Info

avatar
Imię:
Artur
Wiek:
27
Miejscowość:
Biecz/Libusza Slough

PRAKTYCZNIE NIC NIE AKTUALNE, ALE MAM AMBITNY PLAN WRZUCAĆ CHOĆ CIEKAWSZE WYPADY
Na bikestatsie od: 19.07.2013r.
Kilometry na bikestatsie: 37978.94
Kilometry w terenie: 305.64
Prędkość średnia: 18.31 km/h

TOP

Dystans dzienny:
1. Bieszczady 2016 - 305 km
2. Velka Domasa, Słowacja 251.22 km
3. Góry Lewockie 221.16 km

Dystans miesięczny:
1. Wrzesień 2013 1437.82 km
2. Sierpień 2013 1327.82 km
3. Lipiec 2016 1126.34 km

Max. prędkość: 81.01km/h
Max. podjazdy dobowe: 3546 m
Mój profil na bikestatsie


Najwyższe podjazdy/szczyty:

1.Kralova Hola - 1946 m - wrzesień 2016

2. Velickie Pleso - 1670 m - lipiec 2016

3. Popradzkie Pleso - 1529 m - lipiec 2016

Sezon 2017: button stats bikestats.pl Sezon 2016: button stats bikestats.pl Sezon 2015: button stats bikestats.pl Sezon 2014: button stats bikestats.pl Sezon 2013: 4385.40 km button stats bikestats.pl
Sezon 2012: 3036.03 km
Sezon 2011: 2677.73 km

Zaliczone Gminy

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy parker09.bikestats.pl

Archiwum bloga

Flag Counter

Wpisy archiwalne w kategorii

Kellys Scarpe

Dystans całkowity:8282.73 km (w terenie 266.64 km; 3.22%)
Czas w ruchu:364:01
Średnia prędkość:21.35 km/h
Maksymalna prędkość:81.01 km/h
Suma podjazdów:91494 m
Suma kalorii:100443 kcal
Liczba aktywności:160
Średnio na aktywność:51.77 km i 2h 41m
Więcej statystyk
  • DST 41.89km
  • Teren 0.60km
  • Czas 01:32
  • VAVG 27.32km/h
  • VMAX 45.76km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 311m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Nieudana próba

Sobota, 11 czerwca 2016 · dodano: 17.06.2016 | Komentarze 0


Był dziś plan na 200 przez Słowację, jednak ściana ciągłego deszczu pokrzyżowała nasze plany. Dojechaliśmy do początku podjazdu pod przełęcz Małastowską, tam sprawdziliśmy radary i zdecydowaliśmy się zawrócić. Ogólnie spora część trasy w lekkiej mżawce. Tempo ok.

W Libuszy
Góreczki




  • DST 28.16km
  • Teren 0.60km
  • Czas 01:20
  • VAVG 21.12km/h
  • VMAX 53.33km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 277m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Na pożegnanie

Poniedziałek, 7 marca 2016 · dodano: 03.04.2016 | Komentarze 0


W sumie mieliśmy już nigdzie nie jechać, lecz przestało padać, a asfalt nieco przesechł. Wziąłem więc Roberta i około 15 wyjechaliśmy z domu. Przy skręcie na Korczynę spotkaliśmy Kubę jadącego nam na spotkanie i wspólnie zabraliśmy się za podjazd. Widoki dokoła były dość ciekawe, a widoczność całkiem dobra. 

Łagodnym zjazdem dotarliśmy do Wójtowej. Stamtąd po płaskim w kierunku Libuszy. Następnie odbicie w prawo - na Pasternik, później koło kościoła w Libuszy. Odstawiliśmy Roberta i sami  zrobiliśmy jeszcze krótką pętlę przez Kobylankę i Kryg Brzeziny. 

Całość na luzie, pogoda dopisała, przynajmniej nie wiało.

Na Korczynie
Widoczki jak zawsze zachwycają
Na wypłaszczeniu
Na szczycie
Ze szczytu
Zjazd do Wójtowej




  • DST 136.00km
  • Teren 3.50km
  • Czas 07:19
  • VAVG 18.59km/h
  • VMAX 61.82km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 2085m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Eksploracja beskidzkich górek

Sobota, 5 marca 2016 · dodano: 03.04.2016 | Komentarze 1


https://www.strava.com/routes/4214628

Straszne wiatry

Zaczynamy o 8:20, czyli z dwudziestominutowym poślizgiem. Co najważniejsze nie pada. Zachmurzenie całkowite, temperatura około 4*C, jedyne co może okazać się dziś na niekorzyść, to wiatr...

Jadąc przez Libuszę jest jeszcze znośnie. W Kobylance wiatr po raz pierwszy daje o sobie znać. Przy jednym z mocniejszych podmuchów Kuba traci równowagę, wpada w dziurę i się wywraca. Na szczęście kończy się tylko na dziurze w galotach i lekkim przetarciu na kolanie. Gdy wjeżdżamy na główną w Sękowej, zaczyna się dramat. Wiatr uderza w nas od frontu lub z boku, momentami redukując naszą prędkość po płaskim do 12 km/h. Tak miotani mozolnie toczymy się do Małastowa.



Foto jeden
No to startujemy

FPS view

Przełęcz Małastowska

Po rozpoczęciu podjazdu i wjechaniu  w las robi się dużo ciszej. Po odcinku w tak silnym wietrze podjeżdżanie w ciszy jest wręcz zbawienne. Na przełęczy jemy drugie śniadanie, a następnie marzniemy na zjeździe. 

Foto dwa
Pod Małastowską

Kuba w akcji
Pod Przełęcz
Na przełęczy Małastowsiej
Postój na śniadanie

Piękne dziura
Skutek wywrotki

Na światłach w Gładyszowie skręcamy w prawo i już z bardziej przychylnym wiatrem lecimy do Uścia. Momentami przy bardzo lekkim pedałowaniu lecimy 35 km/h. W Smerekowcu mijamy opustoszały stok z resztkami śniegu.

Stok w Smerekowcu
Stok w Smerekowcu

Spokojną szosą
Spokojna okolica

Wierch Oderne od Uścia Gorlickiego (622 m.n.p.m.)

  • Długość podjazdu 4.4 km
  • Średnie nachylenie 4.8%
  •  Przewyższenie: 212 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 10.5%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 14.7%

W Uściu, przed centrum skręcamy w prawo w kierunku Kunkowej i zaraz znów w prawo, na boczną drogę prowadzącą do przysiółka Oderne. Podjazd zaczyna się bardzo niewinnie, ciągnie się przyjemnie spokojną leśną drogą. Po ok. 2,5 km podjazd robi się ostrzejszy i trzyma praktycznie do samego końca. Górna część z dużymi walorami widokowymi, mimo, że nam akurat widoczność udała się średnia.
Zjazdowy odcinek do Nowicy okazał się dość dziurawy i bardzo stromy, trzeba będzie go kiedyś podjechać.

Pod Oderne
Pod Oderne

Panarama z Wierchu Oderne
Panorama z Wierchu Oderne

Przekaźnik nad Uściem
Przekaźnik nad Uściem

Fajny podjazd
Fajny podjazd

Takie selfie
Ze szczytu
Góreczki

Robimy foty
Wierch Oderne
Wierch Oderne - szczyt

Hasky

Towarzysz

Po zjeździe odbijamy w lewo i lekkimi hopkami docieramy do leśnej drogi gruntowej prowadzącej do Kunkowej. Po drodze natrafiamy na psi gang, złożony z pięciu kundli. Dwa z nich okazują się być dość agresywne. Zaczynają doskakiwać do nas oraz do przyjaźnie nastawionego Huskiego, który przy okazji się przyplątał. Traktuję go gazem, po czym cała zgraja odpuszcza. Husky zabiera się z nami. Pewnie został nauczony wychodzić na spacery z kimś na rowerze. Staramy się mu uciec, bojąc się, że biegnąc za nami się zgubi. Jednak na drodze kamienistej nie jest to łatwe.  Piesio dotrzymuje nam kroku przez dobre dwa kilometry. W końcu odpuszcza. Oddychamy z ulgą.

Towarzysz podróży
Tymczasowy kompan
Spokojnie lecim
Jedziem szosą


Na zjeździe z Kunkowej bez szaleństw. Na podjeździe pod przekaźnik również, całość spokojnym tempem. Z góry podziwiamy zdobyty wcześniej podjazd pod Oderne. Na zjeździe do Uścia nie udaje się wykręcić dobrego Vmaxa, Boczny wiatr bardzo przeszkadza, zmuszając nas do kurczowego trzymania kierownicy.

Leśna droga
Zjazd z Kunkowej
Zjazd z Kunkowej

Beskid Niski
Świeże drewno
Okolice przekaźnika
Jakaś panoramka
Gorecki
Zakrętasy
Zakrętasy

Podjazd pod Oderne
Podjazd pod Oderne

Standardowo w delikatesach ładujemy baterie. W piekarni po drugiej stronie ulicy kupujemy również bułki słodkie na drogę.

Postój w Uściu

Wspaniały odcinek przez Stawiszę


Podczas odcinku do Hańczowej dokucza nam wiatr w twarz. Rezygnujemy z odcinka do Blechnarki, frontalny wiatr jest zbyt dokuczliwy i szybko odbijamy w prawo, w kierunku Stawiszy. Odcinek okazuje się być wspaniały, tak pod względem widoków, jak i nawierzchni. Podjeżdża się bardzo dobrze, ale najlepsze zaczyna się na szczycie. Popychani mocnych wiatrem w plecy, mimo małego nachylenia z konkretną prędkością i bez żadnego wysiłku lecimy aż do Kąclowej (czyli jakieś 15 km za darmo).

Skręt na Stawiszę
Skręt na Stawiszę

Panoramka 2
W oddali Wysowa, a nad Radocyną mgła

W Stawiszy
W Stawiszy 2
Bardzo dobra nawierzchnia
Ładne widoczki
Pod Stawiszę
Pod Stawiszę

Ale co dobre to się szybko kończy. Na naszej drodze stają dwa podjazdy pierwszej kategorii: Modynianka i Kawiory. Oba stosunkowo krótkie, lecz bardzo treściwe. Z obu piękne panoramy na okolicę.  Oba też kosztują nas trochę wysiłku, lecz naprawdę warto. 

Modynianka (556 m.n.p.m)
  • Długość podjazdu 1.8 km 
  • Średnie nachylenie 11.0%
  • Przewyższenie: 198 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 14.9%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 16.2%

Z Modynianki
Z Modynianki

Kościół w Grybowie
Kościół w Grybowie

Kawiory (595 m.n.p.m)

  • Długość podjazdu 3.2 km 
  • Średnie nachylenie 7.8%
  • Przewyższenie: 249 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 14.7%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 17.1%


Droga płytowa
Droga płytowa
Widoczki łądne
Dalej płytami
Teraz zjazd
Krajobrazik
Ptaszkowa
Dobre płyty
Pociąg
Kopa nad Ptaszkową
Kopa nad Ptaszkową

Kościół w Ptaszkowej
Kościół w Ptaszkowej 

Następnie udajemy się do Grybowa. Tam po króciutkim odcinku krajową 28 odbijamy w prawo na ulicę zdrojową, prowadzącą na ostatni podjazd, czyli Górę Chełm. Górka nie jest jakoś specjalnie trudna, lecz po drodze odzywa się ponownie dokuczliwy wiatr, który tym razem przechodzi już wszelkie granice i usiłuje nas zwalić z drogi. Nie dajemy się. Na szczycie odbijamy w lewo i wąską nitką (w jednym momencie szutrową) docieramy na szczyt góry Ropskiej. Dalej w dół, lecimy w kierunku Gorlic. Wiatr nadal dokucza, spychając nas na środek drogi. Po zjechaniu w dolinę trochę się uspokaja. Rozważamy jazdę przez Bielankę, ale z racji, że ruch na głównej nie jest dokuczliwy, kontynuujemy 28-semką.

Pod Górę Chełm (566 m.n.p.m)
  • Długość podjazdu 4.4 km 
  • Średnie nachylenie 5.2%
  • Przewyższenie: 230 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 9.5%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 12.5%

Pod Górą Chełm
Pod Górą Chełm 

W Szymbarku wiatr zaczyna trochę pomagać, w Gorlicach jeszcze bardziej, więc kilometry do samej Libuszy lecą szybciutko. Za mostem w Klęczanach się rozjeżdżamy. Kuba z wiatrem, a ja niestety aż do samego domu muszę się z nim zmagać.
O 17:20 jestem na miejscu. Szybko się ogarniam, łapię kluczyki zgarniając po drodze Kubę jedziemy do Martyny na przepyszną pizzę, która po takim wysiłku jak dziś smakuje dodatkowo dwa razy lepiej :)



  • DST 61.74km
  • Teren 0.60km
  • Czas 02:42
  • VAVG 22.87km/h
  • VMAX 70.68km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 713m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ostatnia jazda

Środa, 28 października 2015 · dodano: 09.01.2016 | Komentarze 0


Ostatni dzień w Polsce, pogoda żyleta, o nie, siedział na dupie nie będę, zwłaszcza sam. Tata do pracy, mama do Biecza coś załatwić, a Robert w szkole, ja tymczasem na rowerek.

Spodziewając się widoczności takiej, jak wczoraj, na początek postanowiłem uderzyć na Korczynę. I trafiłem, ze szczytu ukazały mi się Tatry.


Bardzo dobra widoczność
Bardzo dobra widoczność

Cieklina
Na Cieklinkę 2

Kilka fotek na zoomie:

Tatry z Korczyny
Tatry

Biecz z Korczyny
Biecz

Z Korczyny
Pasmo Magury Wątkowskiej

Na zbliżeniu
Liwocz

Maślana
Maślana oraz Glinik

Z Korczyny zjechałem w kierunku Wójtowej, a tam na rondzie w pierwsze prawo i zaraz w lewo, w kierunku przełęczy w lesie Pagorzyńskim, która była drugą dzisiejszą góreczką. 

Na Cieklinkę 3
Podjazd 1
Las Pagorzyński

Jesienne barwy

Później, jadąc przez Dzielec skierowałem się na Cieklin. Tam czekał na mnie główny dziś podjazd, czyli Cieklinka. Po wjeździe do gęstego lasu poczułem się jak w bajce. Wszędzie żółto, pomarańczowo, zielono i nie wiadomo jeszcze jak. Na szczycie baton w nagrodę :P.

Spadające liście
Spadające liście

Pagórki beskidu
Pod Cieklinką
Droga w Dzielcu

Jesienne słońce
Spokojna szosą
Zaczynamy podjazd
Zaczynamy podjazd pod Cieklinkę

Złota jesień
Złota jesień

Złota jesień 2
Złota jesień 2

Po zjeździe do z powrotem do Cieklina udałem się do Duląbki na jeden z moich ulubionych okolicznym zjazdów, gdzie wykręciłem 70 km/h z lekkim hakiem. Po drodze (jeszcze przed zjazdem) znowu miałem bliższe spotkanie z jakimś czworonożnym gadem. Jak tylko zobaczyłem go na środku jezdni, to od razu złapałem za gaz. No i oczywiście, od razu atak. Zrobiłem z nim to, co wczoraj z jednym takim podobnym jak on - dałem prosto po ryju. Efekt natychmiastowy. Chyba mam nowe motto: Raz za razem karam gazem :P.

Po zjeździe w Duląbce udałem się w kierunku Osobnicy. Jadąc z wiatrem mijałem kolejne wsie. W Osobnicy odbiłem w lewo. Dalej Harklowa, Głęboka, Grudna i Biecz. W Grudnej nowy blacik.

Pusta szosa
Pusta szosa w Osobnicy

Czyste niebo
Super tarmac
Super tarmac w Kunowej, nóweczka

Rzeka Ropa
Rzeka Ropa


W Bieczu pojechałem dołem, przez deptak. Końcówka przez Strzeszyn.

Deptak biecki
Deptak biecki

Miasto Biecz
Biecz

max. wys. 389 m
temp. 12 - 15*C



  • DST 54.10km
  • Teren 3.60km
  • Czas 03:00
  • VAVG 18.03km/h
  • VMAX 61.26km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 728m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mglista Magura Małastowska

Niedziela, 25 października 2015 · dodano: 09.01.2016 | Komentarze 0


Po wcześniejszym, nieplanowanym powrocie z Niżnych otwarła mi się dziś opcja jazdy. Wziąłem ze sobą Roberta. Zdecydowałem zrobić około 50 km, więc idealnym celem była Małastowska. Robert tam jeszcze nie był rowerem, więc akurat. Gdy wyjeżdżaliśmy pogoda była super, 13 stopni, słonecznie, jedynie wiatr nie był zbyt korzystny.


Sam początek

W Dominikowicach


Przez Kobylankę i  Dominikowice jechało się ok, w Sękowej odbiliśmy w lewo i zaczęła się walka z wiatrem w twarz. Tak aż do samego podjazdu pod przełęcz.

W Sękowej
W Sękowej

Sękowa, koło kościoła
W stronę Małastowa
W stronę Małastowa


Po drodze dziś minęliśmy więcej kolarzy, niż przez wszystkiego moje kilometry podczas tego urlopu dotychczas, zwłaszcza na podjeździe. Do przełęczy Robert musiał zatrzymać się tylko raz i to pod sam koniec. Później niestety nie było gorzej, dużo stromiej i do tego droga kamienista w ostatnim fragmencie. Tam właśnie podjąłem rywalizację z kolesiem na MTB, który wyjechał przed nami od strony schroniska. Zacząłem się więc do niego zbliżać i miałbym go, gdyby nie Robert, na którego musiałem poczekać. Nie był zbyt zadowolony z faktu, że go odstawiłem.
 
Na Małastów
Początek podjazdu

Z podjazdu pod przełęcz
Z podjazdu pod przełęcz

Serpentyna na podjeździe
Serpentyna na podjeździe

Najostrzejszy asfaltowy odcinek
Najostrzejszy asfaltowy odcinek

Podjazd drogą kamienistą
Końcówka drogą kamienistą

Na szczycie zrobiliśmy kilka fotek i trzeba było się ubrać, bo momentalnie zrobiło się zimno, z trzynastu stopni temperatura spadła do pięciu. a wokół pojawiła się gęsta mgła. Ubrałem więc ocieplacze na nogi. Rękawic niestety nie mogłem ubrać, bo okazało się, że Robert nie wziął swoich, więc odstąpiłem mu moje. Na zjeździe zmarzłem sakramencko! Dłoni nie czułem. Aż do samego domu nie mogłem się rozgrzać. Zwłaszcza, że nie było już żadnego podjazdu, który by na to pozwolił. 

Na szczycie
Na szczycie - 813 m

Mgła złapała, zimna mgła
Mgła złapała, zimna mgła

Przełęcz
Przełęcz

Początek zjazdu
Początek zjazdu

Aż do Sękowej lecieliśmy z wiatrem. w Kobylance dopadły nas dwa psy. Jeden wpadł Robertowi pod koła, ten się wywrócił, ale przy tym poturbował psiura nieźle. Momentalnie obydwa uciekły.  Robertowi nic się nie stało, ale potargał mi jedną rękawiczkę. Żałuję, że nie zdążyłem kundli potraktować gazem. Lubię psy, ale agresory biegające przy drogach to jakieś nie porozumienie. Na łańcuchy z nimi!

Niebo w Libuszy
Prawie koło domu

temp. 13 - 5 - 10*C



  • DST 221.16km
  • Teren 5.00km
  • Czas 11:40
  • VAVG 18.96km/h
  • VMAX 75.66km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 3546m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Na podbój Gór Lewockich

Środa, 21 października 2015 · dodano: 27.12.2015 | Komentarze 1



W środę wieczorem wszyscy trzej zebraliśmy się u mnie w domu. Arka zgarnąłem wracając wieczorem z Jasła, gdzieś o osiemnastej, a po Kubę pojechałem nieco później. Byliśmy umówieni na 21. Przyjechałem, Ten oczywiście niegotowy. Na szczęście nie musiałem długo czekać. Przyprowadził rower i zaczęliśmy do pakować do bagażnika. Przy odkręcaniu koła spadły mu gdzieś części od ośki i nie mogliśmy się ich doszukać, a noc była zimna jak skurczysyn. W końcu znaleźliśmy, można jechać.

Od razu po przyjeździe do mnie wzięliśmy się za pakowanie bicykli do bagażnika. Wszelakie miejsca kontaktowe wyłożyliśmy starymi szmatami, a upchnięte rowery związaliśmy liną. W domu przyszykowaliśmy cały ekwipunek oraz odzież. Spać poszliśmy  po północy.

Pobudka już o 4:30, więc długo nie pospaliśmy. Ciężko się wstawało, ale motywacja była duża, więc nie było tak źle. Mama wstała razem z nami, a to dużo nam ułatwiło. Zrobiła nam śniadanie, bułki na drogę oraz przygotowała napoje. Planowany start miał nastąpić o 5:30, faktycznie wyruszyliśmy o szóstej. Nie wyszło nam to na dobre. Już wjeżdżając do Gorlic dało się odczuć duży ruch. Od tego momentu przestaliśmy jechać płynnie, to eLka, to wywrotka z piachem, i tak cały czas. Pod BP za Sączem zatrzymaliśmy się, żeby zatankować. Do Sącza ciągnął się nieskończony sznur aut. Trudno było się w ogóle włączyć do ruchu. Po długim oczekiwaniu jakiś łaskawca nas puścił, a my spokojnie pomknęliśmy w kierunku Piwnicznej. Na rondzie przed Starym Sączem zaczęliśmy wspominać trasę na Przehybę i z tego wszystkiego zjechałem na zjeździe, który właśnie tam prowadził. Po szybkiej korekcie już bez przygód dotarliśmy do Piwnicznej.


Taknowanie
Tankowanie

Samochód zostawiliśmy przy samej granicy, pod Domem Wczasowym "Jarzębinka". Akurat trafiliśmy na gościa, który otwierał budynek, okazało się, że to pracownik, a sam właściciel przebywa w Krakowie. Bez problemu zgodził się na naszą prośbę. Do środka nie mogliśmy wjechać, gdyż po skończonej pracy musiałby zamknąć bramy do posesji razem z naszym autem. Zapewnił nas lecz, że nie musimy się obawiać o samochód pozostawiony pod ogrodzeniem.
Zabraliśmy się więc za przygotowanie rowerów i sprzętu. Międzyczasie wypiliśmy po kubku gorącej herbaty. Kilka minut po ósmej wyruszyliśmy.

Mapka:

https://www.strava.com/routes/3837070


Ostatnie przygotowania
Ostatnie dociągnięcia

Miejsce startu
Miejsce startu

Fotka przed wyjazdem
Pora ruszać

1. Przełęcz Vabec z Piwnicznej (756 m)

  • Długość podjazdu 10.6 km
  • Średnie nachylenie 3.4%
  • Przewyższenie: 358 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 9.4%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 11.5%
http://www.altimetr.pl/przelecz-vabec.html


Przez Polskę ujechaliśmy może z 500 metrów, wraz z przekroczeniem Popradu znaleźliśmy się na Słowacji i sam raz na rozgrzewkę rozpoczęliśmy pierwszy podjazd, czyli Sedlo Vabec. W sumie podczas całego podjazdu nachylenie dwa razy mocniej docisnęło, przez całość towarzyszył nam gładziutki asfalt, momentami nawet droga była dwupasmowa. Mieliśmy ją praktycznie na wyłączność, ruch był bardzo nikły, a sporadyczne samochody mogły nas mijać drugi pasem.
Jedyne co nie dopisało to widoczność, od początku niebo cały czas przymglone, o zobaczenie ze szczytu Tatr mogliśmy zapomnieć.

Poprawki w przednim hamulcu
Kalibracja przedniego hamulca

W kierunku przełęczy
10 km ciągłego podjazdu pod Przełęcz Vabec

Pierwszy podjazd - Przełęcz Vabec
Dwupasmówka na naszą wyłączność

Już prawie na szczycie
Szkoda że nie widać Tatr
Szkoda, że nie widać Tatr

Zjazd do Lubowli już po trochę gorszym asfalcie. Po lewej ukazał się nam Hrad. W mieście musieliśmy się trochę wesprzeć GPS-em, bo trochę się pogubiliśmy w gąszczu uliczek. Po wyjechaniu w Lubowli czekał nas krótki podjazd, a następnie aż do skrętu na Bajerovce - zjazd.

Naokoło wciąż posępnie, ale póki co bez deszczu.

Zalas u Franka
W Lubowli

Hrad w Lubowli
Hrad w Lubowli

2. Bajerovce z Plavnicy (763 m)

  • Długość podjazdu 8 km
  • Średnie nachylenie 2.9%
  • Przewyższenie: 233 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 7.1%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 14.2%
http://www.altimetr.pl/podjazd-bajerovce2.html

Po skręcie z głównej zrobiło się bardzo spokojnie. Samochodów praktycznie brak. Tereny bardzo ładne, po obu stronach pagórki, co raz to większe. I tak przez osiem kilometrów powoli wznosiliśmy się do góry. Dopiero za Sambronem oraz pod koniec czekały nas dwa ostrzejsze odcinki.  Ze szczytu ukazała nam się piękna panorama na góry Lewockie, z Kopą i Siminym na wyciągnięcie ręki. Obydwa przyprószone na szczytach śniegiem.


W kierunku Bajerovców
W kierunku Bajerovców

2x12 % :D
2 x 12% = 24%?

12 % ścianka
Ścianka w Sambronie

Elektrownia słoneczna
Elektrownia słoneczna

Drugi większy podjazd
Już widać szczyt, przed nami najostrzejszy fragment podjazdu

W tle Kopa
W tle Kopa - 1230 m

Z Bajerovic
Panorama zBajerovic

W tle Siminy - 1287 m
W tle Siminy - 1287 m

Góry Lewockie
Góry Lewockie

Na kapitalnym zjeździe z Bajerovców wykręciliśmy Vmaxy, ja 75,66 km/h. Aż do Torysy lecieliśmy sobie przez cały czas w dół. Dziesięć kilometrów przeleciało, ani się nie obejrzeliśmy. W Torysie odbiliśmy w prawo i doliną popedałowaliśmy na południe, w kierunku Vysnego Slavkova, gdzie rozpoczyna się podjazd pod Górę Skałę.

Jadąc grzbietem
Przyjemny odcinek grzbietem

A teraz zjazd
Tutaj padł Vmax

Krowy nad rzeką
Krowy nad rzeką

W kierunku Slavkowa
Doliną w kierunku Slavkowa

Lecim doliną
Jedyni spotkani tego dnia kolarze
Jedyni spotkani dziś kolarze

Słowacki krajobraz 1
Pełno krów

Po drodze, w Brezovicce zrobiliśmy postój na kanapkę i Polskie ciacha zakupione w pobliskim sklepie Potraviny. Przy okazji odbyliśmy rozmowę z miłą Słowaczką. Po zjedzeniu od razu ruszyliśmy w drogę, bo już zaczęliśmy marznąć, zresztą czas nas gonił.
Z naszego pośpiechu niewiele wynikło, bo w Slavkovie trochę zamieszaliśmy i trafiliśmy do opuszczonego kamieniołomu, to chyba przez tą Słowaczkę, bo coś o nim wspominała. Ale było warto, bo naprawdę zrobił na nas wrażenie. Coś w klimacie Czarnobyla, świetna sprawa. Szkoda, że nie mieliśmy czasu się mu dokładniej przyjrzeć. Zamiast tego trzeba było wracać na domyślną trasę.

Postój chyba z brezovicy
Brezovicka - postój na bułę i ciacho

Post apokaliptyczny kamieniołom
Post apokaliptyczny kamieniołom w Vysnym Slavkovie

Stary kamieniołom

3. Góra Skała z Vysnego Slavkova (847 m)
  • Długość podjazdu 8.2 km 
  • Średnie nachylenie 3.9%
  • Przewyższenie: 316 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 6.1%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 8.9%
http://www.altimetr.pl/gora-skala2.html

Klasowy podjazd, tak w dwóch słowach można opisać Górę Skałę. Już na samym początku na mile zaskoczył. Wg przypuszczeń nawierzchnia miała być najgorsza z możliwych, więcej dziur, niż asfaltu, a co zobaczyliśmy? Zobaczcie na fotach poniżej. 
Nachylenie też bardzo przyjemne, przez większość utrzymywało się w okolicach 5%. Na domiar wszystkiego, podczas tego podjazdu słońce uraczyło nas swoją obecnością, raz jedyny podczas tej wycieczki. Widoki były naprawdę klasowe i do tego te serpentyny.

Nareszcie przebija się słońce
Nareszcie przebiło się słońce

Początek podjazdu
Świeżo wylany asfacik

Ciągniemy w górę
Serpentyna przed nami

Pod Skałę

Słowacka tafla
Alpejskie widoki
Z Góry Skała
Patrząc na to niebo, trzeba stwierdzić, że to przejaśnienie nad nami to naprawdę szczęśliwe

Pochmurne niebo
Piękny podjazd
Już prawie koniec
Jesienny krajobraz
Ze szczytu

Dopiero na szczycie musieliśmy się wybudzić ze snu. Przywitał nas tam asfalt, o którym się naczytałem, zanim pojechaliśmy na tę wycieczkę. Dziurawy - to mało powiedziane. Lecz wyboru nie było, zabraliśmy się do zjeżdżania, a to jego bilans:

Straty:
- Arek - zgubiona tylna lampka
- bolące nadgarstki
- bolące tyłki
- rowery chyba też nie najlepiej to odczuły

Zyski:
- na sam koniec ukazał się nam Spissky Hrad, który wszystko zrekompensował.


Zjazd ze Skały

Postój
Piękna nawierzchnia
Dobra nawierzchnia
Masakra...

Spissky Hrad
Majaczące szczyty w oddali
Majaczące szczyty w oddali

Hrad między drzewami
Spissky Hrad

Spissky Hrad
Warownia jak z filmu przed nami

Już blisko zamku

4. Priesmyk Branisko z Korytne (752 m)

  • Długość podjazdu 4 km 
  • Średnie nachylenie 6.1%
  • Przewyższenie: 243 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 9.1%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 10.1%
http://www.altimetr.pl/podjazd-priesmykbranisko.ht...

Po dotarciu do głównej odbiliśmy w lewo , aby zaliczyć jeszcze Priesmyk Branisko. Bardzo fajny odcinek, bo mało ruchliwy, a nawierzchnia nienaganna. Wszystko dzięki biegnącej równolegle autostradzie, która praktycznie całkowicie odciąża ruch.
Podjazd rozpoczął się mocno, bo od razu wyskoczyło nam 12%, później nieco zelżyło. Generalnie dość ciężki podjazd, zwłaszcza, że przed szczytem zaczęło padać, a zaraz pod rozpoczęciu zjazdu musieliśmy ubierać kurtki. Najbardziej wymęczyło Akra, którego złapały jakieś słabości. Na górze nawet się nie zatrzymywaliśmy.


Pod przesmyk Branisko
Pod przesmyk Branisko

Podjazd pod Przesmyk
Arek, na pelikana?

Podjazd pod Przesmyk
Z perspektywy Kuby

Podjeżdżając pod Przesmyk
Chwała Bogu
Chwała Bogu

Przesmyk Branisko
Nawrotka na szczycie, a szkoda, bo w drugą stronę zjazd ponoć jest kapitalny


Po niezbyt przyjemnym zjeździe w deszczu zatrzymaliśmy się pod jakimś drzewem, żeby przetrzymać resztę przelotu. Trochę się wysuszyliśmy, założyłem wodoodporne ochraniacze na buty i na plecak. Gdy deszcz minął, zmarznięci ruszyliśmy dalej. Najciężej było rozgrzać dłonie.

Zaraz po deszczu
Podczas deszczu

15 min później
Kilka minut później

Kolejnym celem była Lewocza i podjazd pod Mariańską Horę. Po drodze jeszcze raz mogliśmy podziwiać Spissky Hrad, szkoda, że nie mieliśmy czasu, żeby go zwiedzić.
Do pewnego momentu jechało się super. Niestety kilka kilometrów przed Lewoczą autostrada się skończyła (dalszy odcinek wtedy jeszcze był w budowie, teraz już jest otwarty) i wszystkie samochody zjeżdżały na krajówkę, którą jechaliśmy. Przed Lewoczą czekała nas jeszcze jedna większa hopka i zjazd podczas którego ukazał nam się klasztor na szczycie obok, pod który jechaliśmy. 

Spoglądając w tył
Rzut okiem za siebie

Wiadukt po prawej
Po prawej biegnąca równolegle autostrada

Gorące źródła
Gorące źródła

Posępny krajobraz
Kapitalny wiadukt
Kapitalny wiadukt

Wjeżdżamy do Lewoczy
Wjeżdżamy do Lewoczy

5. Mariańska Hora z Lewoczy (781 m)

  • Długość podjazdu 4.6 km 
  • Średnie nachylenie 4.9%
  • Przewyższenie: 225 m 
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 7.6% 
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 9.5%
http://www.altimetr.pl/podjazd-marianskahora.html


Podjazd był super oznakowany, więcej nie mieliśmy problemu z szukaniem odpowiedniego skrętu, ale zanim zaczęliśmy, zatrzymaliśmy się na bułkę.
Asfalt na podjeździe nas nie zachwycił, cały w rozsypce. Na szczęście nie było jakiś większych stromizn, więc nie było to jakimś problemem. Mimo to dla Arka, który z ubierał się jak na mrozy, okazał się istną katorgą. Gdzieś w połowie się wyrozbierał i trochę odżył.
Na koniec praktycznie całkowicie się wypłaszczyło i ukazał się nam klasztor na szczycie. Tam kilka fotek i jazda na dół.

Klasztor na Mariańskiej Horze
Klasztor na Mariańskiej Horze

Pod horę
Podjazd pod Mariańską

Końcówka podjazdu pod Mariańską
Wypłaszczenie pod koniec

Klasztor na szczycie
Klasztor na szczycie

Stare miasto w Lewoczy całkiem ładne, ale niestety kościół akurat był remontowany i zasłonięty rusztowaniem. Objechaliśmy rynek szukając sklepu. Znalazł się jeden malutki. Chciałem się zatrzymać, ale Kubcyk oczywiście miał coś przeciwko.
- Nie, to nie - poddenerwowany ruszyłem dalej.

Lewocza - stare miasto
Lewocza - stare miasto

Na rynku w Lewoczy
Kościół i ratusz

6. Góra Kruzok (976 m)

  • Długość podjazdu 6 km
  • Średnie nachylenie 6.5%
  • Przewyższenie: 389 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 9.1%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 11.1%
http://www.altimetr.pl/gora-krazok.html

Wyjeżdżając z miasta rozpoczął się podjazd, pierwszy etap ruchliwą drogą główną. Na przydrożnej stacji zaopatrzyliśmy się w picie i batony. Później jeszcze kawałek główną i odbicie w lewo. Nachylenie od razu wzrosło, a po spoglądnięciu do tyły, między drzewami zaczęło ukazywać się nam rozpalone niebo. Przyspieszyliśmy natychmiastowo, żeby jak najszybciej wyjechać na otwartą przestrzeń i zobaczyć ten niecodzienny widok.

Uzupełnianie zapasów na stacji
Uzupełnianie zapasów na stacji

Udało się, zdążyliśmy! Dalsza część podjazdu poszła jak w masło, tak byliśmy zajęci podziwianiem widoków, że praktycznie nie było czuć zmęczenia, mimo, że był to teoretycznie najtrudniejszy podjazd tej wycieczki. Szkoda jedynie, że nie było widać Tatr, prócz podstaw, całe były w chmurach.

Niebo się otwiera
Na żywo zapierało dech w piersiach (po prawej Tatry owiane chmurami)

Wciąż do góry
Już praktycznie ciemno
Zaraz będzie ciemnoPodjazd pod Kruzok
Na Kruzoku, wreszcie :D
Na szczycie

Słońce schowało się za horyzontem wraz z momentem kiedy osiągnęliśmy szczyt. Przygotowaliśmy lampki i już mieliśmy ruszać, a tu zaczęło padać. 

7. Brutovce (881 m)

  • Długość podjazdu 5.8 km
  • Średnie nachylenie 2.4%
  • Przewyższenie: 141 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 4.4%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 5.8%
Zjazd z Kruzoka nie będzie przez nas dobrze wspominany. Zlał nas deszcz i tyle. Jeśli chodzi o mnie to kurtka spoko, ochraniacze na butach też jeszcze wytrzymały, rękawice jeszcze też, jedynie spodnie mokre. Mieliśmy trochę papieru toaletowego, to użyłem go, żeby odessać z nich choć część wilgoci. I w sumie pomogło, bo po niedługim czasie były już suche.
Z podjazdu pod Brutovce wiele nie pamiętam, było już ciemno, a on nie był jakiś trudny, czy stromy, choćby miejscami. Mimo wszystko poczuliśmy głód. Szczęśliwie na szczycie była ławeczka. Osobiście nie byłem pewien, czy mam jeszcze w plecaku kanapkę z domu. Modląc się otworzyłem plecak: pierwsza komora - nie ma, druga - zapasowe rękawiczki, bluzka, kurtka, kanapka, KANAPKA od mamy! Byłem uratowany.
Na deser jeszcze po batonie przepitym Monsterem.  
Zrobiło się zimno, temperatura spadła do 3*C. Zdecydowałem na czas zjazdu ubrać dodatkową koszulkę termoaktywną. Decyzja jak najbardziej trafiona. Na zjeździe zaczął szwankować mi licznik. Jak się później okazało, gryzł się z lampką. Na szczęście przełożenie jej na drugą stronę kierownicy zażegnało tego problemu.


Brutovce, niestety już o ciemku
Brutovce, niestety już o ciemku

Popijamy gnoja


Odcinek od Slavkova, aż do Lipan odbył się bez większych atrakcji. Tam zaczęliśmy spotykać grupki cyganów, grasujących po nocach, które omijaliśmy szerokim łukiem. W pewnym momencie okazało się, że Kuba zgubił czapkę.  Pomimo niebezpieczeństwa zostania ograbionym przez cyganów zawróciliśmy, żeby jej poszukać. Nie znaleźliśmy jej, znalazła się sama, była skitrana gdzieś pomiędzy kaskiem, a kapturem, czy jakoś tak.

8. Puste Pole z Lipan (603 m)

  • Długość podjazdu 7.4 km
  • Średnie nachylenie 3.0%
  • Przewyższenie: 220 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 6%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 7.9%
http://www.altimetr.pl/podjazd-pustepole.html

Podjazd pod Puste Pole był dziwny. Na początku zaczęło padać, a on sam długo się ciągnął, głównie przez to, że złapał nas straszny głód. Nie mieliśmy już jedzenia, a w żadnej miejscowości nie było otwartego sklepu.
W mozolnym tempie osiągnęliśmy szczyt. Zaczęliśmy mieć pewne obawy, bo najbliższe pewne miejsce, gdzie mogliśmy się zaopatrzyć było odległe o dobre 25 kilometrów, Lubowla.

Ku naszemu zdziwieniu, na początku zjazdu po lewej ukazała się nam stacja paliw, a co najlepsze kupiliśmy tam nawet bułki oraz batony.
Moment odzyskaliśmy siły witalne i ruszyliśmy dalej. 

Stacja, która uratowała nam życie
Pod stacją paliw

Na stacji
Prowaint
Świeży prowiant

9. Przełęcz Vabec z Lubowli (756 m)

  • Długość podjazdu 4.4 km 
  • Średnie nachylenie 5.0%
  • Przewyższenie: 222 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 6.5%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 9.7%
http://www.altimetr.pl/przelecz-vabec2.html


Odcinek do Lubowli przeleciał nam nawet szybko. Miasto przejechaliśmy obwodnicą, omijając tym razem rynek. U podnóża podjazdu pod Vabec zjedliśmy po ostatnim batonie.
Zaczął siąpić deszcz.
W porównaniu do wersji od granicy, podjazd dużo krótszy, lecz z większym średnim nachyleniem.  Mnie i Kubie jechało się elegancko, ale Arek niestety bardzo osłabł i przez to tempo podjazdu było wręcz ślimacze. Końcowe dwa kilometry jechał już chyba tylko dzięki sile woli i naszym zapewnieniom, że już niedaleko do szczytu. 
Na górze zaczęło lać na całego, mocniej niż wcześniej tego dnia. Dziesięć kilometrów w dół, które mieliśmy nadzieję, że będą przyjemnością okazały się katorgą. Rękawice nam po przemakały, buty też, nawet moje ochraniacze nie dały rady. Praktycznie wszystko prócz korpusu i głów mieliśmy mokre, a dłonie zmarznięte jak lód.

Gotowi do drogi powrotnej
Gotowi do drogi powrotnej


Final był standardowy, po dojechaniu do celu deszcz znacznie zelżył, tak, że tylko lekko siąpiło. Zdarliśmy z siebie przemoczone i brudne bety, przebraliśmy się, a urżnięte rowery z dużą ostrożnością zapakowaliśmy do bagażnika i związaliśmy.

Włączyłem ogrzewanie, żeby dać ulgę zmarzniętym stopom i dłoniom. Ale niestety nie był to jeszcze koniec. Przed nami było jeszcze 75 km do domu. 
Jechałem wolno, nawierzchnia mokra, a deszcze ponownie się nasilił.  Za Sączem zdecydowałem się na krótki postój, bo zaczęło mnie zbierać spanie. Zatrzymałem się na poboczu, a po kilku sekundach byliśmy świadkami czegoś dziwnego. Auto jakby się zatrzęsło, tak jakby ktoś chciał je przewrócić. Natychmiast dałem w pizdę i pojechaliśmy dalej. Rozbudzeni. 

Koło pierwszej byliśmy w Libuszy. Zostawiłem Arka u mnie, wzięliśmy rzeczy Kuby i pojechałem go odstawić. Arka odstawiłem dopiero rano.
Przed drugą byłem w miarę obrobiony, ogarnięcie całego burdelu zostawiłem na rano, wyjąłem tylko mokre rzeczy z auta, żeby się nie zaśmierdziały.

Zmęczeni, śpiący, ale spełnieni i szczęśliwi poszliśmy spać.

temp. 3 - 10 C



  • DST 170.17km
  • Teren 0.60km
  • Czas 08:32
  • VAVG 19.94km/h
  • VMAX 65.14km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 2487m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Sercu Bliski Beskid Niski

Sobota, 17 października 2015 · dodano: 01.11.2015 | Komentarze 0



Początek
 urlopu nastał. Plany duże, oczekiwania wobec pogody chyba jeszcze większe, a czasu niestety nie tak wiele, niecałe dwa tygodnie. W domu standardowo byłem około północy z piątku na sobotę. Około dziesiątej rano przyjechał do mnie Kuba. Ja już od dawna byłem na nogach i przygotowywałem wszystko, czego potrzebowałem.  Żeby poszło szybciej wykorzystałem go do przykręcenia błotników, nie zapowiadało się, że będzie za sucho. Wg prognoz miało krążyć wiele przelotów, a temperatura miała się wahać między 10, a 15 stopni.

Wyjazd ten był przez nas wielce wyczekiwany, więc mimo nie do końca przychylnych prognoz, późno, bo około 10:30 ruszyliśmy w trasę. Póki co, niebo wokół nie wyglądało najgorzej, całkowicie zachmurzone, ale nie zwiastowało deszczu. 


Trasa, którą zaplanowałem wyglądała tak:



Całość skupiona była na zahaczeniu o jak najwięcej podjazdów Beskidu Niskiego. Głównie zależało mi na Górze Piorun, Przełęczy Kotowskiej oraz Popradowej Wyżnej. W sumie naliczyłem jedenaście podjazdów, o których warto coś więcej tu napisać.


1. Magura Małastowska (710 m), (my jechaliśmy tylko do przełęczy (604 m))

  • Długość podjazdu 5.4 km
  • Średnie nachylenie 5.7%
  • Przewyższenie: 310 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 9.4%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 15.2%
http://www.altimetr.pl/podjazd-maguramalastowska....

Trasę rozpoczął odcinek do Małastowa. Jadąc przez Kobylankę i Dominikowice towarzyszyła nam Maślana Góra co jakiś czas wyłaniająca się zza pobliskich pagórków. Zaczęliśmy lekkim tempem, aby rozgrzać mięśnie. W Sękowej wjechaliśmy na wojewódzką 977 i powoli zaczęliśmy się wznosić do góry, a pierwszy właściwy podjazd rozpoczął się w Małastowie - Przełęcz Małastowska. Całość z w miarę równym nachyleniem, bez ścianek, na początek jak znalazł.
Przed samą przełęczą przywitała nas mgła i zimno. Pod wiatką koło cmentarza zjedliśmy śniadanie i ubraliśmy deszczówki, bo pogoda zaczęła się psuć. Zjazd był bardzo zimny i mglisty, a asfalt mokry. Po wyjechaniu z lasu zobaczyliśmy jak nisko zawieszone są chmury. Wszystkie pagórki były nimi owiane.

Maślana z czubkiem w chmurach
Maślana z czubkiem w chmurach

W Dominikowicach
W Dominikowicach

Pod Przełęcz Małastowską
Pod Przełęcz Małastowską

Pod Małastowską

Zakrętasik na Małastowskiej
Zakrętasik na Małastowskiej

Mgliście na przełęczy
Mgliście na przełęczy

Jadąc na Regietów
Jadąc na Regietów

Nisko zawieszone chmury
Nisko zawieszone chmury


2. Kiczorka (551 m)
  • Długość podjazdu 1.5 km
  • Średnie nachylenie 7.3%
  • Przewyższenie: 109 m
  • Maksymalne nachylenie na 500 m: 10%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 14.1%
http://www.altimetr.pl/podjazd-kiczerka.html

Po skręcie na Regietów zaczął siąpić deszcz, po chwili przestał, by przed podjazdem pod Kiczorkę znowu zacząć, mocniej. Ubrałem więc ochraniacze na buty oraz wskoczyliśmy w przeciw deszczówki. Ujechaliśmy kilkaset metrów - przestało.... no nie. Zaparzeni wjechaliśmy na górę, by tam się rozebrać. Wszystkie niedogodności zrekompensował wąski, lecz gładki jak tafla asfalt.
Zjazd poprowadził nas do Hańczowej.

Pod Kiczorkę
Pod Kiczorkę

Szosa pod Kiczorką
Szosa pod Kiczorką

Szczyty Beskidu NIskiego
Szczyty Beskidu Niskiego

Chyba w Hańczowej


3. Czarna (585 m)

  • Długość podjazdu 2.4 km
  • Średnie nachylenie 6.8%
  • Przewyższenie: 162 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 9.3%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 15%

http://www.altimetr.pl/podjazd-czarna.html

Przez Hańczową przelecieliśmy szybko, a w Uściu odbiliśmy w lewo, na Czarną. Podczas podjazdu pogoda znacząco się polepszyła.
Odcinek ten, aż do Banicy przemierzaliśmy ostatnio jadąc na Magurę Stebnicką LINK.

Czarn
Dziurawy zjeździk w Czarnej

4. Banica (593 m)

  • Długość podjazdu 1.8 km
  • Średnie nachylenie 5.1%
  • Przewyższenie: 92 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 7.6%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 16.5%
http://www.altimetr.pl/podjazd-banica.html

Zanim dotarliśmy do samej Banicy, deszcz zdążył nas jeszcze z raz postraszyć. Przed samym podjazdem zdarliśmy z siebie deszczówki i zabraliśmy się za podjeżdżanie. Za nami nadal chmury wisiały nad samą ziemią. Na szczęście, gdy wyłoniliśmy się zza górki po drugiej stronie ukazała się nam piękna panorama.

Cerkiew w Banicy
Cerkiew w Banicy

Podjazd w Banicy
Podjazd w Banicy

W Banicy
W Banicy, za nami niskie chumry

Panorama z Banicy
Panorama z Banicy

Super ponczo
Super ponczo

5. Góra Piorun (743 m)
  • Długość podjazdu 2.4 km
  • Średnie nachylenie 8.3%
  • Przewyższenie: 199 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 11.4%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 15.9%
http://www.altimetr.pl/gora-piorun.html

Podczas zjazdu do Czyrnej znowu musieliśmy przywdziewać wodoodporną odzież.W owej miejscowości odbiliśmy w lewo i rozpoczęliśmy podjazd pod Górę Piorun. Już na samym początku deszcz puścił się jednym cięgiem, Po jakimś kilometrze trafiliśmy na przystanek, pod którym się schowaliśmy. Przeczekaliśmy deszcz, który jak się później okazało był punktem kulminacyjnym bo od tego momentu nie spadłą już ani kropla i przez długi czas towarzyszyło nam słońce.
Krótką chwilę wymuszonego postoju wykorzystaliśmy na suszenie ciuchów, po czym ruszyliśmy dalej. Podjazd pod Piorun, mimo, że strony, kompletnie nas nie zmęczył, piękne widoki całkowicie przyciągnęły naszą uwagę. Największe wrażenie zrobiła panorama ze szczytu na parujące po deszczu góry.

Podjeżdżając pod Piorun
Podjeżdżając pod Piorun

Świecący asfalt
Świecący asfalt

Piorun

Panorama z Pioruna
Panorama z Pioruna

Podczas zjazdu
Podczas zjazdu

Lekka hopka
Lekka hopka

Piękny Beskid Niski
Za nami nie tak zachęcająco

6. Jakubik z Mochnaczki Niżnej (759 m)
  • Długość podjazdu 2 km
  • Średnie nachylenie 6.5%
  • Przewyższenie: 129 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 8.9%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 13.8%
http://www.altimetr.pl/podjazd-jakubik2.html

Zjazd doprowadził nas do Mochnaczki Wyżnej, dalej Niżna i kolejny podjazd - Jakubik. Bez jakiegoś mega przewyższenia, ale całkiem stromy, również z ładnymi widokami, tak i podczas podjazdu, jak i ze szczytu. Zjazd był chyba najniebezpieczniejszym z dzisiejszych. Nawierzchnia kompletnie mokra, zaraz po deszczu, pełno ostrych zakrętów, plus nieznajomości trasy, co równało się bardzo wolnemu zjazdowi. Tak dotarliśmy do Krynicy. W Hitpolu zrobiliśmy zakupy, jakieś batony, oraz bułki, plus oczywiście picie.


Widok z Jakubika
Widok z Jakubika

W Krynicy
W Krynicy


7. Przełęcz Huta (766 m)
  • Długość podjazdu 7.8 km
  • Średnie nachylenie 2.9%
  • Przewyższenie: 223 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 6.7%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 9.2%
http://www.altimetr.pl/przelecz-huta.html

Wyjeżdżając z miasta rozpoczęliśmy leciutki podjazd pod Przełęcz Hutę. Był to jeden z najbardziej ruchliwych odcinków jakimi dziś jechaliśmy. Na krzyżówce odbiliśmy w lewo i pocieszyliśmy się długim zjazdem w kierunku Sącza. Po drodze minęliśmy zjazd na Kotów i przez Łabową, Maciejową i Frycową dotarliśmy do zdecydowanie najtrudniejszego dziś podjazdu. Przez cały ten czas humor poprawiało nam świecące na całego słońce.

Widoki z Przełęczy Huta
Widoki z Przełęczy Huta

Wyszło motywujące słoneczko
Wyszło motywujące słoneczko

Lecąc na Frycową
Szosa na Sącz
Przdrożna drzewa
Z Krzyżówki


8. Popradowa Wyżna (655 m)

  • Długość podjazdu 2.6 km
  • Średnie nachylenie 10.7%
  • Przewyższenie: 278 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 12.8%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 19.7%
http://www.altimetr.pl/podjazd-popardowawyzna.html

Nawigacja w telefonie zaczęła nam trochę nawalać i mieliśmy mały kłopot w znalezieniu odpowiedniego zjazdu, ale pomógł nam jakiś budowlaniec, którego spytaliśmy o drogę. Gdy zaczęliśmy podjeżdżać słońce chyliło się już ku zachodowi. Ścianka od początku trzymała duże nachylenie i z każdym kilometrem było coraz ostrzej. Przed samym końcem czekała na nas jedna serpentyna. Sam szczyt jest zalesiony, ale z pozostałych części podjazdu widoki był bardzo ładne. Na na górę zajechaliśmy już po zachodzie słońca, więc nie zobaczyliśmy nawet połowy tego co jest możliwe.
Zjazd oczywiście powoli i uważnie. Na dole byliśmy już o całkowitej ciemności.

Z Popradowej
Z Popradowej

Pod Popradówkę
Pooo dgórę
Na szczycie Popradowej
Po wspinaczce

Mglismy widok z góry
Mało co już widać
Zjazd na serpentynę
Zjazd na serpentynę

Serpentynka
Serpentynka

Zza barierki


9. Przełęcz Kotowska (692 m)
  • Długość podjazdu 3.2 km
  • Średnie nachylenie 6.1%
  • Przewyższenie: 196 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 12.1%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 15.9%
http://www.altimetr.pl/przelecz-kotowska.html

Główną zalecieliśmy do mijanego wcześniej zjazdu na Kotów. Przed podjazdem chapnęliśmy po batonie. Początek bardzo lekko, zaś końcówka podjazdu była naprawdę stroma. Droga fajna, spokojna i bez jakiegokolwiek oświetlenia. Na szczycie lampki przełączyliśmy na najmocniejsze tryby i puściliśmy się w dół. Zjazd bardzo dynamiczny, w dzień zdecydowanie można przycisnąć.

10. Tania Góra (czekam na altimetr)

Na stacji we Florynce zatrzymaliśmy się na ciepłego Hot-doga. Będąc na tak dużym głodzie smakował nam naprawdę wspaniale. Ale zmarzłem podczas tego postoju niemiłosiernie. Szczęśliwie czekała na nas kolejna górka, która chwila moment nas rozgrzała, można by powiedzieć tanio, bo to Tania Góra. Na szczycie podczas krótkiego postoju na przebieranki zatrzymał się samochód, a gość spytał czy wszystko OK. Miłe i sumie coraz rzadziej spotykane. Dość stromy zjazd doprowadził nas do Ropy.

11. Bielanka (586 m)
  • Długość podjazdu 4 km
  • Średnie nachylenie 5.6%
  • Przewyższenie: 223 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 8%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 11.4%
http://www.altimetr.pl/podjazd-bielanka3.html

W Ropie skręciliśmy w prawo i przez Łosie dotarliśmy do Bielanki. Przez te ciemności to już niewiele pamiętam z tego podjazdu, ale pamiętam jedno - był to już ostatni. Zjazd pozwolił nam odpocząć a ostatni odcinek przeminął bardzo lekko. Był to chyba jedyny tak długi płaski kawałek dziś.

Odwiozłem Kubę pod dom i ostatnie trzy kilometry zrobiłem samotnie. W domu byłem po 22, w pełni zadowolony.

max. wysokość - Przełęcz Huta (766 m)
temp. 9 - 15 C




  • DST 53.73km
  • Czas 02:51
  • VAVG 18.85km/h
  • VMAX 60.90km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 750m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Maślana Góra

Sobota, 18 lipca 2015 · dodano: 03.09.2015 | Komentarze 1


Wyjazd 6 szóstej rano, a raczej o 6:11, gdyż Kuba oczywiście się spóźnił. Cel trasy obrany w okolicy, bo to niestety mój ostatni dzień w Polsce, więc mam jeszcze trochę spraw do załatwienia. 

Poranek ciepły, więc nie trzeba brać dodatkowych gratów. Jedziemy bocznymi drogami przez Kobylankę. Wyjeżdżamy koło basenu w Gorlicach. Na światłach w lewo i główną ciągniemy do Szymbarku. Przed sklepem Arka odbijamy w prawo i zaczynamy właściwą część wycieczki - podjazd pod Maślaną Górę.

Zaczyna się asfaltem. Nachylenie od razu duże. Tak około 1,5 km i zaczyna się droga kamienista. Jedziemy równolegle do niebieskiego szlaku. Nachylenie dosyć zmienne, ale generalnie nie jest jakoś bardzo ciężko. 
Po drodze zaliczamy jeszcze Beskidzkie Morskie Oko. Na szczyt docieramy szybciej niż nam się wydaje. Tam spędzamy kilka krótkich chwil. 
Wieży przekaźnikowej strzegą dwa owczarki niemieckie i wysoki płot. Szkoda, bo widok z wieży byłby niesamowity ;)

Zjazd drogą kamienistą prowadzącą do Bieśnika. Bardzo przyjemny i z ładnymi widokami oraz wieloma hopkami. W Bieśniku na szczycie wbijamy na drogę asfaltową i dalej w dół dobre kilka kilometrów. Tak dojeżdżamy do krajowej 28 i lecimy w kierunku Gorlic. W Delikatesach robimy postój na batona i ruszamy w kierunku domu.

Powrót przez wojewódzką 993. W Dominikowicach na zjeździe pada Vmax. Następnie odbijamy w prawo na Kobylankę, koło kościoła prosto i bocznymi już do Libuszy. Kuba odstawia mnie do domu i tak się rozstajemy. Kolejna wspólna jazda gdzieś na jesień. Może w październiku.

Początek podjazdu
Początek podjazdu

Pod Maślaną Górę
Zaraz wjeżdżamy na kamienie
Zaraz wjeżdżamy na kamienistą

Podjeżdżamy dalej
Już po kamieniach
Pagórki

Podjazd pod Maślaną Górę
Koło Morskiego Oka
Koło Morskiego Oka

Morskie Oko
Morskie Oko

Przekaźnik na Maślanej Górze
Przekaźnik na Maślanej Górze

Na szczycie
Na szczycie - 753 m.n.p.m.

Z Bieśnika
Z Bieśnika



  • DST 13.26km
  • Czas 00:25
  • VAVG 31.82km/h
  • VMAX 47.79km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 96m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szybka pętla przez Kryg

Piątek, 17 lipca 2015 · dodano: 03.09.2015 | Komentarze 0


Po ogarnięciu betów po wyprawie w Bieszczady znalazłem jeszcze chwilę na rower. Około 20 ruszyłem. Pojechałem na pętlę Krygowską.

Tempo dobre. Niestety to moja przedostatnia jazda podczas tego urlopu. Jeszcze pewnie jutro coś z Kubą ukręcę, a w niedzielę lot.

Mglisty zachód
Z Krygu




  • DST 40.38km
  • Teren 0.60km
  • Czas 01:32
  • VAVG 26.33km/h
  • VMAX 69.57km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 410m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Petęlka przez Turzę

Środa, 15 lipca 2015 · dodano: 29.08.2015 | Komentarze 0


Początek pod wiatr, w Strzeszynie zgarniam Kubę i jedziemy w kierunku Turzy. Najpierw podjazd pod Strzeszyn, dalej Bugaj i Sitnica. Aż do nawrotki w Turzy cały czas pod wiatr. Wokół pełno chmurek deszczowych, ale na szczęście wszystkie mijamy bokiem.

Po skręcie na Moszczenicę tempo momentalnie wzrasta, lecz niestety Kubę łapią jakieś słabości i to nas spowalnia. Na zjeździe w kierunku Zagórzan pada Vmax. 

Za dworkiem odbijamy w lewo i boczną dróżką ciągniemy do Stemika. Potem powrót na główną i ze zmiennym już wiatrem do Kuby. Mam wziąć od niego zostawioną tam wcześniej koszulkę.
Oczywiście jej zapominam. Do domu już samotnie. Jazdę kończę jakieś 10 min przed deszczem. heh.

Niepewne churzyska
Kubcyk na foto