Info

avatar
Imię:
Artur
Wiek:
27
Miejscowość:
Biecz/Libusza Slough

PRAKTYCZNIE NIC NIE AKTUALNE, ALE MAM AMBITNY PLAN WRZUCAĆ CHOĆ CIEKAWSZE WYPADY
Na bikestatsie od: 19.07.2013r.
Kilometry na bikestatsie: 38877.23
Kilometry w terenie: 305.64
Prędkość średnia: 18.13 km/h

TOP

Dystans dzienny:
1. Bieszczady 2016 - 305 km
2. Velka Domasa, Słowacja 251.22 km
3. Góry Lewockie 221.16 km

Dystans miesięczny:
1. Wrzesień 2013 1437.82 km
2. Sierpień 2013 1327.82 km
3. Lipiec 2016 1126.34 km

Max. prędkość: 81.01km/h
Max. podjazdy dobowe: 3546 m
Mój profil na bikestatsie


Najwyższe podjazdy/szczyty:

1.Kralova Hola - 1946 m - wrzesień 2016

2. Velickie Pleso - 1670 m - lipiec 2016

3. Popradzkie Pleso - 1529 m - lipiec 2016

Sezon 2017: button stats bikestats.pl Sezon 2016: button stats bikestats.pl Sezon 2015: button stats bikestats.pl Sezon 2014: button stats bikestats.pl Sezon 2013: 4385.40 km button stats bikestats.pl
Sezon 2012: 3036.03 km
Sezon 2011: 2677.73 km

Zaliczone Gminy

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy parker09.bikestats.pl

Archiwum bloga

Flag Counter

Wpisy archiwalne w kategorii

2015

Dystans całkowity:4802.67 km (w terenie 50.50 km; 1.05%)
Czas w ruchu:209:37
Średnia prędkość:21.70 km/h
Maksymalna prędkość:80.10 km/h
Suma podjazdów:44670 m
Liczba aktywności:89
Średnio na aktywność:53.96 km i 2h 31m
Więcej statystyk
  • DST 13.26km
  • Czas 00:25
  • VAVG 31.82km/h
  • VMAX 47.79km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 96m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szybka pętla przez Kryg

Piątek, 17 lipca 2015 · dodano: 03.09.2015 | Komentarze 0


Po ogarnięciu betów po wyprawie w Bieszczady znalazłem jeszcze chwilę na rower. Około 20 ruszyłem. Pojechałem na pętlę Krygowską.

Tempo dobre. Niestety to moja przedostatnia jazda podczas tego urlopu. Jeszcze pewnie jutro coś z Kubą ukręcę, a w niedzielę lot.

Mglisty zachód
Z Krygu




  • Temperatura 20.0°C
  • Aktywność Wędrówka

Bieszczady - I Dzień | Na Smerek na zachód słońca

Piątek, 17 lipca 2015 · dodano: 01.09.2015 | Komentarze 0


Dystans: 12,8 km
Przewyższenie: 653 m
Obniżenie: 653 m

Trasa: 
Kalnica (602) > Smerek (1223) > Kalnica (602)



Z Robertem i tatą około 17 przyjechaliśmy do Kalnicy. Przy schronisku młodzieżowym rozbiliśmy namiot i w sumie już nie mieliśmy zamiaru nigdzie się ruszać. Koło nas rozbił się miły gość, który samotnie przemierzał cały GSB prowadzący z Ustronia w Beskidzie Śląskim do Wołosatego w Bieszczadach i był to jeden z ostatnich dni jego wyprawy.

Otworzyliśmy sobie piwko (nie byle jakie, bo Miodne z browaru Kormoran, po prostu niebo w gębie, polecam) i w tracie popijania naszła mnie myśl, żeby iść jeszcze dziś na Smerek podziwiać zachód słońca. Wyszedłem z inicjatywą i dwa razy nie trzeba było powtarzać. W jednym momencie się zebraliśmy i ruszyliśmy w drogę. Bez plecaków, wzięliśmy jedynie czołówki i jakieś kanapki.

Początek asfaltem, po jakimś kilometrze dotarliśmy do czerwonego szlaku. Krótki fragment przebyliśmy po drodze kamienistej po czym wskoczyliśmy już na właściwy szlak. Podejście minęło nam bez większych, czy mniejszych przygód. Po drodze zrobiliśmy sobie jeden krótki postój. Na szczycie spotkaliśmy pierwsze i jak się później okazało ostatnie dwie osoby tego dnia na szlaku. Byli to dwaj goście nagrywający w trybie poklatkowym zachód słońca, który był tego dnia dość ciekawy. Słońce na początku schowało się za chmurami, by na końcu na chwilę się pokazać, po czym zniknąć za horyzontem. Porobiłem trochę zdjęć, zjedliśmy kanapki i po zachodzie ruszyliśmy w drogę powrotną.

Do momentu wejścia do lasu szliśmy jeszcze bez lampek. Między drzewami moment zrobiło się kompletnie ciemno. Do latarek szło się bardzo przyjemnie i klimatycznie, bo wokół latały dziesiątki świetlików. Kilka razy się zatrzymywaliśmy i wyłączaliśmy cały sprzęt świecący, aby móc je podziwiać.

W schronisku byliśmy o ile dobrze pamiętam około 23. Wieczór był ciepły, wypiliśmy jeszcze po jednym piwku i ułożyliśmy się do snu.


Idziemy na Smerek

Podejście na Smerek

Koniec lasu
Podejście pod Smerek
Już prawie na szczycie
Widać szczyt

Z gopro
Bieszczady wieczorewm
Zachód ze Smerka
Bieszczadzki zachód
Połonina Wetlińska
Połonina Wetlińska

Jeszcze na chwilę się pokazało

Zejście już nocą
Zejście już nocą



  • Temperatura 30.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bieszczady - II Dzień | Połonina Wetlińska

Czwartek, 16 lipca 2015 · dodano: 03.09.2015 | Komentarze 0


Dystans: 15,4 km
Przewyższenie: 885 m
Obniżenie: 615 m


Trasa:
Kalnica > Smerek (1223) > Przełęcz M. Orłowicza (1095) > Schronisko PTTK Chatka Puchatka (1215) > Przełęcz Wyżnia (873)



Noc minęła cicho i spokojnie. Obudziło nas poranne słońce. Przed siódmą wygrzebaliśmy się ze śpiworów. Na śniadanie pyszna (bez ironii) turystyczna zupka z saszetki. Po spakowaniu potrzebnych rzeczy ruszyliśmy w drogę. Namiotu nie zabieraliśmy ze sobą.

Początek trasy taki sam jak wczoraj, czyli podejście czerwonym szlakiem na Smerek, podczas, którego niebo praktycznie całkowicie się zachmurzyło, a po wyjściu na połoninę ukazały nam się wędrujące dookoła ściany deszczu. Ubraliśmy więc szybko kurtki, a zaraz po tym zaczęło lekko padać. Na szczęście prawdziwa ulewa nas minęła i poszła gdzieś w kierunku Soliny. 

Już schodząc ze Smerka niebo zaczęło się rozjaśniać, a z pomiędzy chmur zaczęło wychylać się słońce. Przed przełęczą Orłowicza zrobiliśmy postój na jedzenie. Na samej przełęczy się nie zatrzymywaliśmy z powodu tłumu tam obecnego. Za przełęczą, prócz ciągłej połoniny czekał nas jeden ciekawy fragment przez leśne zagajniki.

Dalej niewielkimi hopkami, już w upale, mijając zastępy turystów dotarliśmy do schroniska Chatka Puchatka. Tam już nie zastępy, a legiony ludzi. Zrobiliśmy sobie w pobliżu krótki postój, uzupełniliśmy wodę i kupiliśmy coś na ząb. Został nam tylko ostatni etap wycieczki czyli zejście do Przełęczy Wyżniej, z której busem dotarliśmy z powrotem do Kalnicy.

Na miejscu złożyliśmy namiot, w pobliskim sklepie kupiłem sobie Red Bulla na drogę, aby przypadkiem nie przysnąć za kółkiem, tacie piwo na ochłodę po upalnej trasie, a Robertowi Pepsi. bo lubi. Właścicielki schroniska akurat nie było, więc zadzwoniliśmy pod numer podany na drzwiach i umówiliśmy się z nią, że pieniądze za nocleg zostawimy w umówionym miejscu. Po załatwieniu formalności mogliśmy wreszcie ruszyć do domu. Jechało się ok, poza trzema sytuacjami z kierowcami, którzy w ogóle prawka nie powinni dostać, np. wyprzedałem jakąś babę, a ta w tym momencie zaczęła zjeżdżać do osi, a ja musiałem odbijać na pobocze. A czemu? Bo się gapiła w telefon.

Nasz namiot
Fala deszczu
Fala deszczu, która na szczęście nas minęła

Deszcz nad Bieszczadami
Bieszczadzkie deszcze
Deszcze w górach
Na połoniny
Zaczyna się rozpogadzać
Juz słonecznie
Tatko
Z kamerki
Po Połoninie Wetlińskiej
Po Połoninie Wetlińskiej

Góoory
Smerek

W kierunku schroniska
Piękny widok
Idziemy
Bieszczadzki krajobraz
Skałki
Pogoda się wyrobiła
Skały, więcej skał
Kolejne skały
Panorana na okolicę
Widoczek ładny
Przez Połoninę Wetlińską
Bieszczadzkie górki
Smerek w oddali
Fajny szlak
Caryńska na wprost

Schronisko Chatka Puchatka
Postój na posiłek
Postój pod Chatką Puchatka


  • DST 40.38km
  • Teren 0.60km
  • Czas 01:32
  • VAVG 26.33km/h
  • VMAX 69.57km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 410m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Petęlka przez Turzę

Środa, 15 lipca 2015 · dodano: 29.08.2015 | Komentarze 0


Początek pod wiatr, w Strzeszynie zgarniam Kubę i jedziemy w kierunku Turzy. Najpierw podjazd pod Strzeszyn, dalej Bugaj i Sitnica. Aż do nawrotki w Turzy cały czas pod wiatr. Wokół pełno chmurek deszczowych, ale na szczęście wszystkie mijamy bokiem.

Po skręcie na Moszczenicę tempo momentalnie wzrasta, lecz niestety Kubę łapią jakieś słabości i to nas spowalnia. Na zjeździe w kierunku Zagórzan pada Vmax. 

Za dworkiem odbijamy w lewo i boczną dróżką ciągniemy do Stemika. Potem powrót na główną i ze zmiennym już wiatrem do Kuby. Mam wziąć od niego zostawioną tam wcześniej koszulkę.
Oczywiście jej zapominam. Do domu już samotnie. Jazdę kończę jakieś 10 min przed deszczem. heh.

Niepewne churzyska
Kubcyk na foto




  • DST 164.44km
  • Teren 4.00km
  • Czas 08:15
  • VAVG 19.93km/h
  • VMAX 63.66km/h
  • Temperatura 35.0°C
  • Podjazdy 1898m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Diable Skały | Jezioro Rożnowskie

Niedziela, 12 lipca 2015 · dodano: 29.08.2015 | Komentarze 1


Start później niż było zakładane, zamiast o 7 ruszamy około 7:20. Ranek dużo cieplejszy, niż wczoraj, około 10 C. Wolnym tempem, przez Kobylankę jedziemy w kierunku Zagórzan. Na rondzie postój na śniadanie. Następnie Szalowa, za centrum trochę się rozbieramy, a plecak przekazuję Kubie. W Stróżach krótki postój w Delikatesach, podczas którego mija nas dwóch kolarzy, których po kilku kilometrach mijamy my i nawiązuje się mała i niestety krótka rywalizacja, gdyż musimy odbić w lewo, na Sącz.

W Niecewie widząc znak "Rezerwat Diable Skały" zjeżdżamy w prawo. Odcinek do niego prowadzący okazuje się dłuższy niż nam się wydaje i tak robimy jakieś dodatkowe 20 km. Przed rezerwatem czeka nas jeszcze podjazd pod Bukowiec. Sam rezerwat to coś w stylu Skamieniałego Miasta w Ciężkowicach. Robimy kilka fotek i wracamy.

Po powrocie na domyślną trasę wycieczki kierujemy się na Korzenną. Dalej na podjeździe w Librantowej pierwszy raz ukazują się nam Tatry. W Klimkówce odbijamy w lewo i po zjeździe wbijamy się w krajową 75.  Na szczęście tylko na moment, bo po kilometrze, może dwóch odbijamy w prawo na wojewódzką 975. Tam leśny podjazd pod Dąbrową. Na szczycie znów ukazują się nam Tatry.

Zjazd prowadzi nas już nad Jezioro Rożnowskie. Aż do Gródka nad Dunajcem wijemy się wzdłuż brzegu. W przydrożnym sklepie kupujemy jakąś strawę po czym w najbardziej wysuniętym na wschód punkcie jeziora robimy postój. Po chwili chilloutu wracamy na trasę. Przed Bartkową odbijamy w prawo. Przez Podole-Górową docieramy po raz drugi do Bukowca. Część trasy prowadzi przez jakieś błotniste leśne drogi, część przez płytowe. Na tym odcinku upał bardzo daje się we znaki, więc w jakimś sklepie uzupełniamy zapasy wody, a resztę wylewamy na głowy. Następnie czeka nas jeszcze kawałek podjazdu i zjazd do Bruśnika.

Przez Kąśną Górną i Dolną docieramy do Ciężkowic. Główną mkniemy do Gromnika, gdzie odbijamy w lewo, na Rzepienniki. W Ołpinach robimy postój u Martyny. Kuba zostaje na dłużej, ja jadę do domu dość dobrym tempem.

Jedziem na Rożnów
Boćki

Podjazd pod Bukową
Podjazd pod Bukową

Podjeżdżamy pod Bukową
Fajny podjazd
Złociste pola
Rezerwat Diabe Skały
Rezerwat Diable Skały

Skała numer 1
Skała numer 2

Słońce dogrzewa
Zjeżdżamy z Bukowej
Bardzo przymglone Tatry
Ciut lepiej widoczne Tatry
Z profilu
Jak się dobrze przyjrzeć, to można zobaczyć Tatry w tle

Podjeżdżamy
Już prawie nad jeziore
Jezioro Rożnowskie
Jezioro Rożnowskie

Tatry po raz trzeci
Tatry, ledwo widoczne

Jezioroooo
Aż chciało się wskoczyć

Droga wzdłuż jeziora
Droga wzdłuż jeziora

Woooda
Gródek nad Dunajcem
Gródek nad Dunajcem

Okolice Jeziora
Wysepka
Wysepka

Chwila chilloutu
Chwila chilloutu

Wooda
Nieplanowany teren
Nieplanowany teren

Po Płytach
Po Płytach

Widać Tatry
Po drodze płytowej
Nadal po płytach
Black enegry
Black enegry

Kościół jakis
Gdzieś w Ołpinach
Gdzieś w Ołpinach



  • DST 117.73km
  • Teren 0.60km
  • Czas 05:14
  • VAVG 22.50km/h
  • VMAX 79.35km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 1337m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Góra Św. Marcina w Tarnowie

Sobota, 11 lipca 2015 · dodano: 24.08.2015 | Komentarze 1


Z Zeusem umówiliśmy się na 5:30 w Święcanach pod szkołą. Z domu wyjechałem o 4:50, po drodze czekał już na mnie Kuba. Pojechaliśmy przez Biecz, miasto jeszcze puste o tej porze. Ciężko było się rozgrzać, było około 4 stopni, trochę się nam do udało podjeżdżając po Kurpiel. Jednak zjazd szybko nas ostudził. Udało mi się dobić do prawie 80 km/h i przyznam, że aż się popłakałem przy tym :P. 

O 5:35 zgarnęliśmy Zeusa i pomknęliśmy w stronę Szerzyn. Jadąc we trójkę tempo od razu się poprawiło. Główną dociągnęliśmy do Ołpin, tam skręciliśmy w prawo i zaczęliśmy podjazd pod Ostry Kamień.  Przed wjechaniem w las udało nam się jeszcze dostrzec Tatry, ale na zdjęciu nie da się ich dostrzec. Na szczycie zrobiliśmy postój na śniadanie.
Zjazd do Ryglic całkiem szybki, mimo częstych hamowań spowodowanych złą nawierzchnią. W Ryglicach prosto i dalej po płaskim przez Zalasową, Szynwałd i Skrzyszów. Tam utrzymywaliśmy równe tempo ok. 30 km/h. W którejś z tych wsi zrobiliśmy krótki postój pod Delikatesami i przekąsiliśmy coś na szybko.

Tarnów liznęliśmy tylko trochę. Po wjeździe do miasta zaraz odbiliśmy w lewo i po kilku kilometrach byliśmy na Górze Św. Marcina. Na szczycie można podziwiać ruiny średniowiecznego zamku oraz piękną panoramę Tarnowa. Pozwoliliśmy sobie spędzić tam dłuższą chwilę, ale w końcu trzeba było się zebrać i ruszyć w drogę powrotną.


Góra Św. Marcina z Tarnowa (373 m.n.p.m.) - Opis podjazdu w skrócie:

  • Długość podjazdu: 2.2 km
  • Średnie nachyylenie: 6.6%
  • Przewyższenie: 145 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 7.2%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 8.6%
Dokładny opis podjazdu tutaj: http://www.altimetr.pl/gora-swmarcina2.html  

Wojewódzką 977 pomknęliśmy w kierunku Tuchowa. Po drodze hopa za hopą. W Lubaszowej odbijamy w lewo i lecimy już prosto na Święcany. Praktycznie cały czas z wiatrem, tempo wprost wymarzone, momentami nawet 44 km/h po prostym. W Ołpinach ostatni postój na jedzonko.

W Święcanach odstawiamy Zeusa i przez Kurpiel lecimy na Biecz. W Strzeszynie zostawiam Kubę i sam pykam do Libuszy.


Zaczynamy jeszcze przed wschodem słońca
Za moment pokaże się słońce

Już wzeszło
Parująca Ropa

Kurpiel o poranku
Zjazd z Kurpielu przed nami

Święcańskie stawy o poranku
Święcańskie stawy o poranku

Przez Święcan
Już w komplecie

A to z Ostrego Kamienia
Podczas podjazdu na Ostry Kamień

Wjeżdżamy w las
Wjeżdżamy w las

Postój na jedzenie
Postój na jedzenie

Ciśniemy po płaskim
Ciśniemy po płaskim

Patrząc na Tarnów
Patrząc na Tarnów

Panorama Tarnowa
Panorama Tarnowa

W Tarnowie


Na ruinach
Ruiny zamku na Górze Św. Marcina

Ruiny zamku
Ruiny średniowiecznego zamku

Bicykle
Odpoczynek
Zaraz pora ruszać
Postój pod delikatesami
Postój pod delikatesami

Widać Tuchów
Widać Tuchów

Postój w Ołpinach
Postój w Ołpinach

Powró
Ciśniem pod Kurpiel

Mkniemy przez Biecz
Biecz za nami



  • DST 41.70km
  • Teren 4.00km
  • Czas 02:09
  • VAVG 19.40km/h
  • VMAX 53.88km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 421m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na Cieklinkę, na zachód słońca

Piątek, 10 lipca 2015 · dodano: 23.08.2015 | Komentarze 0


Nie planowałem dziś nigdzie jechać, ale samym wieczorem urodził się pomysł, aby jechać na zachód słońca z Cieklinki. Wziąłem więc Roberta i pojechaliśmy bez zastanowienia. Gdy wyruszaliśmy było 18 stopni, więc ciepło. Od początku zapowiadało się, że zachód będzie kapitalny.
Pojechaliśmy przez Pasternik. Następnie Wójtowa, w Lipinkach zatrzymaliśmy się, żeby kupić coś na ząb. Potem Dzielec i Cieklin.

Podjazd pod Cieklinkę początkowo asfaltem, później drogą kamienistą. Na koniec wrombaliśmy się komuś na pole, żeby lepiej widzieć zachód słońca.

Powrót tą samą drogą. Zaczęło się robić chłodnawo. Pod sam koniec było 11 stopni. Bez żadnych przygód.


Zapowiada się malowniczy zachód słońca
Zapowiada się malowniczy zachód słońca

Roberto zadowolony
Roberto

Coraz ciekawiej
Coraz ciekawiej

Zaczynamy podjazd pod Cieklinkę
Zaczynamy podjazd pod Cieklinkę

Teraz najostrzejszy moment
Teraz najostrzejszy moment

Las oświetlony zachodzącym słońcem
Las oświetlony zachodzącym słońcem

Ładnie, ładnie
Las Na Cieklince
Jarzy się
Jarzy się

Panoramka na Cieklince
Zachód na Cieklince
Zjazd nr 1
Zjazd numer 2
Po zachodzie już



  • DST 101.21km
  • Teren 1.00km
  • Czas 04:50
  • VAVG 20.94km/h
  • VMAX 67.91km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 1248m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Warzyce

Czwartek, 9 lipca 2015 · dodano: 23.08.2015 | Komentarze 0


Planowany start o 7. Właściwy o 7.30. Jedziemy przez Biecz, w Siepietnicy za dworkiem odbijamy w lewo w kierunku Lisowa. Tam trafia mnie ptasia mina. Następnie na Wróblową, Ujazd. Przystanek pod HitPolem. Dalej na Kołaczyce i przez Lublę, na Warzyce. Na szczycie postój. Zjazd z Warzyc nieudany, z powodu ciągnika i nie umiejących go wyprzedzić kierowców. Trochę mięsa się posypało. 

Następnie krótki odcinek krajową 28 i odbicie w prawo na Tarnowiec. Okrężną drogą na Osobnicę, Harklowa, Pagorzyna i dom.

Ciepło, choć bez porównania z wyjazdem na Słowację. Trochę wiatru, trochę chmur.

Na moście przed Kołaczycami
Na moście przed Kołaczycami

Z drugiej strony
Z drugiej strony

Rynek w Kołaczycach
Rynek w Kołaczycach

Cmentarz wojenny
Cmentarz, chyba w Kołaczycach
Cmentarz, chyba jeszcze w Kołaczycach

Początek zjazdu w Warzycach
Początek zjazdu w Warzycach

Gdzieś na obrzeżach Jasła
Gdzieś na obrzeżach Jasła

Bocznymi dróżkami
Okolice, okolice
Ładne pola
Bele siana
Łagodne pagórki
Spokoijna okolica
Dziwna mina
Kościół w Osobnicy
Kościół w Osobnicy



  • DST 212.07km
  • Teren 8.40km
  • Czas 10:59
  • VAVG 19.31km/h
  • VMAX 75.11km/h
  • Temperatura 44.0°C
  • Podjazdy 2852m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Stebnicka Magura

Wtorek, 7 lipca 2015 · dodano: 23.08.2015 | Komentarze 1


Koncepcja

Na pomysł wyjazdu na Stebnicką wpadłem w jakiś szary dzień w Anglii, siedząc przed komputerem i przeglądając różne pobliskie szczyty. Domyślnie trasa miała wynieść jakieś 150 km, ale w trakcie trochę uległa zmianie i wyszło ponad 200. Dzień wyjazdu również uległ zmianie, mieliśmy jechać od razu po moim przylocie do Polski, lecz Kuba leczył jeszcze zapalenie ucha, więc przełożyliśmy wyjazd na dzień dzisiejszy.

Poranne przebieranki

Start umówiony był na 5:00 ode mnie spod drogi. Co mnie w ogóle nie zdziwiło, Kuba się spóźniał. Nie chcąc stać w miejscu ruszyłem w jego stronę. Ubrany byłem stosunkowo ciepło, bo prócz koszulki i spodenek wdziałem ocieplacze na ręce i nogi. W momencie wyjazdu czułem się komfortowo, ale z każdą minutą coraz bardziej zaczynałem wątpić w swoją decyzję. Spotkaliśmy się na moście. Tam po krótkiej naradzie, doszliśmy do wniosku, że bardzo szybko robi się ciepło i za godzinę albo mniej będziemy się parzyć, nie mówiąc już o tym co będzie w południe. Postanowiliśmy więc po drodze zahaczyć jeszcze do mnie i zrzucić niepotrzebne ciuchy. Zostawiłem tylko koszulkę i spodenki. Jak się szybko okazało, decyzja okazała się trafiona w 100%. Pozbywszy się niepotrzebnego balastu ruszyliśmy w drogę.


Wschód słońca pod domem

Z domu wyjechałem równo ze wschodem słońca

Na moście w Libuszy
Zbiórka na moście

Pod przełęcz i wyżej

Rozpoczęliśmy bardzo spokojnym tempem. Przez Kobylankę i Sękową dojechaliśmy do Małastowa. Tam czekał nas pierwszy większy podjazd, czyli Przełęcz Małastowska. Nie zdążyło się jeszcze bardzo ocieplić, więc podjeżdżało się bardzo przyjemnie. Na przełęczy zrobiliśmy postój na śniadanie, po czym ruszyliśmy dalej, w prawo, w kierunku Nowicy.


Bociek w Małastowie
Boćki w Małastowie

W kierunku Małastowskiej
Serpentyny pod Małastowską
Serpentyny pod Małastowską

Zakrętasy na podjeździe

Łemkowskie widoczki

Po minięciu przełęczy wjechaliśmy w obszary zamieszkiwane przez Łemków, jedną z mniejszości narodowych w Polsce. Tam piękne widoki na Beskid Niski oraz kapitalny zjazd do Uścia Gorlickiego, na którym osiągam Vmaxa - 75.11 km/h, wynik który w ogóle mnie nie zadowolił. Niestety wiatr nie dopisał. W Uściu zrobiliśmy krótki postój na batona pod delikatesami.

Magurskie drogi
Chyba w Nowicy
Przyjemne drogi


Dalej na południe

Po opuszczeniu Uścia przejechaliśmy przez Czarną i Śnietnicę po czym wylądowaliśmy w Banicy, następnie w Izbach. Jechało się super, tereny naprawdę ciche, ruch znikomy. Z asfaltem różnie, miejscami nowy blat, miejscami straszne dziury.
Po wyjechaniu z Izb czekała nas przeprawa przez bardzo nieprzyjemną drogę płytową, która najpierw cały czas pięła się do góry, następnie, aż do końca jechało się w dół. A czemu tak nie przyjemną? A temu, że odległości pomiędzy płytami były tak duże, że jechało się jak po przejazdach kolejowych, a nawet trochę gorzej, do tego co druga była rozwalona, a całość posypana kamieniami. Prędkość na podjeździe wahała się w okolicach 10 km/h, za zjeździe niewiele więcej, bo ok 13 km/h. Jadąc szybciej, to chyba z urywalibyśmy koła.

Zjeżdżamy

Czy to Banica?
Banica

Kuba se jedzie
W Izbach
W Izbach

Droga płytowa w kierunku Tylicza
Droga płytowa w kierunku Tylicza

Beznadziejne płyty
Płytowy podjazd przed Tyliczem

Postój w Tyliczu

Po bardzo nieprzyjemnym dla nadgarstków, tyłków i nerwów odcinków znaleźliśmy się w Tyliczu. Po krótkim odcinku główną już byliśmy w centrum, a tam postój w Centrum, delikatesach. Zrobiliśmy porządne buły z wędliną, przepiliśmy Pepsi, na deser po bananie. Na drogę wzięliśmy jakieś chałwy i batony. Po udanej strawie trzeba było ruszyć dalej, niedługo czekał nas wiadomy podjazd, a robiło się coraz cieplej. Pomyśleliśmy: będzie ciekawie...

Tylicz wita
Tylicz wita

Postój w delikatesach w Tyliczu

Postój w Delikatesach w Tyliczu

Na granicy

W dół

Kilka kilometrów i już byliśmy na przejściu granicznym w Muszynce, a przed nami jeden z najprzyjemniejszych i najładniejszych odcinków tego dnia - długaśny zjazd, aż do miejsca, w którym zaczyna się podjazd pod Stebicnką. Jak się można domyślić, zleciał szybko, ale też pozwolił nam odpocząć przed podjazdem dnia.

Granica Polsko-Słowacka w Muszynce
Granica Polsko-Słowacka w Muszynce

Slovakia
Widoki ze zjazdu w Muszynce
Widoki ze zjazdu z Muszynki

Blacik w kierunku Bardejova
Busov, robi wrażenie
Busov

Nadal zjazd
Kokpit mój
Przyjemnie się leciało

Zjazd na Bardejov
Jakieś 7 km zjazdu

Do góry

W Rokytovie odbiliśmy w lewo i z tym momentem rozpoczęliśmy podjazd. Początek, aż do miejscowości Zlate bardzo łagodny, potraktowaliśmy to jako rozgrzewkę. Tam wszystko elegancko oznakowane, tak, że od razu wiadomo było gdzie skręcić. Po wyjechaniu ze Zlatego zaczęła się zabawa. Nachylenie wzrosło, praktycznie do samego końca wahało się od 9 do 15%. Pogorszył się też stan nawierzchni, asfalt bardzo pozdzierany, dużo dziur i piachu oraz kamieni. Najgorsze były odcinki na otwartym terenie, gdzie zgrzewało, jak na patelni, temperatura wynosiła wtedy prawie 40 stopni. Część lasem, w cieniu, lecz była ona krótsza niż się nam wpierw wydawało. Słońce waliło centralnie z góry, więc często nawet między drzewami nas łapało. 

Mimo wszystko udało nam się wyjechać na szczyt bez robienia postojów podczas podjazdu oraz z całkiem dużą rezerwą sił. Na szczycie (tak jak i podczas podjazdu) nie spotkaliśmy żywej duszy. Rozłożyliśmy się pod wiatą, zjedliśmy po batonie, zrobiliśmy kilka fotek i trzeba było ruszać. Szkoda, że nie można legalnie wyjść na przekaźnik telewizyjny mierzący aż 80 m, z którego można podziwiać piękne widoki. Z samego szczytu (przynajmniej w okresie letnim) nie widać nic.

Magura Stebnicka od Zlate (900 m.n.p.m.) - parametry podjazdu w skrócie:

  • Długość podjazdu: 9.2 km
  • Średnie nachylenie: 6.4%
  • Przewyższenie: 587 m
  • Maksymalne nachylenie na 1 km: 12.9%
  • Maksymalne nachylenie na 100 m: 15.4%
Dokładny opis tutaj:  http://www.altimetr.pl/podjazd-magurastebnicka.ht...

Słowacki widoczek
Początek podjazdu pod Stabnicką
Początek podjazdu pod Stebnicką

Trzeba się już rozsuwać
Gorrrąco!

Stebnickie lasy
Stebnickie lasy

Pniemy się w gór
Nadal do góry
Na Stebnickiej Magurze
Na szczycie

Na Stebnickiej Magurze
Selfie na szczycie
To zaczynamy zjazd

Karkołomny zjazd

Po podjeździe zawsze musi być zjazd, a ten zapowiadał się bardzo ciekawie - wąski, kręty i bardzo dziurawy. Odpaliłem więc kamerę i puściliśmy się w dół. Przy szybszej jeździe partie aż do Zlatego naprawdę wymagające i niebezpieczne. Momentami udało się nam osiągnąć wysokie prędkości a na dół dojechaliśmy w jednym kawałku, a więc zjazd się udał. Po wyjechaniu z lasu widoki przepiękne. Na bardziej wypłaszczonym odcinku za Zlatem powoli zaczęliśmy rozgrzewać nogi przed prostą do Bardejova.

A teraz czas na zjazd
Czas na zasłużony zjazd

Przekaźnik na szczycie
Przekaźnik na szczycie

Niewiele prześwitów podczas zjazdu
W górnych partiach zjazdu widać niewiele

Słowackie pogóki
Aż wreszcie ukazuje się to

Kuba zjeżdża

Bardejov i kryzysowe kilometry

W wielkim skwarze bez zatrzymywania przejechaliśmy przez miasto. Przy wylocie musieliśmy zrobić postój, żeby coś zjeść, bo złapały mnie straszne słabości. Nigdzie nie było skrawka cienia i z przymusu stanęliśmy na przystanku. Odcinek do Zborova minął mi w strasznych męczarniach. Na szczęście to tylko kilka kilometrów. W sklepie w Zborovie nakupiliśmy batonów, wody i gnoja (gnój - energetyk lub inne ścierwo tego typu, Rockstar itp.) na teraz. Pomogło.

Wjeżdżamy w Bardejov
Wjeżdżamy w Bardejov

Między Słowackimi pagórkami

Odcinek między Zborovem, a przejściem granicznym w Koniecznej minął nam w skrajnym upale, termometr pokazywał aż 44,1 stopnia! Mimo to jechało się lepiej. Korzystając z faktu, iż mieliśmy dużo wody, polewaliśmy się nią w celu chwilowej ulgi. 
Po lewej stronie cały czas majaczyła nam Stebnicka. Niespodziewanie, podjazd pod granicę poszedł relatywnie lekko. 

Stebnicka
Stebnicka

Mkniemy przez Słowację
Za nami Słowackie pagórki
Pagórki na Słowacji
Już prawie w Polsce
Już prawie w Polsce

Ostatnie metry na Słowacji
Falisty podjazd
Falisty podjazd

Ciepło
Co wam powiem, to wam powiem, ale wam powiem.... ciepło.

Z wiatrem w plecy

W malejącej już temperaturze, ze sprzyjającym wiatrem dolecieliśmy do Przełęczy Małastowskiej. Tam ostatni postój i zjazd. Do domu pojechaliśmy trochę okrężną trasą przez okoliczne wsie.
W trakcie zadzwoniła do mnie mama, że muszę jeszcze jechać z babcią do lekarza, więc nie jechałem nawet do domu, Robert wyjechał do drogi, żeby dać mi buty do przebrania i inne manatki po czym pojechałem do Biecza. Tam przesiadłem się prosto do samochodu i jazda do Gorlic. Na szczęście szybko poszło. Wróciliśmy do Biecza, załadowałem rower do bagażnika i pojechaliśmy do domu.

Już w Polonii
Podjazd pod granice
Podjazd pod Małastowską
Podjazd pod Małastowską

Na zachód słońca z Sośnin

Samym wieczorem wzięliśmy jeszcze Roberta i pojechaliśmy na Korczynę na zachód słońca.

Zachód słońca
Zachód, zahcód
Zachód słońca z Sośnin

Jak znajdę chwilę to obrobię i dodam filmik z wycieczki.



  • DST 100.00km
  • Czas 05:24
  • VAVG 18.52km/h
  • VMAX 64.22km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 880m
  • Sprzęt Kellys Scarpe
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Nocna seta

Niedziela, 5 lipca 2015 · dodano: 17.08.2015 | Komentarze 1


Wieczorem melduje się u mnie Kuba. W trasę wyjeżdżamy razem z zachodem słońca. Temperatura bardzo wysoka, wciąż około 30 stopni.
Przez Zagórzany i Łużną jedziemy na Ciężkowice. W Sędziszowej zjazd jak zawsze daje radę. W Skamieniałym Mieście robimy postój. Po doskonałym posiłku złożonym z energetycznych batonów szczęśliwi ruszamy w dalszą drogę. Temperatura bardzo nieprzyjemnie skocze, to gwałtownie w dół w dolinach, to momentalnie do góry na wzniesieniach. Trzeba się ubierać i rozbierać. Przejeżdżamy przez Gromnik i udajemy się na wizytę do Martyny. Zaraz za Turzą robimy sobie postój na środku ciepłego asfaltu i dosłownie leżymy podziwiając gwiazdy. Coś wspaniałego.
U Martyny schodzi nam dłuższą chwilę, po której rozpoczynamy ostatni etap jazdy. Do domów udajemy się okrężną drogą przez Wójtową. Tam już zaczyna robić się jasno. Rozstajemy się na moście w Strzeszynie. Temperatura wynosi wtedy 13 stopni. Amplituda wyszła więc dość duża.
Tempo bardzo słabo, całość bez spiny.
Słońce wschodzi jakieś 5 min po moim przyjeździe do domu.

Chyba w Zagórzanch
W Zagórzanach na przystanku

Widzę ciemność
Postój w Skamieniałym Mieście
Postój w Skamieniałym Mieście

Postój na środku asfaltu
Odpoczynek na środku drogi

Wchóóóód
Będzie wschodzić

Chyba z mostu
Zaraz wzejdzie słońce
Poranne mgły
Libusza Kolonia
Pora się rozstać

Juz wschodzi
Wschodzi, robione spod domu