIEKAWSZE WYPADY
Na bikestatsie od: 19.07.2013r.
Kilometry na bikestatsie: 37944.96
Kilometry w terenie: 305.64
Prędkość średnia: 18.31 km/h

TOP

Dystans dzienny:
1. Bieszczady 2016 - 305 km
2. Velka Domasa, Słowacja 251.22 km
3. Góry Lewockie 221.16 km

Dystans miesięczny:
1. Wrzesień 2013 1437.82 km
2. Sierpień 2013 1327.82 km
3. Lipiec 2016 1126.34 km

Max. prędkość: 81.01km/h
Max. podjazdy dobowe: 3546 m
Mój profil na bikestatsie


Najwyższe podjazdy/szczyty:

1.Kralova Hola - 1946 m - wrzesień 2016

2. Velickie Pleso - 1670 m - lipiec 2016

3. Popradzkie Pleso - 1529 m - lipiec 2016

Sezon 2017: button stats bikestats.pl Sezon 2016: button stats bikestats.pl Sezon 2015: button stats bikestats.pl Sezon 2014: button stats bikestats.pl Sezon 2013: 4385.40 km button stats bikestats.pl
Sezon 2012: 3036.03 km
Sezon 2011: 2677.73 km

Zaliczone Gminy

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy parker09.bikestats.pl

Archiwum bloga

Flag Counter

Wpisy archiwalne w kategorii

Trekking

Dystans całkowity:b.d.
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:0
Średnio na aktywność:0.00 km
Więcej statystyk

Tatry Niżne - Dzień I - Andrejcova

Sobota, 24 października 2015 · dodano: 07.01.2016 | Komentarze 0


Po powrocie z Lewockich zrobiłem sobie dzień wolnego, który wraz z tatą, który wczesnym popołudniem skończył pracę spędziłem na przygotowaniach do wyjazdu. Zakupy, przygotowanie sprzętu itp. Na koniec lista kontrolna - wszystko jest - idziemy spać.
Pobudka o 4:00.  Mama wstała z nami, zrobiła śniadanie i przygotowała nam jedzenie i picie na drogę. Mimo wszystko wyjechaliśmy dosyć późno, około 6:00.

Pojechaliśmy przez Krynicę, a granicę przekroczyliśmy w Leluchowie. W Lublowli na stacji paliw zaopatrzyliśmy się w słowacką Autolekarnicke, czyli po prostu apteczkę samochodową. Z tego co się naczytaliśmy, to słowaccy policjanci bardzo kręcą nosami na zagraniczne apteczki. Woleliśmy tego uniknąć, w razie kontroli. 
W okolicach Popradu po prawej stronie ukazały się nam częściowo zachmurzone Tatry Wysokie, które towarzyszyły nam przez dłuższą chwilę. W jednej z miejscowości minęliśmy nawet ciężko pracujących cyganów, zamiatali, sprzątali, że aż się kurzyło. Ciekawe co nabroili. Szkoda, że nie zdążyłem zrobić zdjęcia. 
Za Popradem odbiliśmy w kierunku Liptovskiej Teplicki, małej górskiej miejscowości położonej u podnóży Tatr Niżnych. Tam pod pensjonatem Dolinka zostawiliśmy samochód. Szlak rozpoczynał się dokładnie w tym miejscu.


Tatry w zasięgu reki

Tatry w zasięgu ręki


Ciekawsze budowle spotkane po drodze:

Jakieś zabudowania
Ladna zabudowa
Z samochodu
Słowacka autostrada
Górecki

Zaraz wjeżdżamy do tunelu
Słowackim tunelem
Słowackim tunelem

Wysoki wiadukt
Jadąc do Teplicki
Droga do Teplicki

Zakaz fajcenia
Fajcenie zakazane!

Pensjonat
Pensjonat Dolinka

W drogę wyruszyliśmy o 9:45. Początkowe kilka kilometrów wiodło asfaltem. Zmarznięci po 30 minutach pod schroniskiem trochę za grubo się ubraliśmy i już po pierwszym kilometrze się zatrzymaliśmy i zrzuciliśmy część ciuchów. 

Początek asfaltem, fajny podjazd na rower
Asfaltowy początek, okazuje się być całkiem fajną propozycją na rower

Jakieś osuwisko
Wciąż po asfalcie


W końcu asfalt się skończył, a my weszliśmy w gęstą jak mleko mgłę. Szlak od początku praktycznie nie był oznakowany. Co chwila kontrolowaliśmy trasę spoglądając na turystycznego GPS-a w telefonie. Bez niego mogłyby być problemy. Mimo to i tak raz zabłądziliśmy, na szczęście szybko znaleźliśmy właściwą drogę i po krótkim odcinku trafiliśmy na Pańską Halę. 

Wchodzimy w mgłę
Wchodzimy w mgłę

Pańska Hala
Pańska Hala 1429 m

Po drugiej stronie grzbietu zaczęło robić się ciekawiej. Najpierw ukazała nam się sama dolina, a później chmury zawieszone nad szczytami całkowicie się rozeszły. W dolinę prowadził szlak w postaci błotnistej drogi, chwilę nią pomęczyliśmy, ale ostatni, stromy odcinek przeszliśmy równolegle na przełaj. Na drodze było tak ślisko, że na dół dojechalibyśmy na tyłkach.

Mgła się rozchodzi
Mgła nad nami

Coraz lepiej
Przejaśnia się

Już widać błękit
Błociste zejście


Przekroczyliśmy strumień i na ławeczce zatrzymaliśmy się na bułkę. Rozpogodziło się, a słońce zaczęło się pojawiać coraz częściej.

Strumień w dolinie
Strumień w dolinie

Zaczęliśmy podejście pod Andrejcovą. Z każdym metrem widoki robiły się coraz ciekawsze. W pewnym momencie, gdy obróciliśmy się do tyłu dostrzegliśmy fragmenty Tatr Wysokich majaczące między szybko płynącymi chmurami.
Na Hali ukazała nam się panorama na południe. Poszliśmy w kierunku Utuliny, czyli chatki zbudowanej dla turystów. Fajna sprawa, drewno do palenia, łóżka, ogólnie wszystko co potrzebne. W razie potrzeby zawsze można się schronić. Wpisaliśmy się do księgi gości i zaczęliśmy się zastanawiać co robić, była dopiero 14:30. Myśleliśmy, żeby iść na Kralovą i przespać się w miejscu, gdzie miał być nasz drugi nocleg (wycieczkę zaplanowaliśmy na trzy dni). Na szczęście szybko zrezygnowaliśmy i w zamian tego postanowiliśmy zaliczyć Vapenicę i wrócić na Halę, by tam się rozbić. 

Pierwsze lepsze widoki
Pierwsze lepsze widoki

Widok na południe
Widok na południe

Słowackie góry
Chatka pod Andrejcovą
Utulina Andrejcova

Byliśmy tutaj
Trzeba się wpisać :)

I co nam się pokazuje, Tatry
I co nam się pokazuje, Tatry...

Piękne Niżne

U stóp góry miał być potok, skąd postanowiliśmy przefiltrować trochę wody na kolację. Tata zabrał sprzęt i zabrał się za poszukiwanie, ja zostałem na szlaku pilnować rzeczy. Straciliśmy tam pewnie z godzinę, ja zmarzłem, o tacie już nie mówię. Ale mieliśmy wodę. Zrobiło się późno, odpuściliśmy Vapenicę. Ruszyliśmy z powrotem na Halę.

Vapenica
Vapenica

W dole mgła
Skałki pod Vapenicą
Bałwanek bez głowy
Bałwanek bez głowy

Na zoomie
Łapię trochę D
Tatry Wysokie

Słońce zaczęło zachodzić, szczyty zaczęły się czerwienić. Chmury nad Wysokimi trochę się rozeszły, a Tatry zaświeciły w różowych i fioletowych barwach. Kapitalny widok.

Niżne się czerwienią
Niżne się czerwienią

Zachód słońca
Zaraz będzie ciemno
Już po zachodzie

Namiot rozbiliśmy jeszcze za widoku. Na kolację wołowina z warzywami na ostro. Muszę przyznać, że naprawdę dobra, nieźle nas rozgrzała. Suszone jedzenie to super sprawa na takie wycieczki. Lekkie i smaczne.

Pyszna kolacja
Zimno, zimnooo

Gdy już się kładliśmy znacznie się ochłodziło, ale puchowe śpiwory zdały egzamin na piątkę.

Prawie noc

Tak się zakończył dzień pierwszy.



Tatry Niżne - Dzień II - Kralova Hola

Piątek, 23 października 2015 · dodano: 09.01.2016 | Komentarze 0


Noc przeżyliśmy spokojnie, obyło się bez ataków niedźwiedzi, wilków, czy też porywistych burz. Wstaliśmy zaraz po wschodzie słońca. Przez noc przymroziło, szron wciąż był na trawie. Nie znalazłem w sobie tyle siły, żeby wstać wcześniej i sfotografować wschód. Byłem pewien, że będzie mgliście, a co się okazało? Widoczność od samego rana była dobra.
Śniadania póki co nie jedliśmy, w cieniu i zimnie trochę bez sensu. Zebraliśmy bety i ruszyliśmy na Kralovą. 

Wschód słońca w Niżnych
Wschód słońca

Tatry z rana
Tatry z rana

Niżne z rana
Ewakuujemy się
Ewakuujemy się

Poranny szronik
Poranny szronik

Jakieś górki się pokazują
Przyjemne słoneczko

Mimo, że póki co widoczność była dobra, to cały czas miałem obawy, że Tatry owieją się chmurami i tyle je będziemy widzieć. Jak tylko znaleźliśmy odpowiednią polankę zatrzymaliśmy się, żeby kropnąć parę fotek ze statywu.

Na postoju w puchówce
Postój na zdjęcia

Tatry na zoomie
Tatry zachodnie białe
Taterki na zbliżeniu
Coś pięknego


Przechodząc koło Utuliny Andrejcovej okazało się, że tuż obok chatki jest źródełko. Nie wiem jakim cudem go wczoraj nie widzieliśmy i nie wiem też jakim cudem nie zauważyliśmy tego na mapie. Spokojnie mogliśmy wczoraj zaliczyć Vapenicę, zamiast bawić się z filtrowaniem wody.

Utulina z Tatrami w tle
Utulina Andrejcova

Drogowskaz
Jest trochę śniegu
W kierunku Bartkowej


Na szczycie Andrejcovej zatrzymaliśmy się na śniadanie. Dziś szef kuchni zaserwował Beef Stroganoff i muszę powiedzieć, że smakowało mi jeszcze bardziej, niż wczorajsze. Na deser po batonie zbożowym.
Przed nami przełęcz i kolejne podejście.

Postój na śniadanie
Postój na śniadanie

Łagodne stoki
Górski krajobraz
Kolejny krajobraz
Dzisiejsze śniadanie
Dzisiejsze śniadanie - Beef Stroganoff

Puchówka na postoje nadaje się idealnie
Puchówka na postoje nadaje się idealnie


Wychodząc wyżej ukazały nam się jeszcze Tatry Zachodnie oraz zachodnia część Tatr Niżnych. Widoki po prostu niesamowite. 

Zachodnie po lewej, Wysokie po prawej
Zachodnie po lewej, Wysokie po prawej

Słowackie pagórki
Ciągniemy w stronę Kralovej
Teraz Bartkova

Podejście na Bartkovą wiodło już całkowicie otwartym terenem. W pełni mogliśmy się delektować widokami dokoła. Śniegu nie grzbiecie nie było wiele. 

Rzut z góry
Ja i góry
Od południa mgły
Dolinka
Bartkova 1790
Bartkova 1790,2 m

Dalej grzbietem
Szeroki Grzbiet

Tatry w pełnej krasie
Lecim na Kralovą
Śniegu niedużo
Przegięcina przed nami

Górski widoczek
Piękny widok
Taterki za plecami
Kralovoholskie Tatry
Ukazuje się nam Kralova

Góry góry

Po drodze spotkaliśmy trochę turystów. Najmilej chyba będziemy wspominać spotkanie z czterema Słowakami, których poprosiliśmy o zrobienie zdjęcia. Prze mili i śmieszni goście. Na koniec rozmowy jeden z nich zza pazuchy wyjął 0,7, akurat mieli na tyle, że wystarczyło nam na jedną kolejkę :D

Robione przez Słowaka
Robione przez Słowaka 

Walczę ze statywem
Na zoomie 5
Na zoomie 4
Zachodnia część Tatr Niżnych

Na zoomie 6
Na zoomie 8

Im bliżej Kralovej byliśmy, tym więcej wychodni skalnych było wokół. Po drodze zaliczyliśmy jeszcze Orlovą oraz Stredną Holę.

Kolejny szczyt zaliczony
Orlova 1840 m

Ładna kompozycja
Chmury pode mną
Następny szczyt
Stredna Hola 1876 m

Góry wyrastające z ziemii
Nareszcie się ukazała
Slovakian mountains

Rocks
A to ja
Przekaźnik na szczycie
Przekaźnik na szczycie

Na Kralovej spotkaliśmy nawet jednego kolarza. Natężenie turystów naturalnie też było większe. Napotkaną Węgierkę poprosiliśmy o foto na szczycie. Z góry dało się widzieć fragmenty asfaltowego podjazdu na szczyt, którym, mam nadzieję, w niedługiej przyszłości podjadę razem z Kubą.
Zatrzymaliśmy się chwilę pod stacją przekaźnikową. Nacieszyliśmy jeszcze oczy i zjedliśmy bułki. Niedaleko poniżej szczytu mieliśmy zaplanowany drugi nocleg, ale że czas mieliśmy bardzo dobry (była dopiero 14) postanowiliśmy zrobić całą trasę dziś.

Kralova Hola

Foto na szczycie
Kralova Hola 1948 m

Ze szczytu
Pod przekaźnikiem
Asfalt na szczyt
Asfalcik na górę
Nawet jeden kolarz się pokazał


Ruszyliśmy szlakiem na północ, zbocze bardzo ostre, podchodząc tędy trzeba by się nieźle namęczyć, zwłaszcza, że od tej strony było naprawdę dużo śniegu.
Początkowo szliśmy zgodnie z palami powbijanymi w ziemię, jednak w pewnym momencie się skończyły, a my powoli zaczęliśmy wchodzić w kosodrzewinę, bardzo gęstą i twardą kosodrzewinę. Na śniegu nie było żadnych śladów, byliśmy pierwszymi idącymi tym szlakiem od dłuższego czasu. Znów trzeba było się wspierać GPS-em, bez którego odnalezienie szlaku byłoby naprawdę trudne. 
Ścieżka była całkowicie zarośnięta, a przedzieranie się przez kosodrzewinę było bardzo mozolne. W końcu po długiej walce z krzakami natrafiliśmy na ślady. Okazało się, że ktoś próbował podejść na Kralovą od tej strony, zdrowia życzę... zejść było ciężko. Kilka razy ślady wyprowadziły nas na manowce, ten ktoś był bardzo uparty, skoro próbował tylu dróg.
W końcu trafiliśmy na szlak i już po coraz rzadszej kosodrzewinie przedarliśmy się w niższe partie lasu.

Strome zejście od strony północnej
Strome zejście od strony północnej

Wilk i zając? :P
Wilk i zając?

Kralova od dołu
Rzut oka w dół
Przez kosodrzewinę
Źródło Vagu
Źródło Vagu

Vah - rzeka
Skałki w lesie

Podczas zejścia regularnie ukazywały się nam jeszcze Tatry.

Taterki widać
Leśnym szlakiem

Końcowy, bardzo długi odcinek drogą dłużył się niemiłosiernie. Najpierw przez las, później między polami. Gdy doszliśmy do Vypadu zrobiło się całkowicie ciemno.

Drogą leśną
Leśną dróżką
Ciekawa kompozycja
Spacer dolinką
Przekraczamy Vah
Przekraczamy Vah

Ostatnie promienie słońca
Ostatnie promienie słońca

Robi się ciemno
Ostatni widok na Tatry
Ostatnie spojrzenie na Kralovą

Na Vypadzie
Na Vypadzie 907 m

Nareszcie, ukazała się nam Teplicka, oczywiście z Tatrami w tle. W mieście cichutko, po drodze spotkaliśmy dwie, czy trzy osoby.
Idąc, najbardziej zastanawiały nas dziwne ziemianki, wyglądające trochę jak groby. Naprawdę robiły wrażanie, było ich bardzo dużo.


Widać Teplickę
Widać Teplickę

To groby?
To groby?

Teplicka nocą
Kościółek w Tepliczce
Kościółek w Tepliczce

O 18:30 byliśmy pod schroniskiem. Dobry czas. Z przyjemnością zmieniliśmy ubrania i ruszyliśmy w drogę powrotną.

Ahoj.

U celu
U celu



  • Temperatura 12.0°C
  • Aktywność Wędrówka

Cergowa i Pustelnia Św. Jana z Dukli

Niedziela, 18 października 2015 · dodano: 03.11.2015 | Komentarze 0


Trasa:

Nowa Wieś (351) > Cergowa (716)  > Nowa Wieś > Pustelnia Św. Jana (503) > Nowa Wieś

Dystans: 9,4 km
Przewyższenie: 574 m
Obniżenie: 574 m

Z domu wygrzebaliśmy się późno, gdzieś po jedenastej. Wcześniej kościół, decyzja o wyjeździe i pakowanie. Koło godziny dwunastej byliśmy na miejscu, czyli w Nowej Wsi. Pogoda świetna, już jadąc samochodem było na co popatrzeć, piękna polska złota jesień. Samochód zaparkowaliśmy przy głównej prowadzącej do Barwinka, zaraz przy czerwonym szlaku, z możliwością pójścia w dwie strony. 

Cergowa (716 m)

Najpierw ruszyliśmy na północny zachód, na Cergową. Początek podejścia prowadził otwartym terenem między domami i polami. Za plecami mieliśmy całkiem ładne widoki na pobliskie pagórki. Widać było też wieżę widokową z Barwinka oraz kamieniołom w Lipowicy. Po niedługim czasie weszliśmy w mieniącą się kolorami jesieni bukowinę.
Przed szczytem zrobiliśmy krótki postój, żeby zjeść po bułce i batonie. Prócz tego po drodze opychaliśmy się cierpkimi, ale smacznymi owocami tarki, czy jak kto woli tarniny.
Na Cergowej byliśmy przed czternastą. Wpisaliśmy się do księgi, zrobiliśmy kilka fotek i ruszyliśmy z powrotem w dół. Niestety trzeba było iść tą samą drogą, bo nie było za bardzo jak zapętlić trasy. Przez cały odcinek na Cergową i z powrotem spotkaliśmy dwie osoby.

Pustelnia Św. Jana z Dukli (503 m)

Po zejściu z Cergowej postanowiliśmy przestawić samochód do miejsca, gdzie jak się nam zdawało po drogiej stronie drogi zaczynał się szlak. Jednak okazało się, że szlak był tam gdzie się nie spodziewaliśmy. Musieliśmy przestawić auto z powrotem.

Praktycznie cały odcinek do Pustelni prowadził przez las. Wyjątkiem była jedna polana, z której ukazały się piękne widoki w kierunku granicy. Było to jedno z dwóch miejsc zwracających na siebie uwagę, które mijaliśmy idąc pod Pustelnię. Drugim był bardzo nieprzyjemny odcinek z rozjeżdżonej gliny, której nie było jak ominąć, trzeba było iść po niej. Straszliwie kleiła się do butów, ciężko było podnosić stopy.
Będąc prawie u celu wbiliśmy się na asfaltową drogę, którą doszliśmy do końca. Kiedyś będzie się tu można wybrać rowerem.

http://www.altimetr.pl/podjazd-pustelniaswjana.htm...

Na miejscu można zobaczyć ową Pustelnię, zabytkową kaplicę oraz napić się wody mineralnej. Akurat, gdy podeszliśmy pod kapliczkę zaczął się różaniec, zostaliśmy więc. Później nabraliśmy trochę wody do butelek i ruszyliśmy w drogę powrotną.
W domu byliśmy około osiemnastej, a w ramach regeneracji na kolację zjedliśmy domową pizzę made by mama :)

Ptaszki lecą
Widoczek jeden
Przez Bukowinkę
W drodze na Cergową

Przejrzysta bukowina
Dalszy widoczek
Przyjemny szlak
Dalej bukowiną
Cergowa szczyt
Na Cergowej

Przez las
Schodzimy
Dalszy ciąg zejscią
Zejście z Cergowej

W kierunku granicy
Panorama z polanki, po drodze na Pustelnię

Pod Pustelnię Św. Jana
Pod Pustelnię Św. Jana

Kapliczka przy Pustelni
Kaplica koło Pustelni
Przed kaplicą
Na koniec wyszło słońce



  • Temperatura 20.0°C
  • Aktywność Wędrówka

Bieszczady - I Dzień | Na Smerek na zachód słońca

Piątek, 17 lipca 2015 · dodano: 01.09.2015 | Komentarze 0


Dystans: 12,8 km
Przewyższenie: 653 m
Obniżenie: 653 m

Trasa: 
Kalnica (602) > Smerek (1223) > Kalnica (602)



Z Robertem i tatą około 17 przyjechaliśmy do Kalnicy. Przy schronisku młodzieżowym rozbiliśmy namiot i w sumie już nie mieliśmy zamiaru nigdzie się ruszać. Koło nas rozbił się miły gość, który samotnie przemierzał cały GSB prowadzący z Ustronia w Beskidzie Śląskim do Wołosatego w Bieszczadach i był to jeden z ostatnich dni jego wyprawy.

Otworzyliśmy sobie piwko (nie byle jakie, bo Miodne z browaru Kormoran, po prostu niebo w gębie, polecam) i w tracie popijania naszła mnie myśl, żeby iść jeszcze dziś na Smerek podziwiać zachód słońca. Wyszedłem z inicjatywą i dwa razy nie trzeba było powtarzać. W jednym momencie się zebraliśmy i ruszyliśmy w drogę. Bez plecaków, wzięliśmy jedynie czołówki i jakieś kanapki.

Początek asfaltem, po jakimś kilometrze dotarliśmy do czerwonego szlaku. Krótki fragment przebyliśmy po drodze kamienistej po czym wskoczyliśmy już na właściwy szlak. Podejście minęło nam bez większych, czy mniejszych przygód. Po drodze zrobiliśmy sobie jeden krótki postój. Na szczycie spotkaliśmy pierwsze i jak się później okazało ostatnie dwie osoby tego dnia na szlaku. Byli to dwaj goście nagrywający w trybie poklatkowym zachód słońca, który był tego dnia dość ciekawy. Słońce na początku schowało się za chmurami, by na końcu na chwilę się pokazać, po czym zniknąć za horyzontem. Porobiłem trochę zdjęć, zjedliśmy kanapki i po zachodzie ruszyliśmy w drogę powrotną.

Do momentu wejścia do lasu szliśmy jeszcze bez lampek. Między drzewami moment zrobiło się kompletnie ciemno. Do latarek szło się bardzo przyjemnie i klimatycznie, bo wokół latały dziesiątki świetlików. Kilka razy się zatrzymywaliśmy i wyłączaliśmy cały sprzęt świecący, aby móc je podziwiać.

W schronisku byliśmy o ile dobrze pamiętam około 23. Wieczór był ciepły, wypiliśmy jeszcze po jednym piwku i ułożyliśmy się do snu.


Idziemy na Smerek

Podejście na Smerek

Koniec lasu
Podejście pod Smerek
Już prawie na szczycie
Widać szczyt

Z gopro
Bieszczady wieczorewm
Zachód ze Smerka
Bieszczadzki zachód
Połonina Wetlińska
Połonina Wetlińska

Jeszcze na chwilę się pokazało

Zejście już nocą
Zejście już nocą



  • Temperatura 30.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bieszczady - II Dzień | Połonina Wetlińska

Czwartek, 16 lipca 2015 · dodano: 03.09.2015 | Komentarze 0


Dystans: 15,4 km
Przewyższenie: 885 m
Obniżenie: 615 m


Trasa:
Kalnica > Smerek (1223) > Przełęcz M. Orłowicza (1095) > Schronisko PTTK Chatka Puchatka (1215) > Przełęcz Wyżnia (873)



Noc minęła cicho i spokojnie. Obudziło nas poranne słońce. Przed siódmą wygrzebaliśmy się ze śpiworów. Na śniadanie pyszna (bez ironii) turystyczna zupka z saszetki. Po spakowaniu potrzebnych rzeczy ruszyliśmy w drogę. Namiotu nie zabieraliśmy ze sobą.

Początek trasy taki sam jak wczoraj, czyli podejście czerwonym szlakiem na Smerek, podczas, którego niebo praktycznie całkowicie się zachmurzyło, a po wyjściu na połoninę ukazały nam się wędrujące dookoła ściany deszczu. Ubraliśmy więc szybko kurtki, a zaraz po tym zaczęło lekko padać. Na szczęście prawdziwa ulewa nas minęła i poszła gdzieś w kierunku Soliny. 

Już schodząc ze Smerka niebo zaczęło się rozjaśniać, a z pomiędzy chmur zaczęło wychylać się słońce. Przed przełęczą Orłowicza zrobiliśmy postój na jedzenie. Na samej przełęczy się nie zatrzymywaliśmy z powodu tłumu tam obecnego. Za przełęczą, prócz ciągłej połoniny czekał nas jeden ciekawy fragment przez leśne zagajniki.

Dalej niewielkimi hopkami, już w upale, mijając zastępy turystów dotarliśmy do schroniska Chatka Puchatka. Tam już nie zastępy, a legiony ludzi. Zrobiliśmy sobie w pobliżu krótki postój, uzupełniliśmy wodę i kupiliśmy coś na ząb. Został nam tylko ostatni etap wycieczki czyli zejście do Przełęczy Wyżniej, z której busem dotarliśmy z powrotem do Kalnicy.

Na miejscu złożyliśmy namiot, w pobliskim sklepie kupiłem sobie Red Bulla na drogę, aby przypadkiem nie przysnąć za kółkiem, tacie piwo na ochłodę po upalnej trasie, a Robertowi Pepsi. bo lubi. Właścicielki schroniska akurat nie było, więc zadzwoniliśmy pod numer podany na drzwiach i umówiliśmy się z nią, że pieniądze za nocleg zostawimy w umówionym miejscu. Po załatwieniu formalności mogliśmy wreszcie ruszyć do domu. Jechało się ok, poza trzema sytuacjami z kierowcami, którzy w ogóle prawka nie powinni dostać, np. wyprzedałem jakąś babę, a ta w tym momencie zaczęła zjeżdżać do osi, a ja musiałem odbijać na pobocze. A czemu? Bo się gapiła w telefon.

Nasz namiot
Fala deszczu
Fala deszczu, która na szczęście nas minęła

Deszcz nad Bieszczadami
Bieszczadzkie deszcze
Deszcze w górach
Na połoniny
Zaczyna się rozpogadzać
Juz słonecznie
Tatko
Z kamerki
Po Połoninie Wetlińskiej
Po Połoninie Wetlińskiej

Góoory
Smerek

W kierunku schroniska
Piękny widok
Idziemy
Bieszczadzki krajobraz
Skałki
Pogoda się wyrobiła
Skały, więcej skał
Kolejne skały
Panorana na okolicę
Widoczek ładny
Przez Połoninę Wetlińską
Bieszczadzkie górki
Smerek w oddali
Fajny szlak
Caryńska na wprost

Schronisko Chatka Puchatka
Postój na posiłek
Postój pod Chatką Puchatka


  • Temperatura 30.0°C
  • Aktywność Wędrówka

Tatry Zachodnie - Dzień I

Sobota, 4 lipca 2015 · dodano: 05.08.2015 | Komentarze 0


Dystans: 19,8 km
Przewyższenie: 1659 m
Obniżenie: 1462 m

Trasa:

Siwa Polana (928) > Dolina Dudowa (1002) > Polana Trzydniówka (1081) >  Trzydniowiański Wierch (1765) > Kończysty Wierch (2002) > Jarząbczy Wierch (2137) > Wołowiec (2064) > Rakoń (1879) > Grześ (1653) > Bobrowiecka Przełęcz (1356) > Polana Chochołowska (1108) > Schronisko PTTK na Polanie Chochołowskiej (1148)



To była krótka noc. Poszliśmy spać o 23, a już o trzeciej nad ranem byliśmy na nogach. O czwartej wyjechaliśmy z domu, a o siódmej byliśmy na parkingu na Siwej Polanie. Piątek rano, więc jeszcze praktycznie pusty, zaparkowaliśmy sobie elegancko pod drzewami. Dzień zapowiadał się pięknie, widoczność również. Przebraliśmy się, zjedliśmy,wypiliśmy kawę i ruszyliśmy w trasę.

Czas przygotowań
Zbieramy się

Pierwsze kilometry asfaltem, który na czas weekendu zmienia się w deptak, o czym przekonaliśmy się w sobotę. Trasa od samego początku ciekawa, obok biegnący równolegle strumyk, odsłonięte skały, ostańce. Na Polanie Trzydniowej odbiliśmy w lewo na czerwony szlak prowadzący na Trzydniowiański Wierch.

Idąc Doliną Chochołowska
Pierwsze kilometry asfaltem

Jeszcze asfaltem

Widoki coraz ciekawsze
Widoki coraz ciekawsze

Takie widoki w Dolinie Chochołowskiej


Wraz z wejściem na czerwony szlak zaczęliśmy pierwsze podejście. Początkowo łagodnie, następnie cały czas stromo, aż do linii kosodrzewiny. Gdzieś tam złapała nas chmara strasznie wkurzających much, która nie chciała nam dać spokoju, aż do samego wieczoru. Nie szło się od nich ogonić, latały wokół nas i siadały na czym się dało. Do tego są na co drugim zdjęciu.  

W dolinie Chochołowskiej
Zaczynamy podejście pod Trzydniowiański

Podejście pod Trzydniowiański Wierch
Dłuższy kawałek o sporym nachyleniu

Z każdym metrem w górę widoki robiły się coraz ciekawsze, a po wyjściu na całkowicie otwartą przestrzeń ukazała nam się cała trasa, którą mieliśmy przejść oraz tylko garstka turystów porozrzucanych gdzieś w oddali.

Kominiarski Wierch
Kominiarski Wierch

Na pierwszym podejściu
Panorama z pierwszego podejścia
Przez Kosodrzewinę
Przez Kosodrzewinę, zaraz będzie wszystko widać

Nadal podchodzimy
Na plan zaczynają wchodzić najwierniejsi kompani wyprawy - muchy, całe dziesiątki

Piękna dolina
Od lewej: Starorobociański, Trzydniowiański, Kończysty, Jarzębczy, Ostry Rohac, Wołowiec
 
Tatry Wysokie już się wyłaniają
Tatry Wysokie już się wyłaniają

Widać czubeczek Giewontu
Widać czubeczek Giewontu

Co do wspomnianych wcześniej turystów, to na szlaku nie spotkaliśmy przez cały dzień takiej ilości ludzi, aby stało się to irytujące. Udało się porobić zdjęcia bez zamartwiania się, że zaraz ktoś wejdzie w kadr. Much nie liczę.

Tatrzańskie krajobrazy
Trzydniowiański na celowniku

Widoki zapierają dech
Tam dopiero jutro

Po wejściu na Trzydniowiański mieliśmy dwie opcje: w lewo - na Starorobociański, w prawo: na Jarzębczy. Zaplanowane było wybrać tę drugą i tak też zrobiliśmy. Starorobociański zostawiliśmy na drugi dzień.
Zrobiło się jeszcze ciekawiej, więcej skał, ostrzejsze zbocza, jeziorka.

Tatrzańskie widoki
Wysokie jeżą się w oddali

Widoki w Tatrach
W oddali już się wypłaszcza
Tatry
Jeziorka w dolince
Piękne tereny
Bardzo skalisty odcinek
Bardzo skalisty odcinek


Na Jarzębczym zrobiliśmy postój. Na zachód od szczytu ukazały nam się łańcuchy po stronie Słowackiej, z robiącym największe wrażenie Ostrym Rohacem. Teraz czekało nas ostre zejście i kapitalny odcinek poprowadzony zaraz przy skarpie.

Na Jarzębczym Wierchu
Na Jarzębczym Wierchu

Zaczynamy zejście
Zaczynamy zejście, w tle Wołowiec oraz szczyty po stronie Słowackiej

Dość ostro
Dość ostro

Zielono niebiesko
Robione podczas zejścia
Kolejne foto z Tatr
Zdjęcie nie obrazuje jak wysoko tam było
Zdjęcie nie obrazuje, tego, jak wyglądało to na żywo

W Tatrach Zachodnich


Przed podejściem na Wołowiec zatrzymaliśmy się na chwilę, żeby dłużej popodziwiać niesamowite widoki. Czas mieliśmy dobry więc nie było się co spieszyć.

Postój z pięknymi widokami
Postój z pięknymi widokami na Ostry i Placlivy Rohac

Jarzębczy Wierch
Wołowiec
Kadr prawie jak z Władcy Pierścieni

Jeden z trudniejszych odcinków
Skaliste zejście

Ostry Rohac
Ostry Rohac, niczym Matterhorn

Pewnie z wołowca
Z Wołowca

Na Wołowiec poprowadziło nas dość ostre skaliste podejście. Na szczycie spotkaliśmy dość dużo ludzi. Porobiliśmy trochę zdjęć i ruszyliśmy dalej. 

Na Słowackiej stronie
Lusterka

Jedyne wspólne zdjęcie
Tatry w pełnej okazałości

Na tle Tatr Wysokich
Słowackie szczyty
Widać Wołowiec
Wołowiec widziany po zejściu

Na koniec zaliczyliśmy jeszcze Rakoń i Grzesia. Potem już zejście w kosodrzewinę, a następnie w krzaki, znaczy las.

Tatry Wysokie
Wchodzimy w kosodrzewinę
Wchodzimy w kosodrzewinę

Końcówka lasem
Końcówka lasem


W schronisku byliśmy już około 17. Obaj zadowoleni rozsieliśmy się na ławkach i zamówiliśmy zimne piwo i coś ciepłego do jedzenia. Była golonka i jakieś roladki mięsne, ogólnie nawet niezłe.

Wolnych pokoi już nie było (dzwoniliśmy dwa dni wcześniej), więc rozłożyliśmy się na podłodze w sali sypialnej. Weszliśmy jako pierwsi, gdzieś koło 20 i zajęliśmy miejsce przy oknach. Przez noc nazbierało się całkiem dużo ludzi, ale generalnie wyspaliśmy się.

Kominiarski Wierch oświetlony zachodzącym słońcem
Kominiarski Wierch oświetlony zachodzącym słońcem



  • Temperatura 30.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tatry Zachodnie - Dzień II

Piątek, 3 lipca 2015 · dodano: 13.08.2015 | Komentarze 0


Dystans: 18,5 km
Przewyższenie: 1260 m
Obniżenie: 1470 m

Trasa:

Schronisko PTTK w Dolinie Chochołowskiej (1148) > Jarząbcza Dolina (1265) > Trzydniowiański Wierch (1765) > Kończysty Wierch (2002) > Starorobociański Wierch (2176) > Siwy Zwornik (1959) > Iwaniacka Przełęcz (1459) > Polana Iwanówka (1085) > Dolina Dudowa (1002) > Siwa Polana (928)

Budziki mieliśmy ustawiona na szóstą, ale obudziliśmy się już o piątej. Na sali było z pięć razy więcej osób, niż wtedy kiedy zasypialiśmy. Nie tracąc czasu, szybko się zebraliśmy i już o szóstej byliśmy na szlaku.

Wschód słońca ze schroniska
Kominiarski Wierch w świetle wschodzącego słońca

Sala sypialna
Sala sypialna

Schronisko PTTK
Schronisko PTTK


Dzień zapowiadał się nie gorszy od poprzedniego, choć z samego rana było dość chłodno. Czerwonym szlakiem ruszyliśmy po raz drugi zaliczyć Trzydniowiański Wierch. Jako, że w schronisku nie zjedliśmy śniadania, to w pierwszym dogodnym miejscu zatrzymaliśmy się, aby to uczynić. Kuchnia, z tego co pamiętam zaserwowała: chałwę, batona energetycznego oraz krakersy bieszczadzkie, a wszystko to przepite wodą. Po takiej strawie aż zachciało się iść pod górę. 

Ruszamy w trasę
Pierwsze podejście
Pod Trzydniowiański

Patrząc na wschód
Tak samo, jak w pierwszy dzień uczepiły się nas denerwujące muchy.

Polskie Tatry
Tatrzańskie słońce
Pniemy się do góy
Z każdym metrem coraz wyżej
A muchy za nami

Odcinek zielonym szlakiem od Trzydniowiańskiego do Kończystego powielił się nam z dniem wczorajszym. Na przełęczy Starorobociańskiej zrobiliśmy postój. Nie byliśmy tam sami, towarzystwa dotrzymały nam dwie kozice, które pasły się zaraz obok szlaku. Z przełęczy jeszcze z 200 m podejścia i już byliśmy na Starorobociańskim - najwyższym szczycie Tatr Zachodnich po stronie polskiej.

Kozica na stoku
Kozica na stoku

Na Starorobociańskim Wierchu
Postój na szczycie
Tatry wysokie ze szczytu
Skalisty szlak

Dalszy odcinek to klasa sama w sobie, widać to na zdjęciu poniżej. Po lewej stronie przepaść na kilkaset metrów, na wprost Tatry wysokie, a po prawej Tatry Zachodnie. Podczas zejścia zaczynamy mijać coraz większe ilości turystów.
Na Siwym Zworniku odbiliśmy w lewo, na czarny szlak wiodący grzbietem Ornak. Tam na szlaku spotkaliśmy jeszcze jedną kozicę, która po kilku minutach ustąpiła nam miejsca na szlaku (pasła się na samym środku).

Słońce zaczęło zgrzewać coraz mocniej.... całe szczęście, że zostało nam już tylko zejście.

Panorama na Tatry
Tatry Wysokie w oddali

Kozackie foto
Kozackie foto

Swietny szlak
Kapitalny szlak

Kozica numer dwa
Kozica numer trzy

Tam dopiero co byliśmy
Skalisty szczyt
Ornak

Rumowisko


Gdy weszliśmy w linię kosodrzewiny, słońce zaczęło już zgrzewać nie na żarty, a my zaczęliśmy mijać coraz większe zastępy turystów idących dopiero do góry. Co piąta grupka pytała czy jeszcze daleko... Już wyglądali na wykończonych, a dopiero zaczynali...

Początek zejścia
Ale rybie oko wyszło
Wiatrołomy
Wiatrołomy

Już prawie na mecie

Ostatni odcinek - wzdłuż potoka Chochołowskiego sobie ułatwiliśmy i zjechaliśmy na wypożyczonych rowerach. Był to slalom, bo na ścieżce setki turystów...

Końcówka na rowerach
Końcówka na rowerach

Zjazd już pod sam parking
Zjazd już pod sam parking

Przy parkingu oddaliśmy rowery, a w budce z drobiazgami kupiliśmy kilka oscypków.
Parking kipiał od samochodów.

Trochę się nazbierało tych samochodów
Trochę się nazbierało tych samochodów

I koniec wyprawy
I koniec wyprawy



  • Temperatura 18.0°C
  • Aktywność Wędrówka

Przehyba i Radziejowa we mgle

Niedziela, 28 czerwca 2015 · dodano: 23.07.2015 | Komentarze 0


Dystans: 25km
Przewyższenie: 1250 m
Obniżenie: 1250 m

Trasa:

Rytro (338) > Wdżary Niżne (778) > Przehyba PTTK (1158) > Radziejowa (1262) > Rytro (338)

Późnym niedzielnym porankiem wybraliśmy się na wycieczkę w pasmo Radziejowej. Po drodze kilka razy złapał nas deszcz. Podobnie podczas samej trasy. 

Zaczęliśmy w Rytrze.  Mgliście, deszczowo, ciepło. Widoków prawie w ogóle, przed oczami mieliśmy cały czas tabuny przewalającej się mgły.

Zaczynamy zabawę
Coś się wyłania z mgły
Coś się wyłania z mgły

Pomrów Błękitny
Pomrów Błękitny

Szlakiem se idziemy
Nic nie widać
Dalej nic nie widać
W kierunku Przehyby


W Schronisku na Przehybie zatrzymaliśmy się, aby coś zjeść i wypić piwo. Punkt widokowy nie zawiódł i co nie co było widać. Za to, gdy doszliśmy do Radziejowej mgła tak zgęstniała, że nie było nawet sensu wchodzić na wieżę.

Widok z Przehyby
Widok z Przehyby

Trochę się przejaśnia
Pasmo Radziejowej

Po fragmencie zejścia odbiliśmy z czerwonego szlaku w lewo i ścieżką drwali dotarliśmy z powrotem do Rytra. Mama i Robert ledwo dotarli. Warunki atmosferyczne wymęczyły.



  • Aktywność Wędrówka

|Radziejowa | Przehyba | Homole | Wysoka - Dzień I

Niedziela, 19 kwietnia 2015 · dodano: 21.07.2015 | Komentarze 0


Dystans: 28 km
Przewyższenie: 1204 m
Obniżenie: 1094 m

Piwniczna Zdrój (387) > Niemcowa (995) > Wielki Rogacz (1172) > Przełęcz Żłobki (1106) > Radziejowa (1262) > Schronisko PTTK Przehyba (1158) > Szczawnica (482) > Jaworki (572)


Przyleciałem do Polski na krótkie cztery dni i grzechem byłoby gdzieś nie skoczyć w tym czasie. Wraz z tatą tereny wybraliśmy ciekawe, w skrócie: Pasmo Radziejowej, Wąwóz Homole i Pieniny.
Niestety ostatniej nocy przed wolnym złapał mnie straszny katar i na całą wyprawę poszedłem bardzo 'zmięty'. Mimo wszystko nie straciłem zapału... aż do pierwszego podejścia, a zarazem pierwszych kilometrów trasy. 
Samochód zostawiliśmy przy drodze głównej, więc początek trasy asfaltem, następnie drogą płytową. Zapał straciłem momentalnie, ale jakoś udało mi się dotrzeć do pierwszego wypłaszczenia.

Pierwszy odcinek płytami

Rzut na pobliskie tereny
Trochę się rozchodzą
Dolina pamięci

Pogoda udała się nam bardzo zmienna. Momentami było nawet dość ciepło, ale zdarzyło się dużo spadków temperatury, a nawet zawieje śnieżne. Na stokach od zachodu i północy było jeszcze dużo śniegu, miejscami nawet około metra.
Na początek zaliczyliśmy Niemcową i Wielki Rogacz. Byłem już rozgrzany i szło mi się już dużo lepiej. 

Miejscami nawet metr śniegu
Podczas zawieji


Podejście na Radziejową poszło szybko i sprawnie. Na szczycie zrobiliśmy postój na jedzenie. Z wieży widokowej nie udało nam się zobaczyć za wiele. Widoczność nie była może tragiczna, ale dobra też nie. Nie pobyliśmy tam długo, bo bardzo wiało.

Podejście pod Radziejową
Podejście pod Radziejową

Wieża na Radziejowej
Wieża widokowa na szczycie

Z wieży na Radziejowej
Podobnie jak wcześniej
To też z Radziejowej

Na kolejnym szczycie, czyli Przehybie zahaczyliśmy o schronisko i nie omieszkaliśmy wypić tam prześwietnego grzańca, po którym kompletnie nie chciało się nam już podnosić tyłków z ławki, ale trzeba było iść dalej. Na szczęście czekało nas już praktycznie tylko zejście.

Teraz na Przehybę
Grzaniec w schronisku na Przehybie
Pyyycha!

Krajobraz z Przehyby zawsze piękny
Krajobraz z Przehyby zawsze piękny

Tamtędy szliśmy
Widać Trzy Korony
Widać Trzy Korony

Pod sam koniec czekał nas bardzo nieprzyjemny odcinek polami zasypanymi masą kretówek, a później asfalt przez Szlachtową - wieś, która zrobiła na mnie bardzo złe wrażenie. Taka brudna i nieładna. 

Końcówka polami



Nocleg zaplanowaliśmy zrobić w Jaworkach, zaraz przy wąwozie. W pierwszym domu z pokojami zostaliśmy przekierowani do drugiego, w drugim zaś do trzeciego. I mimo, że zajęło to trochę czasu, to wyszło nam to na dobre, bo starsza Pani, która nas przyjęła okazała się bardzo miła, a ludzie z poprzednich domów wydawali się wręcz dziwni... 
Dostaliśmy dużo pokój z dwoma łóżkami i łazienką. Było ciepło i ogólnie udało nam się wyspać.


A tu filmik z którego śmialiśmy się jakieś pół wieczoru :D



  • Aktywność Wędrówka

|Radziejowa | Przehyba | Homole | Wysoka - Dzień II

Sobota, 18 kwietnia 2015 · dodano: 21.07.2015 | Komentarze 0


Dystans: 24,3 km
Przewyższenie: 995 m
Obniżenie: 1191 m

Jaworki (572) > Wysoka (1050) > Przełęcz Rozdziela (846) > Obidza (928) > Eliaszówka (1021) > Piwowarówka (664) > Piwniczna Zdrój (387)


Drugi dzień zaczął się ciekawie, po krótkim odcinku po asfalcie weszliśmy do wąwozu Homole, który naprawdę robi wrażenie. Ma długość ok. 800 m, a wysokość skał dochodzi nawet do 120 m. Dnem płynie potok Kamionka, który na pewno odegrał dużą rolę w tworzeniu się tej formacji skalnej.

Witamy w Homolach

Wąwóz robi wrażenie
W głąb wąwozu
Niezła ścianka
Jak ściana wspinaczkowaŚciana z jednej, ściana z drugiej

Niesamowite co potrafi wyrzeżbić woda
Patrząc od dołyu
Ostatni rzut na wąwóz
Wejście do wąwozu od drugiej strony
Wejście do wąwozu od drugiej strony

Po wyjściu z wąwozu zaczęło się podejście pod Wysoką  - najwyższy szczyt Pienin, podczas którego towarzyszyły nam piękne widoki.
Ale najlepsze czekało nas na samej górze - panorama 360 stopni i widoczne Tatry. 


Podchodzimy na Wysoką
Podczas podejścia na Wysoką
Końcówka podejścia
Widok z Wysokiej
Widok z Wysokiej

Tatry majaczące w oddali
Widoki nieziemskie
Panorama na Pieniny

Z Wysokiej
Panorama na Tatry

Podczas zejścia
Gdzieś z trasy
Rezerwat Biała Woda, o który niestety nie zahaczyliśmy

Zejście z Wysokiej prowadziło nas trochę lasami, trochę polanami, aż przez Przełęcz Rozdziela dotarliśmy do Obidzy. Następnie przez Przełęcz Gromaczką do Eliaszówki, na której jest drewniana wieża widokowa. Tam spotkaliśmy pracowników GOPRu, którzy opowiedzieli nam o dziwnym spotkaniu grupy turystów z dzikiem. Spędzili jakieś 40 minut na drzewach pilnowani przez zwierza. Ciekawe.

Z wieży widokowej
Panorama z Eliaszówki

Z Eliaszówki zostało nam już praktycznie zejście, z jednym szczytem po drodze - Piwowarówką. Tak zielonym szlakiem dotarliśmy do punktu startowego - Piwnicznej - Zdrój. Samochód czekał na nas cały i zdrowy, to najważniejsze.

Wracamy do punktu wyjścia
Wracamy do punktu wyjścia

I tak po dwóch dniach w górach katar magicznie mi minął.